Fałszywy generał miał w domu prawdziwy arsenał

Niemiec, podszywający się pod Ukraińca i mieszkający w Polsce – prawdziwa mieszanka wybuchowa. Taka persona nie mogła umknąć uwadze policji. W jego mieszkaniu funkcjonariusze znaleźli arsenał, który mógłby wyposażyć prywatną armię. Jednak fałszywy generał nie pilnował swoich skarbów...
arsenał.jpg
Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, którzy zazwyczaj zajmują się przestępczością pseudokibiców, dostali informację o mężczyźnie podającym się za ukraińskiego generała. Mimo że jego zainteresowania odbiegały od piłki nożnej, funkcjonariusze i tak postanowili go sprawdzić.

SPRAWDŹ: Wozy wojskowe i silniki rakietowe przeciwko koronawirusowi

Po wstępnym śledztwie okazało się, że pogłoski były prawdziwe, a policjanci podjęli decyzję o złożeniu wizyty mężczyźnie. “To, co zobaczyli, mocno ich zaskoczyło. W mieszkaniu podejrzanego znaleźli 27 różnych egzemplarzy broni. Niektóre egzemplarze były na ostrą amunicję bojową. Znaleziono także dokumenty z cechami ukraińskich urzędów. Podczas przeszukania od razu w oczy policjantów rzucił się widok granatów. Wyglądały idealnie, jak prawdziwe. Wdrożono nawet specjalną procedurę. Wówczas na miejsce przyjechała specjalna ekipa pirotechników z SPKP z Poznania. Po wykręceniu zapalników okazało się, że na szczęście były to perfekcyjnie wykonane repliki" – komentuje Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.



Właściciela imponującego arsenału nie zastano w domu. Drugiej grupie policjantów udało się go namierzyć w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Nie należało to do najtrudniejszych zadań, bo “generał” spacerował w mundurze ukraińskiej armii. Po wylegitymowaniu mężczyzny okazało się, że jest Niemcem mieszkającym na stałe w Polsce.

W mgnieniu oka został zdegradowany i postawiono mu zarzuty nielegalnego posiadania broni. Na jaw wyszło także, że znęcał się nad rodziną. Na wniosek policji i prokuratury został aresztowany, a za bezprawne zebranie takiej militarnej kolekcji, grozi mu nawet 8 lat więzienia.


Dodał(a): Konrad Siwik / fot. policja Środa 22.04.2020