KęKę: Typ zwyczajny

Z raperem KęKę rozmawiamy o offowej normalności, ojcowskiej autocenzurze i wychodzeniu z alkoholizmu
KęKę Radom
CKM: Twój nowy album „Nowe Rzeczy” zacząłeś promować numerem „Wyjebane (tak mocno)”. Efekt – błyskawiczny milion odsłon...

KęKę: Odbiór mocno mnie zaskoczył, bo odsłony na YouTube nigdy nie były moją mocną stroną. Tym bardziej zajawa. Fajnie, że się podoba.
CKM: O swojej twórczości mówisz bez zadęcia: „Robię rap.”
KęKę: Tak. Czasem ktoś mówi w rozmowie ze mną „twórca” lub „artysta” – zawsze wtedy mija ułamek sekundy nim trzasnę, że to do mnie (śmiech). Raperem jestem i tyle!
CKM: Twoja normalność to wyjątek wśród młodych raperów dbających głównie o to, jak wyglądać.
KęKę: Nie uważam się za jakąś przeciwwagę, nie próbuję iść wbrew modzie i trendom. Wyjebane. Na rapie się skupiam. Swoją drogą w czasach, kiedy każdy jest „inny”, to ktoś, kto nie jest „inny” jest tak naprawdę offowy (śmiech).
CKM: Ostatnio ustabilizowałeś swoje życie, przestałeś pić. Powtórzę slogan, ale czy to „rap zmienił twoje życie”?
KęKę: Złożyło się na to wiele czynników, rap dał mi zajęcie i uporządkowanie życia. Musiałem jeździć na koncerty, zaczęło się układać prywatnie, była odpowiedzialność za robotę, partnerkę, za siebie. Dużo obowiązków też pomaga – jak masz tylko dylematy czy pić z jednej ręki czy drugiej, to jest ciężko. Podziwiam ludzi, którzy są bezrobotni,bez perspektyw, a mimo to wychodzą z alkoholizmu. Pewnie gdyby u mnie wszystko się tak naraz nie zbiegło, nie wziąłbym się za siebie w takim stopniu, w jakim teraz staram się wziąć.


CKM: Kiedy postanowiłeś zerwać z alkoholowymi ekscesami?

KęKę: Moje picie to nie były żadne ekscesy – jestem alkoholikiem od dobrych paru lat świadomym swojej choroby. W języku poważnych alkoholików ja nawet nie jestem w fazie trzeźwienia, tylko obecnie nie piję, przy czym jestem dopiero na początku tego procesu.
CKM: Chyba nie jest łatwo odmówić wypicia po koncercie...?
KęKę: Na początku było strasznie źle, ale jakąś asertywność zawsze miałem. Wychodzę, gram, jak proponują, stanowczo dziękuję. Fani nie zawsze wiedzą, znajomym mówiłem, żeby nie zapraszać mnie już na wódkę. To tak jak z wysokim cholesterolem: najpierw przeszkadza ci, że nie możesz jeść tłusto, a potem o tym zapominasz. Ale nie chcę tu wyjść na orędownika niepicia czy przemian duchowych, bo to gówno prawda – toczę swoją małą wojnę, na nowej płycie też o tym mówię. Na szczęście mam kogoś, kto mi w tym pomaga.
CKM: Masz syna. Czy czujesz „ojcowską autocenzurę”, by w tekstach czegoś nie mówić lub ująć delikatniej?
KęKę: Nie gloryfikuję rzucania „kurwami” jako środka wyrazu, ale uznałem, że jeśli nie zmienię tego jak mówię w życiu codziennym, to nie będę też zmieniał w tekstach. Przy czym przekleństwa to chyba najmniej groźne ze wszystkich treści do jakich dziecko ma dziś dostęp – w Internecie znajdziesz filmiki ścinanych głów, zablokowane jedynie kliknięciem, że masz 18 lat. To są zagrożenia.
CKM: Na koniec masz jakąś radę dla czytelników CKM?
KęKę: Czytajcie teksty, nie patrzcie tylko na cycki! (śmiech).
keke_dossier.jpg
Wywiad pochodzi z magazynu CKM 5/2015

Dodał(a): ROZMAWIAŁ: MATEUSZ NATALI / ZDJĘCIE: MIROSŁAW KAŹMIERCZAK Wtorek 25.08.2015