Deser Kanibala
Myślisz, że Hanibal Lecter, genialny filmowy ludożerca, jest tylko fikcją? Mylisz się! Świat zna dużo bardziej odrażających od niego szaleńców.
KONESER DZIECI
Jedną z głównych inspiracji dla postaci Hannibala L. był Amerykanin Albert Fish, dobrotliwie wyglądający starszy pan, posiadacz imponujących siwych wąsów. „Lubię dzieci. Są smaczne” – wyznał podczas wstrząsającego procesu w 1935 roku, w którym był sądzony za zamordowanie i skonsumowanie dziesięcioletniej dziewczynki. „Zjedzenie jej całego ciała zajęło mi dziewięć dni. Jakże słodka i delikatna była jej mała dupcia upieczona w piekarniku!” – z przejęciem opisywał swe makabryczno–kulinarne dokonania Albert Fish. Co jeszcze straszniejsze, nie była to jedyna ofiara konesera świeżego ludzkiego mięsa. Sam kanibal twierdził, że zjadł co najmniej jedną osobę w każdym amerykańskim stanie (w tamtym czasie USA składały się z 48 stanów). Chociaż ta liczba jest niemal na pewno przesadzona, to zostało udowodnione, że na swoim sumieniu i w swoim żołądku Fish miał co najmniej czworo ludzi. „Zrobiłem gulasz z jego uszu, nosa, kawałków twarzy i brzucha. Dodałem cebulę, marchew, rzepę, seler, sól i pieprz. To było pyszne!” – zdradził swój przepis na pewnego czteroletniego chłopca smakosz Albert niedługo przed tym, jak sam zginął, stracony na krześle elektrycznym
KREW WE FLORENCJI
Akcja powieści i filmu „Hannibal” (kontynuacji „Milczenia owiec”) toczy się głównie we włoskiej Florencji. Nieprzypadkowo. Właśnie w tym mieście między rokiem 1981 a 1985 działał przerażający seryjny morderca, polujący na tulące się w samochodach zakochane pary. Przy czym do mężczyzn po prostu strzelał z Beretty kal. 5,6 mm, a kobietom po śmierci dodatkowo wycinał nożem... pochwy. W ciągu pięciu lat „Potwór z Florencji” zaatakował w ten sposób sześć par i zamordował 12 osób (choć raz, zapewne omyłkowo, byli to dwaj geje i wtedy nikt nie został dodatkowo okaleczony). Do listy jego ofiar dolicza się też dwie pary zabite w podobny sposób w latach 60. i 70., co daje w sumie 16 ofiar. Mimo tylu zbrodni do dziś nie wiadomo, kim tak naprawdę był „Potwór z Florencji”. Wprawdzie w 1994 roku został za nie skazany Pietro Pacciani, grubawy farmer spod Florencji, półanalfabeta, jednak wkrótce sąd apelacyjny uniewinnił go ze wszystkich zarzutów. Nie wiadomo też, co seryjny morderca robił z wyciętymi żeńskimi organami. Motywu konsumpcji oficjalnie nie wykluczono.
RADZIECKI TROP
Fikcyjny Hannibal Lecter odkrył swoje mordercze skłonności po tym, jak w czasie II wojny światowej litewscy kolaboranci ugotowali zupę z jego młodszej siostrzyczki – karmiąc nią także młodego Lectera. O zgrozo, ta przerażająca historia wcale nie jest taka nieprawdziwa... Andriej Czikatiło, późniejszy „Rzeźnik z Rostowa”, wielokrotnie słyszał od swej matki opowieści o zamordowaniu i zjedzeniu jego brata Stepana podczas Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 30. XX wieku. Był to jeden z impulsów, które w latach 80. tegoż wieku skłoniły go do zabicia 53 osób, głównie kobiet i dzieci – niektóre z nich też sam zjadł. Rodzinny koszmar Czikatiła nie był zresztą jedynym wzorcem z obszaru dawnego ZSRR dla Hannibala Lectera. Fikcyjnego kanibala konesera zaskakująco przypomina Nikołaj „Stalowy kieł” Dżumagaliew, który, też w latach 80., ale w Kazachstanie i Uzbekistanie, zamordował około stu ludzi. „Był absolutnie normalny, oprócz tego, że uwielbiał smak kobiecego mięsa. Przyrządzał z nich wykwintne potrawy, które potem serwował niczego nieświadomym znajomym” – stwierdził Jurij Dubjagin, policjant, który złapał Dżumagaliewa i postawił go przed sądem. Na marginesie, „Stalowemu kłowi” udowodniono tylko 7 morderstw, uniknął kary śmierci i podobno odzyskał wolność...
PSYCHOLOGIA MORDU
Cokolwiek złego by o nim mówić, to Ted Bundy nie był kanibalem. Owszem, między 1974 a 1978 rokiem ten przystojny i inteligentny psycholog zamordował w USA ok. 30 młodych kobiet, wielu z nich piłką do metalu odciął głowy, z niektórymi bezgłowymi zwłokami kopulował – ale nikogo nie zjadł. Jednak pisarz Thomas Harris był jednym z widzów na procesie Bundy’ego i nadał jego cechy nie tylko samemu Lecterowi, ale i Buffalo Billowi – fikcyjnemu seryjnemu mordercy, którego uwięziony Hannibal pomagał zza krat ścigać FBI. „Zbiegiem okoliczności” skazany na śmierć Ted Bundy też przekazywał swoje analizy śledczym poszukującym w realnym świecie tajemniczego „Mordercy znad Green River”, który w latach 80. i 90. zabił co najmniej 48 kobiet. I choć w tym wypadku przedstawicielem prawa kontaktującym się z błyskotliwym kryminalistą nie była seksowna agentka FBI o urodzie Julianne Moore czy Jodie Foster – lecz siwy okularnik, doktor kryminologii, Robert D. Keppel – to „Mordercę znad Green River” w końcu schwytano. Chociaż stało się to już po egzekucji Teda Bundy’ego
NIE JEDZCIE GRUBASÓW
„Hannibal Lecter Andów złapany!” – krzyczały w 1999 r. czołówki gazet i telewizyjne newsy w Wenezueli. Dorangel Vargas, długowłosy, brodaty mieszkaniec górskiego miasta San Cristobal, w ciągu dwóch lat zamordował i skonsumował co najmniej 10 swych rodaków. I wcale się tego nie wstydził. „Oczywiście, że jem ludzi. To równie proste, jak jedzenie gruszek” – przyznał podczas jednego z wielu wywiadów, których udzielił po aresztowaniu. Okazało się też, że wenezuelski kanibal ma wyrafinowany kulinarny gust. Mężczyźni smakowali mu o wiele bardziej niż kobiety. Nie jadł jednak ludzi otyłych (bo mają za dużo cholesterolu) ani starszych (bo ich mięso jest zbyt twarde). Dodatkowo przy posiłkach omijał dłonie, stopy oraz jądra (jego zdaniem nazbyt brudne). „Moje ulubione ludzkie kawałki to uda i łydki. Robię też bardzo smaczny język duszony z warzywami, a z oczu gotuję zdrową i pożywną zupę” – zachwalał swą kuchnię Dorangel Vargas. Niestety nie zdradził, czy, tak jak jego idol Lecter, popijał do tych wyszukanych potraw włoskie wino Chanti.
DUSZA CZŁOWIEKA
Łysa czacha, niechlujny zarost, tatuaże na twarzy. Francuz Nicolas Cocaign nie wygląda na godnego następcę eleganckiego Hannibala Lectera. A jednak! Monsieur Cocaign (skazany za jakieś drobiazgi) pokłócił się z innym współwięźniem o to, kto zapchał ich wspólną toaletę. Od słów przeszedł do czynów i udusił przeciwnika. Po czym... rozkroił scyzorykiem jego klatkę piersiową, wyłamał żebro i wyciął płuco. Do płuca dodał cebulę, oliwę z oliwek oraz przyprawy, całość ugotował na więziennej kuchence i ochoczo spożył. „Miałem nadzieję, że w ten sposób posiądę jego duszę” – wyznał przed sądem w 2010 roku. Gdy Nicolas Cocaign siedział za zwykłe przestępstwa, do jego celi nie zaglądali nawet strażnicy. Teraz, gdy już jest słynnym kanibalem, z pewnością z prośbą o pomoc w jakimś śledztwie ruszą do niego tabuny gorących francuskich policjantek...