Jest miejsce na Ziemi, gdzie nie słyszeli o pandemii. Serio

Kiedy myślisz o tym, że dobrze byłoby uciec do miejsca, w którym nikt nie słyszał o koronawirusie, to znaleźliśmy idealną miejscówkę. W Mjanmie część regionów kraju nie ma pojęcia o pandemii. Powodem jest rządowa blokada internetu.

Myanmar_at_the_crossroads_(8449747740).jpg


Kiedy mowa o cenzurze, najczęściej myślimy o Korei Północnej i Chinach, gdzie blokowane są określone strony i tworzona jest osobna sieć. Podobne skojarzenia można mieć również w odniesieniu do Telewizji Polskiej, która nie mając możliwości zablokowania dostępu do internetu, tworzy nową rzeczywistość, powołując do życia nowe byty. Przykład Związku Związku Mjanmy (dawna nazwa to Brima) pokazuje, że takie działania to półśrodki, bo internet można wyłączyć jedną decyzją rządu. Nietrudno sobie wyobrazić kilku polskich polityków, którzy na samą myśl o takiej możliwości mieliby mokre sny.

CZYTAJ TAKŻE: BEZPŁATNE WAKACJE WE WŁOSZECH. WYSTARCZY ZŁOŻYĆ WNIOSEK

Władze wybrane w pierwszych demokratycznych wyborach zdecydowały 20 czerwca 2019 roku odciąć dostęp do internetu w dwóch stanach obejmujących łącznie 10 regionów. Motywacją do takiego posunięcia miała być eskalacja działań armii Arkanu, organizacji rebelianckiej, która domaga się większej autonomii stanu.

Znana jako AA organizacja od dekad toczyła walki z birmańską juntą wojskową, wstrzymała jednak swoje działania po tym, jak na czele rządu stanęła demokratycznie wybrana Aung San Suu Kyi, oskarżona o ludobójstwo laureatka Pokojowej Nagrody Nobla z 1991 roku. Armia Arkanu nie została jednak zaproszona do rozmów, podczas których inne grupy reprezentujące mniejszości etniczne doszły do porozumienia. Zdaniem rządzących internet był wykorzystywany do podsycania konfliktu.

Początkowo wyłączenie internetu miało trwać pięć dni, jednak z doniesień organizacji Human Rights Watch, pozarządowej organizacji zajmującej się ochroną praw człowieka wynika, że bez możliwości połączenia się z siecią pozostaje 800 tys. mieszkańców. W praktyce oznacza to, że obywatele części kraju nie są świadomi tego, że cały świat jest sparaliżowany pandemią koronawirusa. Organizacje międzynarodowe pozostają bezradne.

CZYTAJ TAKŻE: TO DZIEJE SIĘ NAPRAWDĘ. AKON BUDUJE SWOJE MIASTO I POKAZUJE KONTRAKT

Oczywistym jest, że COVID-19 nie ominął targanego konfliktami państwa w Azji Połoudniowo-Wschodniej. Choć rzecznik rządu – w stylu Łukaszenki - przekonuje, że styl życia i dieta obywateli chroni kraj przed wirusem, w kraju potwierdzono obecność śmiertelnego wirusa z Chin. System opieki zdrowotnej, liczącej 51 mln mieszkańców, Birmy jest uważany za jeden z najgorszych na świecie. I w jego naprawie z pewnością nie pomoże wyłączenie internetu.


Dodał(a): Adam Barabasz / fot. Wikimedia Commons Czwartek 25.06.2020