Duszenie Wardęgi – prowokacja czy interwencja?

Wardęga po raz kolejny ma problemy z policją. Tym razem naraził się stróżom prawa nie w stolicy, a w Krakowie. A przy okazji nagrał filmik z trudnymi sprawami youtubera, zadającego sobie pytanie „dlaczego ja?”.

wardega-policja.jpg

Sylwester Wardęga, który zaistniał jako międzynarodowy prankster za sprawą psa pająka pojechał nagrywać kolejne wideo do Krakowa. Próbując dostać się na parking koło Galerii Krakowskiej, wjechał na teren przeznaczony jedynie dla autobusów. Nim zdążył go opuścić, przy jego pojeździe stał ochroniarz żądający zapłacenia 80 złotych mandatu. Youtuber odmówił i zgodził się na wezwanie policji. Po czym wprowadzony został element humorystyczny. „Co ty. Niech sobie popisze. Chcieli się bawić, to niech sobie popiszą. Się pisać nauczą. I będzie policja wiedziała jak się pisze. Gdybym tak brał mandaty, to by oni się odzwyczaili pisania.” Takie słowa wypowiedział Wardęga na propozycję operatora, aby przyjąć mandat. I taki był początek zabawy, bo późniejsze wydarzenia mają z zabawą niewiele wspólnego. Policjanci prowadzili youtubera do radiowozu, przed którym Wardęga stawiał bierny opór. Stróże prawa zdecydowali o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego.

Sonda

Interwencja czy prowokacja?


Całość została utrwalona na taśmie przez operatora i tak otrzymaliśmy filmik przypominający swoją konwencją tanie produkcje telewizyjne, typu "Dalczego ja?" czy "Pamiętniki z wakacji". Przedstawiane wydarzenia przerywane są wypowiedziami Wardęgi mówiącego, co o tym wszystkim myśli. Realizacja wzbudziła już wiele kontrowersji. Zobaczcie dlaczego i powiedzcie, czy to rzeczywiście była pułapka zastawiona na youtubera, czy prowokacja w celu powiększenia liczy lajków.



Dodał(a): Roman Cypryński Środa 18.01.2017