Wielka biała pięść


Wielka biała pięść

ZAKOCHANY GRYZOŃ
Media zwykły lansować Oliwę jako kobieciarza opowiadającego, że stracił szacunek do kobiet. Jednak jakiś czas temu wszystko obróciło się o 180 stopni. Krzysztof totalnie zmienia się, gdy mowa o jego drugiej żonie, Magdalenie.
– Nigdy nie sądziłem,  że można tak kochać! – wykrzykuje z błyskiem w oku. Rozmawiając z Krzyśkiem na jakikolwiek temat, przygotuj się na miliony dygresji dotyczących jego drugiej połowy. Wciąż wysyła jej SMS–y w stylu „Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi”. Czy twardziel jest pantoflarzem?!
– Jestem! Po raz pierwszy w życiu – przyznaje bez wahania. Uwielbia myć jej stopy. A gdy  żona bierze kąpiel, kłaść się z poduszką i kołdrą obok wanny.
– Nazywam ją swoją Myszką. A ja jestem jej Szczurkiem – wyznaje gość, na którego faceci w pubie, w którym siedzimy, patrzą z przerażeniem. Skąd to szaleństwo? Nie chodzi wcale tylko o urodę Magdaleny.
– To twarda dziewczyna z klasą. Kiedyś sprzątała hotele i pracowała przy rozładowywaniu tirów. Tak jak ja zna  życie – opowiada. Jest też, jak podkreśla, najinteligentniejszą osobą, jaką spotkał („Może to i śmieszne, ale pomaga mi doszkalać język polski. Zwraca np. uwagę na głupie błędy typu «wszedłem»/«weszłem»”). A co z zazdrością i słynną impulsywnością Oliwy?
– Każdy może na Magdalenę popatrzeć, ale musi ją szanować. Sorry, ale jestem facetem starej daty. Jeśli ktoś zachowuje się chamsko wobec twojej kobiety, daje się za to w mordę. Racja? Racja!

STRZEMIENNY
Dziś Krzysiek najbardziej ceni sobie święty spokój. Przeniósł się do Łodzi, by uciec od szalonej Warszawki. Odrzuca propozycje startów w galach mieszanych sztuk walki („Mam to w dupie. Nie chcę już tracić zdrowia”) i programów w stylu „Gwiazdy tańczą na lodzie” („Chciałem zostać sławnym hokeistą, a nie celebrytem czy szołmenem”).
– Realizuję się rodzinnie i biznesowo. Lubię wyzwania. Teraz sprawdzam się, zakładając fajną kafeterię. Wyjdzie, nie wyjdzie – zawsze nowe doświadczenie. W razie czego mam jeszcze plany B, C i D – uśmiecha się. Część z tych planów jest związana z Ameryką, bo w Polsce parę rzeczy mocno go wkurza.
– Zawiść. Jeśli odniesiesz sukces, nawet przyjaciele potrafią ci wbić nóż w plecy. Sport? Tu się uważa, że jeśli ma się talent, to można imprezować, chlać, nie szanować trenera, a sukces i tak przyjdzie. Żałość – mówi chłodno. Próbował coś zdziałać w polskim zawodowym hokeju, ale ma już dość. Woli inwestować swój czas oraz wiedzę w pomoc fundacjom i małym sportowcom.
– Siedmiolatek zrozumie, co do niego mówisz. W przeciwieństwie do naszych  pseudogwiazdorów – uśmiecha się zniesmaczony Oliwa. Zniesmaczają go też tabloidowe niusy o jego osobie.
– Nie twierdzę, że byłem święty, zdarzały się jakieś burdy. Ale te chore romanse? Bicie kobiet? Wiesz, kłamstw z internetu nie wyczyszczę, więc olewam to – mówi poważnym tonem. Przejmuje się tylko wtedy, gdy trzynastoletnia córka Skylar, mieszkająca w USA, dzwoni przerażona po przeczytaniu sensacji na jego temat.
– To co, redaktorze, wypijemy toast za media?
– Ba! W takim towarzystwie chętnie.


DOSSIER
Krzysztof Oliwa urodził się w roku 1973 w Tychach. Karierę rozpoczął w klubie GKS Tychy. Jako dziewiętnastolatek wyjechał do Kanady, gdzie zaczął grać w juniorskiej drużynie  Welland Flames. Jako jeden z największych talentów młodzieżoej ligi hokejowej w 1996 r. dostał się do legendy NHL – klubu New Jersey Devils. To z nimi, w 2000 r., zdobył Puchar Stanleya. Sukcesy odnosił także m.in. w Pittsburgh Penguins, New York Rangers, Boston Bruins oraz Calgary Flames.

Dodał(a): Michał Jośko Czwartek 22.09.2011