Filipek: 'Patrząc na swoją muzykę z perspektywy czasu, niektóre płyty mógłbym sobie odpuścić' WYWIAD

Filip Marcinek to polski raper, który rozpoczął swoją karierę od bitew freestyle'owych. Po sukcesach na tej płaszczyźnie zaczął aktywnie działać na scenie muzycznej. Obecnie reprezentuje wytwórnię QueQuality, a także jest zawodnikiem Fame MMA.
Zrzut ekranu 2021-10-17 o 19.51.32.png

Konrad Klimkiewicz (CKM.PL): Zacznijmy naszą rozmowę od kwestii związanej ze sceną freestyle'ową, a dokładniej z twoim kolegą po fachu. Co sądzisz o Edziu i o tym, że teraz podbija TikToka?

Filip Marcinek (Filipek): Patrząc pod kątem biznesowym i tym, że jako wieloletni mistrz WBW nic z tego nie miał, a teraz znalazł alternatywę w postaci TikToka i zarabia na tym dobre pieniądze, to w pełni to akceptuję i spodziewam się, że to może się jeszcze bardziej rozkręcić. Kiedy jednak patrzę na kontent i całą zawartość jego profilu, bujania się z podróbkami ekipy i przebieraniem się za kobietę i niby nawija coś do mamy, to czuję się zażenowany.Poszedł drogą "na skróty", która da mu więcej pieniędzy, ale raz na zawsze wykreśli go z poważnej muzyki. Widziałem wywiady, gdzie O.S.T.R czy Kękę chwalili jego TikToki, tylko z drugiej strony oni są starszymi graczami i mogą na to patrzeć z przymrużeniem oka, ponieważ ich dzieci to oglądają.

CKM.PL: Czyli Edzio na płaszczyźnie rapowej nie zdziała już zbyt wiele?

Filipek: Kiedy patrzymy na perspektywistycznych zawodników na polskiej scenie, to Edzio rzeczywiście tym TikTokiem sobie zaorał ścieżkę muzyczną. Przykładowo, kilka lat temu on całkiem dobrze rapował, jak na to, że miał te 19 czy 20 lat. To, co obecnie wypuszcza, po przesłuchaniu mam ochotę jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Osobiście nie mogę powiedzieć na niego złego słowa, bo zawsze był w porządku wobec mnie i nigdy się na nim nie zawiodłem. Może nie mamy już kontaktu i nasze ścieżki się już rozeszły, ale nie będę mu złorzeczył. Życzę mu jak najlepiej, by zarobił jak najwięcej na tym, co teraz robi, ale z punktu twórczo–artystycznego jest to dla mnie w jakiś sposób żenujące. 

CKM.PL: A ty nie planujesz pojawić się na TikToku? Piątka z Filipem Zabielskim była zbita, a z tego już prosta droga do nagrywania duetów z Edziem. 

Filipek: Wiesz, jak widzę kogoś w szatni, to z nim pogadam. Tak naprawdę nawet nie wiem, kto to jest. Nie znam jego kontentu na TikToku i nie mam TikToka. Może kiedyś sobie założę i będę wrzucał jakieś śmieszne rzeczy, urywki z koncertów czy fragmenty treningów. Ja uważam, że TikToka można prowadzić w fajny sposób, ale też jeżeli robi się to dla docelowej grupy TikToka, czyli tam do 12–13 latków, będąc już bliżej trzydziestki, to jednak zawsze wyjdzie z tego totalny cringe, z którym nie chcę się utożsamiać. Na razie nie mam pomysłu, by prowadzić TikToka. Na razie chciałbym wrócić do tworzenia muzyki takiej, jaką się jaram.

CKM.PL: Co poszło nie tak w ostatniej walce z Ferrarim? Z tego co widziałem, to założenia taktyczne nie zostały do końca spełnione i chyba chciałeś to rozegrać trochę inaczej?

Filipek: Ja w ogóle nie wiedziałem czego się spodziewać po tej walce. Miałem 12 tys. osób na trybunach, dochodziły mnie głosy, że Ferrari miał złamane ręce, potem ktoś mi mówił, że nawet jak ma, to weźmie blokadę i normalnie będzie mnie bił, ktoś mi mówił, że będzie chciał wchodzić w nogi albo, że rzuci się z wiatrakami. Kiedy dostajesz taki misz masz informacji, to tak naprawdę nie wiesz, co będziesz chciał robić w tej klatce, a jeszcze jak dochodzi do tego atmosfera to już totalnie ci wypala mózg. Mi zbetonowało nogi przed walką. To nie tak, że nie chciałem wchodzić do klatki, bo chciałem się z nim bić, ale bicie to jedyne, na co miałem ochotę. Nie miałem ochoty na myślenie taktyczne i działanie z chłodną głową. Gdy w po pierwszych sekundach zobaczyłem go przy siatce, to postanowiłem spróbować obalenia, Ferrari to wybronił no i wyszła dramaturgia. 

CKM.PL: Co sądzisz o tym, że Sarius pojawi się w klatce przy okazji kolejnej edycji Fame MMA?

Filipek: Ja z Sariusem już długi czas na ten temat gadałem, on często do mnie dzwonił i pytał o jakieś rady. Na pewno nie zrobił tego dla pieniędzy, bo wydaje mi się, ze na jednej całorocznej trasie koncertowej zarobi więcej, niż przez Fame MMA. Druga sprawa, Sarius miał też współpracę z Pepsi, która zapewne dała mu bardzo duże pieniędze. Myślę, że jest on taką osobą, która lubi wyznaczać sobie nowe cele i kiedy minął ten okres pierwszego "wow", kiedy robisz soldouty i grasz wielkie koncerty, to dopadła go lekka stagnacja i myślę, że Fame MMA jest krokiem ku temu, by z niej wyjść. Zazwyczaj raper nagrywa płytę, jara się tą płytą, gra koncerty i potem cisza, no i znowu. Sarius wcześniej chciał wystąpić na Fame MMA, ale czekał, aż to się wszystko sprofesjonalizuje, by nie było w tym patologicznego marketingu. Ma duszę wojownika, chciał spróbować się w oktagonie i to jest alternatywa dla Sariusa, by jeszcze te kilka razy te bodźce w swoim życiu poczuć. Plusem jest też zajawka do sportu i to, że kiedyś trenował boks, więc to się samo ze sobą klei.

CKM.PL: Rozumiem, że nie kończysz swojej przygody z MMA i pewnie pojawisz się jeszcze w oktagonie. Masz jakichś szczególnych przeciwników, z którymi chciałbyś zawalczyć? Poza rewanżem z Ferrarim oczywiście. 

Filipek: Myślę, że to się samo wyklaruje za kilka miesięcy. Ja teraz siedzę w domu, robię muzykę, chodzę na siłownię, chodzę na ju jitsu i to tyle. Nie chcę też przesadzać z treningami, tylko ponarabiać sprawy muzyczno–artystyczne, które zaniedbałem. Często jest tak, że dzwonią do ciebie, bo ktoś tam wypadł, ktoś ma kontuzję i bierzesz walkę na ostatnią chwilę. Ja też nie chcę, by Fame MMA było moim życiem przez cały rok, tylko w pewnym okresie, kiedy czuję właśnie tą stagnację i pojawia się propozycja walki, więc wtedy przygotowania to mój cel przez najbliższe miesiące i na pewno jeszcze z kimś zawalczę, ale to raczej pod koniec następnego półrocza lub jeszcze później. A z kim? Paradoksalnie zaraz się to wyklaruje, bo wchodzi do Fame MMA Edzio, Koro i będą kolejni zawodnicy, pewnie kolejni raperzy o których nie wiem i bez problemu znajdę sobie rywala.

CKM.PL: Gdybyś miał wybierać, to wolałbyś walczyć z Edziem czy Koro?

Filipek: Dla publiki ciekawsza byłaby walka z Edziem, jako ta historia związana z freestyle'm. Edzio jest jednak bardziej znany niż Koro i to na każdej płaszczyźnie. Edzio też jest bardziej kontrowersyjny, niż Koro. Koro po prostu zajebiście freestyle'uje, ale szuka jeszcze na siebie pomysłu, jeśli chodzi o kontent, zainteresowanie i muzykę. Nie muszę też walczyć z nimi, bo jednak patrzę na to, że mam rozbudowany profil na Instagramie i można mnie zestawić z wieloma zawodnikami. Nie musi to być ktoś ze świata freestyle, mogę się zmierzyć też z Ponczkiem, bo ekipa z WK wie, kto to jest Filipek.

Zrzut ekranu 2021-10-17 o 21.23.17.png

CKM.PL: Jak wyglądają obecnie Twoje kontakty z Bedoesem? Podczas twojego i Ferrariego Face2Face zadzwonił i mocno namieszał, po czym potem nawoływał, by się pogodzić. Wyjaśnialiście sobie sprawę poza publicznością?

Filipek: Bedoes do mnie napisał, żeby się spotkać, ale odpowiedziałem mu, że raczej nie mam ochoty się z nim spotykać w takich okolicznościach. To było tak, że on najpierw do mnie napisał i ja mu nie odpowiedziałem, po czym na koncercie powiedział wszystkim, że wyciągnął do mnie dłoń i rzucił tam, by zrobić hałas byśmy się pogodzili. Wiem, że to samo było z Guziorem. Bedoes zadzwonił do jego menadżera i tam nie było dogadania, tylko stawianie warunków: jeżeli zrobisz to i to, to możemy się dogadać, a to na koncercie zostało przemilczane. Ja nie czuję od niego szczerych intencji i nie chcę mieć z nim wiele wspólnego. To też nie jest tak, że w każdym wywiadzie będę obrażał jego i jego ekipę, tylko po prostu nie chcę się z nim godzić, ponieważ wolę czuć do niego szczerą niechęć, niż na siłę szacunek, który potem będzie wykorzystywany w wielu sytuacjach na jego korzyść. Ja w ogóle poszedłem do niego w Giżycku, podałem mu rękę, a on mówił potem, że tego nie pamięta i był zmęczony, ale dla mnie to jest gówno prawda. Myślę, że gdyby Bedoes do mnie podszedł, a ja bym mu nie podał ręki, to miałbym gdzieś to w głowie bo to nie jest jakiś randomowy ziomek, tylko ktoś, z kim miałem wieloletnią spinę. Tak samo w drugą stronę, kiedy ja podszedłem do Bedoesa, wątpię by nie zarejestrował tego, że Filipek do niego podszedł. Uważam, że to jest sprytną grą z jego strony, a ja nie będę dokładał cegiełki do tego, by mu ratować PR. Nie chodzi o to, bym teraz na niego psioczył i życzył mu małych wyświetleń, że jest taki i taki. On dalej będzie miał duże wyświetlenia bo jest dobrym raperem, ale to, że tak słabo wypadł w rozmowie ze mną nie sprawia, że ja teraz w imię człowieczeństwa i wykorzystywania moich dobrych emocji odpuszczę i on wróci do łask. 

CKM.PL: Z perspektywy czasu... beef z Bedoesem więcej ci dał, czy jednak przysporzył problemów?

Filipek: Nigdy nie patrzyłem na ten beef tak, by on miał mi coś dać. Muzyka to muzyka, a beefy to beefy. Ktoś może być utalentowany w składaniu puchline'ów, a nigdy nie zrobić kariery muzycznej, tak jak wielu battle raperów z Ameryki. Ja nie wiem, czy on mi coś dał. Można powiedzieć o tej rozpoznawalności, w końcu mój diss ma osiem milionów wyświetleń, ale mnie to nie jara, że ktoś do mnie podchodzi i mówi "je*ać Bedoesa". Wolałbym, by ktoś podszedł i powiedział, że fajną płytę zrobiłem albo nawet "fajnie wystąpiłeś na Fame MMA", ale nie, że ktoś podchodzi z czystą nienawiścią do kogoś i to ma mnie z nim splatać. Na pewno dał mi taki moment w życiu, dzięki któremu jestem mocniejszy, bo moment, kiedy cała Polska patrzy ci na ręce, ciężko powtórzyć w jakimkolwiek innym etapie twojego życia i ciężko znów działać pod wpływem tego stresu. 

CKM.PL: Biorąc pod uwagę wyłącznie dissy, wygrałeś ten beef?

Filipek: Bedoes zrobił większą karierę, bo może jest bardziej utalentowanym raperem niż ja i umiał wykorzystać cały szum wokół niego, natomiast chyba jednoznaczne jest to, że wygrałem ten beef co potwierdza 90 proc. opinii publicznej. Widziałem jakieś sporadyczne głosy, które broniły jego dissów. Nie mogę powiedzieć, że były one złe, ale w beefie to ja się czuję zwycięzcą.

CKM.PL: Na czym stanęła wymiana zdań z Kartkym? Wyjaśnialiście sobie coś jeszcze prywatnie, czy ograniczyliście się do strzałów na Instagramie?

Filipek: Pisaliśmy prywatnie, ale zrozumiałem z tego jedynie jakiś alkoholowy bełkot, który ciężko rozszyfrować. Powiedziałem mu, że nie życzę sobie, by wycierał sobie ryja moją osobą. Dla mnie to skrajna bezczelność, by on do kogokolwiek się pruł przez internet, gdy wszyscy znają fakty o nim, tylko do niektórych te fakty docierały dużo później. Niektórzy byli też zbyt naiwni, zresztą tak jak ja. Wierzyli w to, że jest dobrym ziomkiem i kolegą. To tyle. Kartky mnie jeszcze zablokował i na tym się skończyła nasza internetowa znajomość.

CKM.PL: Ale znajomość z nim dużo Ci dała, prawda?

Filipek: Moment, w którym ja z nim robiłem muzykę, był takim najlepszym muzycznie momentem w moim życiu, bo z nikim nie czułem takiej chemii muzycznej, jak z nim. Generalnie uważam go za bardzo utalentowanego rapera, pomimo tego, że czasem mu się zarzuca grafomanię i to, że jego numery są wtórne. Każdego numery są wtórne, ale u Kartkiego to jeszcze bardziej jest widoczne, niż u przeciętnego rapera, jednak według mnie czasami ma on przebłyski geniuszu w muzyce. Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem te przebłyski nie równoważą się z tym, co w swoim życiu odjebał i że tak musi być, że każdy, kto w swoim życiu osiągnął ponadprzeciętny sukces muzyczny, musi być w jakiś sposób skrzywiony. Muzycznie nigdy mu niczego złego nie zarzucę, bo wiele dobrego pod tym względem dzięki niemu przeżyłem.

Zrzut ekranu 2021-10-17 o 18.24.23.jpg

CKM.PL: Po ostatniej walce skupiasz się teraz wyłącznie na muzyce? Czekamy na płytę "Gra na emocjach 2"?

Filipek: Chodzę na treningi kilka razy w tygodniu, ale nie chce, by sport był całym moim życiem. Moim życiem jest muzyka, a Fame MMA traktuję trochę jak taką maturę co roku, do której się przygotowujesz, kilka razy w tygodniu masz korepetycje, uczysz się, ale życie toczy się swoim torem. Jednak największą wartością w moim życiu jest muza, pomimo tego, że ostatnio jestem bardziej znany z Fame MMA, ale nie zamierzam zmieniać tego, że muzyka jest na pierwszym miejscu. Nawet, gdybym miał więcej zarabiać dzięki walkom czy działalności na YouTube. 

CKM.PL: Kiedy wychodzi preorder "Gry na Emocjach 2"?

Filipek: Wydaje mi się, że preorder ruszy pod koniec listopada, a cała płyta pod koniec stycznia. Dokładnie tak, jak rok temu wyszedł Gambit. 

CKM.PL: Ile kawałków wyjdzie przed puszczeniem płyty?

Filipek: Jestem dogadany z wytwórnią, że do końca roku wyjdą dwa klipy, a po nowym roku zaatakujemy jeszcze czymś przed premierą.

CKM.PL: Nie sądzisz, że QueQuality nie potrafi skutecznie wypromować swoich artystów i tacy ludzie, jak Miszel czy Przyłu nie robią takich wyświetleń, jakie mogliby i ich potencjał się marnuje?

Filipek: Najlepszy moment QQ był w 2016-2018 r., w momencie, kiedy był Guzior, Kartky czy PlanBe. Nowym zawodnikom ciężko powtórzyć sukces, ponieważ nie są tak zżyci, jak my byliśmy. My byliśmy tym pierwszym narybkiem QQ i zawsze to inaczej się trochę traktowało. Myślę, że wytwórnia mogła dużo stracić, gdy kolejni gracze zaczęli wychodzić na swoje i pokazali, że można coś robić bez czyjejś pomocy. Obecnie wydaje mi się, że najwięcej znaczy SBM. Zobaczymy w jaką stronę pójdzie wytwórnia. Dalej mamy wielu dobrych zawodników, dalej jest tam sam Quebonafide. Pytanie tylko, czy da się zrobić kolektyw ze zbioru indywidualności, czy po prostu pozwolić im robić wszystko na swoją rękę. Jeżeli chodzi o samą promocje, to QueQuality robi wszystko na niezwykle wysokim poziomie. Kiedy mówisz, że chcesz taki bit – nie ma problemu. Kiedy mówisz, że masz taką wizję na klip – nie ma problemu. Kiedy potrzebujesz zaliczki, bo żyjesz z rapu i nie chcesz iśc do pracy – nie ma problemu. Z biegiem czasu zmieniła się koniunktura i też za dużo graczy odeszło na swoje, żeby ludzie tego nie zauważyli i nie dopisali do tego jakiejś większej ideologii. Myślę, że problemem jest to, że QQ nie jest kolektywem, jak właśnie SB Maffija i brakuje spotkań w stylu Hotel Maffija. Brakuje też samego Quebonafide w tym wszystkim. Nie jest problemem to, jak działa wytwórnia i ludzie w nią zaangażowani, bo dają z siebie bardzo dużo i są wyjątkowymi profesjonalistami, tylko brakuje pierwiastka zespołu w tym wszystkim.

CKM.PL: Nie planowałeś odłączyć się od QueQuality i pójść na swoje?

Filipek: Mam ważny kontrakt z QQ i dobrze mi się z nimi działa. Planuje jakieś tam swoje ruchy i muszę zobaczyć, jak nowa płyta się przyjmie i muszę się spotkać z przedstawicielami wytwórni, by obgadać plany na następny rok. Wtedy pewnie podejmiemy decyzje. Wszystkie furtki są dla mnie otwarte, ale wiem, że tym są moi przyjaciele, którzy wiele lat ze mną współpracują i wiele pieniędzy zainwestowali w to, bym był, gdzie jestem teraz. Nawet, gdy na samym początku nie byłem mile widziany przez audytorium tej wytwórni, to we mnie uwierzyli i na mnie stawiali. Jeżeli miałoby dojść do tego, że się od nich odłączę, to musiałaby to być przemyślana decyzja, w zgodzie ze wszystkimi osobami. 

CKM.PL: Wydałeś już nie kilka, a kilkanaście płyt. Daje to multum kawałków, które niekiedy wydawane były w naprawdę ekspresowym tempie. Nie sądzisz, że taka ilość mogła mieć negatywny wpływ na jakość muzyki, którą tworzyłeś?

Filipek: Niestety tak to działa. Im jestem jednak starszy, staram się bardziej przemodelować swój tryb działania. Jestem audiofilem. Czuję muzykę i kiedy słyszę bit, to po prostu mam ból dupy, że mam go oddać komuś innemu, a sam pod niego nie nagrać. Tylko, że faktycznie u mnie tych kawałków jest za dużo i czasami mam problem z tym, by oddzielić ziarno od plew. Faktycznie kilka swoich płyt mógłbym sobie odpuścić. Może też jest problem w tym, że ja nie potrafię siedzieć i patrzeć, jak niektórzy artyści wydają kawałki i zdobywają kolejne pozycje w karcie "na czasie", a ja siedzę i myślę, że sam chce ruszyć, grać koncerty i robić muzykę, a koniec końców tylko się wkurwiam i myślę: ok, wydałem płytę rok temu i co, dopiero za rok mam wydać kolejną? Jestem też taką osobą, która za mało daje sobie czasu na progres i jestem zbyt uzależniony od odbioru swojej twórczości i moje poczucie własnej wartości często zależy właśnie od tego.

Wywiad przeprowadzony w lokalu ATRAKCJA we Wrocławiu


Dodał(a): Konrad Klimkiewicz / fot.: CHOJRAK MEDIA Środa 20.10.2021