'Kiedy nauczyłam się regulować emocje, poczułam dużą wolność' - wywiad z Agnieszką Klimkiewicz

Pamiętając o niedawnych walentynkowych przeżyciach, przygotowaliśmy dla Was coś specjalnego. W rozmowie z autorką Agnieszką Klimkiewicz skupiliśmy się na dużej ilości self love. Mamy nadzieję, że przybliżymy wam kilka technik uważności i pracy nad patrzeniem na świat w lepszy sposób. 
IMG_6189.jpeg

Alicja Serafin: "Opowieść o Tobie i o świecie, w którym jesteś" to Twoja pierwsza książka. W tym momencie na publikację czekają kolejne pozycje, w łącznej liczbie aż pięciu krótkich form. Czy pisanie od zawsze traktowałaś jako ujście swoich przemyśleń? 

Agnieszka Klimkiewicz: Nie wiedziałam, że będę pisała. To przyszło samo, kiedy szukałam w życiu złotego środka. Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej o uzdrawianiu człowieka - fizycznym, psychicznym i duchowym. Zaczęłam od studiów fizjoterapii i poznawania fizjologii człowieka. Zawsze lubiłam relacje z drugim człowiekiem, a w trakcie masowania swoich pacjentów dotyk otwierał pewien rodzaj więzi, w którym pomagała szczera rozmowa. Każda osoba to inna historia, dlatego nawzajem mogliśmy uczyć się od siebie. Chciałam jednak bardziej poznać psychologię człowieka, dlatego skończyłam studia o kierunku poradnictwo psychologiczno-pedagogiczne i wiele różnych kursów, a w tym też te związane z naszą duchowością. Dzięki wiedzy i wieloletniej pracy z ludźmi wyciągnęłam wnioski, które poprowadziły mnie dalej w swoim rozwoju i pozwoliły odkryć, jak ważne jest opanowanie w sobie spokoju i harmonii. O tym najczęściej piszę, a także podaje wskazówki, jak to osiągnąć i jak być w pełni szczęśliwym, spełniającym się jako człowiek.
W dobie samozwańczych ekspertów z mediów społecznościowych trudno znaleźć osobę, która poświęca swój czas i przechodzi przez tyle szkoleń, aby dojść do wniosku, że najpierw poznane techniki należy przetestować na sobie, aby znaleźć te odpowiednie.

Mam w sobie duże poczucie empatii i wspólnoty z innymi ludźmi. To jest dla mnie naturalne, że odkrywam rzeczy dla nas razem, bo tak czuję. Możliwe, że przez to wcześniej wiele osób próbowało mnie zdominować. W tym czasie wydawało mi się, że otwarcie na ludzi i empatia daje mi wyłącznie słabość. Po przepracowaniu tego mechanizmu wiem, że to właśnie takie osoby są bardzo silne. One dużo lepiej potrafią sobie poradzić, nawet w ekstremalnych sytuacjach. Dominacja nad kimś istnieje tylko na chwilę, kiedy wydaje nam się, że więcej siły może być w wybuchach i złości. Jednak spokój jest najmocniejszy. 

Bardzo często używasz określenia "harmonia" w stosunku do stanu emocjonalnego. Jak doszłaś do wniosku, że to jest coś, co Ty też możesz osiągnąć?

Ćwiczyłam stan harmonii w sobie. Na początku, kiedy pojawiało się kłębienie myśli i emocji, powtarzałam sobie konkretne słowo, na przykład „spokój”, do momentu, kiedy zły moment odpłynął. Można też próbować afirmacji. Czasem trzeba przekonać siebie, że będzie dobrze i umniejszać to, co na nas negatywnie wpływa. Pomocna była też odpowiednia muzyka, spokojne oddychanie, wyjście z domu, przejście do innego pokoju i szereg podobnych rzeczy, żeby odciąć się od nadmiaru bodźców i zaburzeń. Systematyczne, czyli po każdym rozedrganiu, ćwiczenie spokoju w sobie zapisuje się w nas i potem rutynowo  potrafimy od razu się uspokoić. Wtedy nic nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi. Czysty umysł sprawia nam duży komfort, a wręcz przyjemność. Wtedy dopiero możemy lepiej odkrywać siebie i to, co nas otacza. Zaczynamy świadomie żyć i dokonywać odpowiednich wyborów. Czujemy, jak organizm i psychika się regenerują. Zwiększa się intuicja, poczucie współistnienia, postrzeganie świata i różnych w nim zależności, a także widzenie przestrzenne, czyli przyglądanie się wszystkiemu z różnych stron. W spokoju przychodzą też najlepsze rozwiązania, dlatego o wiele szybciej możemy rozwiązać różne problemy.

Czy bierzesz w tym momencie pod uwagę opcję, że ktoś decyduje za Ciebie?

Teraz już nikt nie może za mnie podjąć decyzji. Wcześniej zdarzało się to często, ale jak poczułam w sobie siłę i odwagę, które były wynikiem pracy nad sobą, czyli zrozumieniem i odpuszczeniem różnych spraw, które miały negatywne emocje w sobie, to odczułam wolność. Było to coś wielkiego, połączonego z ogromną ulgą, lekkością, szczęściem, komfortem, odnalezieniem siebie i chęci do życia. Kiedy już to poczułam, to wiedziałam, że nic nie jest w stanie mi tego odebrać, bo to jest we mnie zapisane.

Tak, ale chyba wolność, o której wcześniej mówiłyśmy, nie musi oznaczać dla nas możliwości zrobienia i osiągnięcia wszystkiego. 

Wolność jest potrzebna dla zdrowia fizycznego, psychicznego i duchowego. Jest jedną z ważniejszych rzeczy, o jakie ludzie walczą na przełomie wieków. Twórczość również potrzebuje wolności. Dlatego też na artystów często mówiono „niebieskie ptaki”, ponieważ, wbrew uciskom, potrafili zdobyć się na tworzenie w sposób odważny. 

Na co dzień starasz się zachęcić jak najwięcej osób do przyglądania się sobie. Czy mogłabyś mi opowiedzieć o pozytywnych efektach, jakie nasi czytelnicy mogliby sobie zwizualizować?

Oprócz tego, że piszę i odkrywam, to codziennie na swoim profilu na portalu społecznościowym udostępniam swoje teksty i piosenki do nich dobrane, żeby można było lepiej odczuć to co piszę, bo dzięki muzyce staje się to łatwiejsze. Pokazuję, jak ważny jest rozwój i odkrywanie siebie kawałek po kawałku, bo każdy uczy nas innego smaku i otwiera na nowe. Im lepiej, głębiej siebie znamy, tym jesteśmy sobie bliżsi. W człowieku wzrasta wtedy więź z samym sobą, co daje nam poczucie wartości, które potrzebne jest do odczuwania swojego życia w pełni. Często zapominamy, że życie rozgrywa się nie tylko na zewnątrz nas, ale także, co ważniejsze, wewnątrz. Zadbanie o swoje wnętrze może je bardzo ubogacić. Osoba, która rozumie siebie, wzbudza inny rodzaj reakcji otoczenia. To, co płynie ze środka, przejawia się na zewnątrz, dlatego ludzie zaczynają reagować na nas też ze spokojem i szacunkiem, bo czują to od nas. To się udziela. Ja staram się podchodzić do każdego z życzliwością, nawet w codziennych sytuacjach – czy na przystankach, czy w sklepie, a także w miejscu pracy. Najczęściej ludzie to odwzajemniają. Jeżeli reakcja jest emocjonalna, to może to wynikać z różnych czynników, ale ja mam wypracowany już w sobie dystans do zaburzeń, więc ze spokojem od niego odchodzę. Bardzo lubię ludzi, bo "razem wzrastanie", jak piszę w swojej książce, to "doznań lepsze odkrywanie". Czasami tym co piszę, rozmową i swoim zachowaniem, mogę wpłynąć na poprawę ich nastroju, a także zmienić ich życie na lepsze. To właśnie jest piękne, ponieważ jest to współodczuwanie. 

Wydaje mi się, że to wymaga jeszcze jednej rzeczy, o której nie rozmawiałyśmy – wysokiego poziomu samoświadomości. To, o czym cały czas mówimy teraz, nie udałoby się, gdybyś nie zaczęła od siebie, nie nauczyła się określać, jak czujesz się w danej sytuacji. Dopiero później przyszła chęć wpływania na otoczenie. 

Tak, bo wcześniej nie czułam się silna. Nie wiedziałam, że mogę, bo "szara myszka" niczego nie zmienia. Chowa się i nie ma odwagi. Do zmian trzeba mieć siłę, odwagę i empatię. Dopiero, kiedy to w sobie poczułam, mogłam pomóc to w sobie poczuć innym. Kiedy człowiek skupia się tylko na tym, co na zewnątrz i nie czuje swojego środka, czyli wnętrza, to prędzej czy później, jak piszę w swojej książce "obrasta w skorupę dolegliwości i ograniczeń". Wcześniej nie wiedziałam, że poczucie szczęścia w pełni wychodzi ze środka nas i nie jest często uzależnione od tego, co na zewnątrz. Ważne jednak jest to, żeby nie było niedoborów i nadmiarów, bo one, jak emocje, dają wzloty i upadki, a tylko harmonia, która ma w sobie spokój i ład, daje odczucie szczęścia w pełni. Wszystko, o czym mówię, sprawdziłam na swoim przykładzie, bo jeżeli nie połączy się teorii z praktyką, to może wyjść pseudonaukowy bełkot.  

W takim razie wróćmy do metod. Dobrze mówi się o spełnieniu, kiedy wiele rzeczy idzie po naszej myśli. Co, jeśli codzienność wydaje się zbyt przytłaczająca, aby próbować zmian? 

Wiele rzeczy nie szło dobrze w moim życiu i to spowodowało, że bardzo chciałam to zmienić. Dlatego szukałam rozwiązań, a jednym z nich było opanowanie w sobie spokoju, mimo tego, co było na zewnątrz mnie. To pomogło mi zachować dystans od zaburzeń. Nauczyłam się nie narzekać i dobrze myśleć, bo nie widzę powodów, by robić inaczej. Powielanie negatywnych myśli nie powoduje, że problemy znikną. Za to pogarsza to nasz stan, a do zdrowienia i do radzenia sobie z przeciwnościami,, a przede wszystkim do życia, potrzebujemy siły. Trzeba szukać jej tam, gdzie ona jest, czyli w harmonii, homeostazie i naszej normie, bo wtedy włączają się nasze naturalne procesy regeneracyjne. Nauczyłam się kierować myśli w inną stronę. Unikać rzeczy, w których czuję się niekomfortowo. Pilnuję też higieny myślenia – lekki umysł to lekkie ciało. To jednak samo się nie zrobi, dlatego trzeba to ćwiczyć, aż zapisze się w nas nawykowo. 

Te wszystkie techniki zahaczają o bardzo popularny obecnie mindfulness. 

Tak, ja tego sama nie wymyśliłam. Techniki, które stosuję, są z nami od lat. To jest bardzo popularne, bo ludzie tego potrzebują. Szczególnie teraz, kiedy trzeba sobie poradzić z nadmiarem stresu i ważne jest ćwiczenie tego spokoju w sobie po każdym rozedrganiu, bo im mniej stresu mamy, tym szybciej się wyciszamy wchodząc w swoją normę organizmu.  

Ostatnio podczas jednego z wywiadów miałam okazję usłyszeć więcej o metodzie Lowena. W tamtym kontekście była stosowana przez psychoterapeutkę w ramach terapii wypalenia zawodowego wśród osób pracujących społecznie. Ta metoda opiera się na odrzuceniu założenia, że umysł dominuje nad ciałem. Osoby pracujące na terapii uczyły się odbierania bodźców z ciała i słuchania, w jaki sposób poczuć, kiedy przekraczamy swoje granice. Okazuje się, że nawet takie osoby, wchodząc w pracę, nie są od początku nauczone, jak zauważyć siebie.

Dokładnie, gdzie przecież to jest podstawa – chronienie siebie. Czucie jest mocniejsze od myślenia. Dlatego piszę o tym, że nauczenie się odczuwania jest ważne, bo wtedy więcej widzimy, słyszymy, czujemy i poznajemy lepiej swój organizm. Robimy to, bo patrzymy na siebie holistycznie, całościowo. Wtedy wiemy, że mamy poczucie sprawstwa, czyli wpływ na swoje życie. Popełniamy wtedy mniej błędów, bo świadomie żyjemy, wybieramy i wyciągamy wnioski. Wtedy też mamy równowagę z dawaniem i braniem, bo czujemy gdzie jest granica, bo pomagamy, ale my też jesteśmy ważni.
Na początku naszej rozmowy wspomniałaś, że pisanie nie było Twoim planem. Jak w takim razie stałaś się autorką aż pięciu krótkich form?

Swoje teksty, jak zaczął się dla nas wszystkich trudny czas, zaczęłam wrzucać na portale społecznościowe, żeby pomóc ludziom w poradzeniu sobie z nadmiarem stresu. Ja już wtedy miałam na stałe opanowany stan harmonii w sobie, dlatego wiedziałam, że mimo sytuacji zewnętrznej można odczuwać spokój w sobie i jak to pomaga, a nawet zmienia życie na lepsze. Wiele osób pisało do mnie, jak bardzo tego potrzebuje, co dało mi pewność, że to co robię, ma sens. Ponieważ tekstów było coraz więcej, chciałam je zebrać w formie książki – tak powstała  "Opowieść o Tobie i o świecie, w którym jesteś". Później wydałam "Lśnienie". Niektóre osoby mówiły mi, że noszą nawet moje książki przy sobie, bo to im pomaga i wracają do nich w trudnych chwilach. Teksty są tak napisane, że za każdym razem można odkryć w nich coś nowego, jakieś inne znaczenie. Dobrze jest więc czytać je  w stanie spokoju i skupienia, żeby poczuć to w sobie, wtedy odbiór jest głębszy. Moje dwie pierwsze książki są stale do kupienia w sieci ("Lśnienie" można nabyć tutaj). Pozostałe czekają na ukończenie procesu wydawniczego, w tym bajka dla dzieci. Teraz piszę piątą książkę pt."Razem".

Tworzysz, żeby opowiedzieć innym o szczęściu, nie dzielisz się trudnymi doświadczeniami, nie podajesz też konkretnych rozwiązań.

Każda dusza chce tworzyć "to, co komu w Duszy gra". U mnie, po opanowaniu w sobie na stałe stanu harmonii okazało się, że organizm, mając spokój, zaczął regenerować się i jeszcze więcej odczuwać w zmysłach. To jest jak rodzaj ewolucji . kiedy są sprzyjające warunki do rozwoju i możemy często zaobserwować to w przyrodzie – jak przestajemy ją niszczyć, to się odradza. Myśli spływają mi do głowy czasami w formie wiersza, najczęściej są to krótkie teksty, ale można w nich wyczuć płynność. Dawniej ludzie bardzo opierali się na intuicji i rozwijali swoje czucie. Obecnie otacza nas za dużo bodźców, które zagłuszają nasze wnętrze, a ono wiele nam mówi, także o nas – to jest normalne. Dlatego życzę każdemu, żeby mógł poczuć swój naturalny stan organizmu, jakim jest harmonia i homeostaza, bo wtedy będzie bez przeszkód się rozwijać, regenerować i być w pełni szczęśliwym odkrywcą życia wszystkimi swoimi zmysłami. Wskazówki do tego można znaleźć w moich książkach, bo ja też szukałam, odkryłam i dalej odkrywam.


Dodał(a): Alicja Serafin Środa 22.02.2023