Free Form Festival już za nami!

Wszystko, co dobre szybko się kończy, ale na szczęście ten festiwal będziemy pamiętać jeszcze przez długi, długi czas...

free form festival warszawa.jpg

Artyści stanęli na wysokości zadania i dali prawdziwy popis, którego po prostu nie da się zapomnieć! Free Form Festival zakończył się sukcesem, którego nie była w stanie powstrzymać ani mgła na lotniskach, xxxy.jpgpowodująca zmiany w line-upie, ani nawet odwołanie (z przyczyn niezależnych od organizatora) występu Little Boots, na który wielu przecież czekało. Z resztą owe zmiany miały nawet swoje zalety jak np. fakt, że dzięki nim mogliśmy aż dwa razy wysłuchać występu XXXY. Wszyscy, którzy siedzieli w domach, zamiast bawić się razem z nami, niech żałują, bo naprawdę mają czego. Ogień, ogień i jeszcze raz ogień! No, ale z takim line-upem nie mogło być przecież innina kraviz.jpgaczej…

Królami pierwszego dnia zostali oczywiście Bloody Beetroots, którzy zgodnie z oczekiwaniami wysadzili Soho Factory w powietrze, serwując nam naprawdę sążne bity nie dające ani na chwilę ustać w miejscu. Z kolei królową zdecydowanie mogę ogłosić boską Ninę Kraviz, która zagrała tak świetnie jak wyglądała, a wyglądała przecież jak milion dolarów. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie również scena Red Bull Music Academy, na której czadu dawali m.in. Harper, Zeppy Zep i Daniel Drumz, z naciskiem na tego ostatniego.

Ciężko stwierdzić natomiast, do kogo należał dzień drugi, bowiem liczba koncertów powodujących muzyczną ekstazę była ogromna. Niezwykle charyzmatyczna torpeda w postaci seksownej wokalistki mistrzowskiego projektu Iamamiwhoami, wspaniały kolektyw Jazzanova z perfekcyjnym instrumentarium i wokalem, który wypełnił całe moje wnętrze, Kari Amirian, Digitalism oraz PRZEGENIALNY Gesaffelstein, który dosłownie zgwałcił mój mózg, z czym czuję się cudownie…

Apeluję do wszystkich, których nie było podczas ósmej edycji festiwalu, abyście nie przegapili kolejnego Free Form za rok!


Dodał(a): Jagoda Poniedziałek 15.10.2012