Jak to jest zabić człowieka? Mocne historie weteranów.

Tego pytania nie powinno się weteranom zadawać nigdy. Jednak producenci z WatchCut na potrzeby filmików internetowych przekroczyli tę granicę i nagrali wypowiedzi byłych żołnierzy.
jak-to-jest-zabic.jpg


LONNIE
Weteran piechoty z Wietnamu. Opowiada o leżących ciałach kolegów, a także o jednym z nich, który ewakuując się, musiał trzymać swoje wypadające wnętrzności. Tego wieczoru wystrzelał amunicję swoją i innych. Umierał, mimo że jako jedyny nie został ranny – był przerażony na śmierć. Zaczął panicznie wzywać pomocy. W pewnym momencie zobaczył dwa cienie. Rozpoznał czerwone naszywki i wiedział, że to wróg. Rozwalił ich. Jak mówi – to były sylwetki, cele, nie ludzie. Tak uczono go, by traktował przeciwnika, miał się nie angażować emocjonalnie.

W tamtej chwili nie miał głębszych refleksji, chciał jedynie przeżyć. To był wybór – albo on, albo ja. Nie zwracał uwagi na narodowość. Choć po czasie dostrzega, że Wietnamczycy próbowali po prostu bronić swojego kraju przed najazdem obcych. Wtedy powaleni wrogowie byli dla niego jedynie ciałami. Dziś wie, że ktoś mógł mieć marzenia, plany.

Po pierwszym trupie zmienia się wszystko, mówi Lonnie. Nie walczył dla boga, kraju czy wyższych idei. Żal ma do bogatych, którzy nigdy nie muszą walczyć o swoje życie, a jedynie wysługują się biednymi, takimi jak on.

Nie usprawiedliwia odbierania komuś życia, ale dodaje, że niektórzy nie zasługują, by żyć. Mimo że zasługiwali, by się narodzić.



JOSH
Ten gość ostrzega: chcesz zrobić krzywdę mi albo mojej rodzinie, jeśli będzie trzeba, zabiję cię. No ale chyba każdy z nas byłby w stanie gołymi rękoma rozpłatać wroga, gdyby – dosłownie - nie było innego wyjścia.

Swoje podejście tłumaczy poniekąd religią. Judaizm nie zabrania mu zabić nikogo, ale też i do tego nie zachęca. Po prostu nie powinien tego robić, jeśli nie jest to `uzasadnione`. Do armii dołączył po tym, jak w wieku 17 lat przeżył katastrofę lotniczą i uznał, że powinien ze swoim życiem zrobić coś pożytecznego.

Najbardziej zapamiętał pierwszego trupa na swoim koncie. To było w Pakistanie, gdy jego oddział był zaledwie dwa tygodnie na miejscu. Zabił używając granatnika. Jakiś gość wyskoczył zza drzewa 100 metrów od niego i biegł w stronę kamieni, by się ukryć. Nie zdążył. Granat Josha spadł mu u stóp, a w powietrze wyleciały jego wnętrzności.

Traktuje to jak zwykłą robotę. Po takiej akcji może wrócić do domu, wypić piwo i zasnąć spokojnie. Tęskni za wojną, a każdą jej sekundę wspomina wspaniale. Podczas konfliktu czuł w środku swoich przodków, a walkę określa jako coś pierwotnego. Twierdzi, że nie ma nic bardziej męskiego, niż oglądanie przelatujących helikopterów nad głowami, strzelanie do innych czy odpalanie w nich rakiety.

Mimo że Josh wydaje się być bezwzględny, ma swoje zasady – nie strzela do kobiet i dzieci. Ale ma też i takie trafienie na koncie. W jednej z wiosek kobieta chwyciła za karabin maszynowy i wycelowała w jego pluton. Przyparli ją do ściany ogniem.

Na koniec dodaje, że ludzie kochają opowieści o zabijaniu i wojnie, a jemu wielokrotnie udało się zaliczyć, dzięki takiemu gawędziarstwu.



DANIEL
Jadąc do Wietnamu, zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej będzie zabijał ludzi. Ale jeśli był operatorem ciężkiego karabinu maszynowego, to chyba nie łudził się, że będzie ciął nabojami chaszcze w dżungli. Na wojnę pojechał, bo nie chciał stracić obywatelstwa. Obawiał się deportacji do Kanady, a Stany bardzo mu się spodobały. Nie wnikał w politykę dookoła konfliktu.

Na pytanie o zabijanie odpowiada, że nie jest pewien. Mówi, że dopóki strzela się do punktów w dżungli, wszystko wygląda neutralnie, ale gdy pewnego razu trzymał na rękach Wietnamczyka, któremu jego bomba urwała nogi, wstąpiło w niego współczucie. Nie czuł się winny, ale współczuł. Postanowił nie zastanawiać się nad tym, tylko wykonywać swoją robotę.

Z nikim o tym nie rozmawiał, bo nie sądził, że ludzie to zrozumieją. Uważa, że zabijanie może być usprawiedliwione jedynie podczas działań wojennych, ale nie jest to dobra rzecz.



QUASSIM
Ten weteran to były żołnierz irackiego wojska. Służył od 1985 roku do 1991. Zaciągnął się, bo nie miał wyjścia. Gdyby zdezerterował, zabiliby jego rodzinę. Jeśli nawet wróciłby z dezercji, to on by zginął, a rodzina musiałaby zapłacić za zużyte na niego kule. Zatem od armii Husajna ucieczki tak naprawdę nie było.

Swoje zabijanie tłumaczy tym, że gdy Amerykańscy żołnierze mieli okazję unicestwić Irakijczyków, nie wahali się, strzelali. Musiał więc być od nich szybszy. Wie, że jego ofiary miały rodziny, ale nie zaglądał im w oczy, nie wnikał kim są. W jednej z akcji zabił jednego wroga, a drugiego ranił. Gdy doszedł do nich, przeciwnik prosił go o dobicie. Strzelił mu w twarz, bo nie chciał, by ten cierpiał.

Mówi, że nie zabija się za wolność swoją, czy w obronie rodziny, tylko w interesie konkretnego kraju. Walczył zawsze w konkretnej sprawie






Dodał(a): Paweł Jaśkowski Piątek 11.08.2017