Pokaz siły

Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby Borys Szyc został następnym Bondem.
Borys Szyc

CKM: Borys, jaki widziałeś dobry film?
Borys Szyc: Sporo widziałem, parę oscarowych było dobrych, np. „Lektor”. Takie filmy lubię – bohaterem jest aktor i historia, którą opowiada.

CKM: Widziałeś ostatniego Bonda?
B.S.: Widziałem. Poprzedni bardziej mi się podobał. Ale ja lubię Bondy i Daniela Craiga. Nie wiem, czy to jego zasługa, czy też zmieniło się pojmowanie, jak Bond powinien wyglądać – w każdym razie 007 nie jest już tylko pachnący i zawsze wyprasowany. Widać, że naprawdę obrywa. Uczłowieczył się ten Bond.

CKM: Dresiarz Silny, grany przez ciebie bohater filmu „Wojna polsko–ruska”, ma coś z Daniela Craiga...
B.S.: Czy ja wiem? Moim zdaniem, panowie się różnią. Craig jest kamienny w wyrazie, no i ma usta jak Angelina Jolie (śmiech). Chyba że uznamy, iż jaki kraj, taki Bond. Nasz jest z blokowiska.

CKM: Jak ci się podobało  życie w dresie?
B.S.: Jest wygodne (śmiech).

CKM: Doceń wysiłek Daniela Craiga, który na planie musi uwijać się w smokingu...
B.S.: Oczywiście, doceniam. Ale zastanawiam się, z czego te jego ciuchy są uszyte – chyba z lycry. A dres to – podkreślam – bardzo wygodny wynalazek. Polecam, szczególnie do pracy na planie (śmiech).

CKM: Zostałeś przed realizacją „Wojny...” poddany ostrym treningom, żeby zyskać sylwetkę osiłka...
B.S.: Mój trener, Darek Brzeziński z klubu Sinnet, opracował dla mnie dietę połączoną z treningami. Chodziło o spalenie tłuszczu i zrobienie ze mnie kogoś wyżyłowanego, kto jest wręcz napakowany energią.

CKM: Do czego byłeś zmuszany?
B.S.: Podstawą była dieta. Codziennie dostawałem pięć pojemników z jedzeniem, każde danie co trzy godziny. Musisz spalać więcej, niż zjesz. Chodzisz więc bezustannie głodny i modlisz się, żeby te trzy godziny już minęły i żebyś znowu mógł coś zjeść.

CKM: Wyglądasz teraz bez koszulki jak Daniel Craig?
B.S.: Zazdroszczę sobie, oglądając ten film (śmiech).

CKM: Czyli wyrzeźbiona sylwetka to już czas przeszły?
B.S.: Po prostu wróciłem do normalnego życia. Żeby utrzymać taki wygląd, trzeba być niesamowicie restrykcyjnym.

CKM: Masz reputację ostrego konsolowca. W jakiej grze nie miałbym szansy ci dokopać?
B.S.: Jestem dobry w strzelankach typu „Gears Of War”. Ostatnio wkręciłem się również w strategię „Halo Wars”. Naprawdę nieźle idzie mi też w wyścigach samochodowych. A więc gdybyś chciał się pościgać – zapraszam.

CKM: Uchodzisz za osobę, która ma zaraźliwy śmiech. Co cię śmieszy?
B.S.: Lubię humor abstrakcyjny, czarny. Z rzeczy współczesnych niesamowicie bawi mnie serial „Mała Brytania”. Lubię łamanie zasad i obserwowanie, jak ludzie się oburzają.

CKM: Lubisz ekstremalne szarże w stylu Sashy Barona Cohena?
B.S.: Bardzo!

CKM: Jesteś w stanie wyobrazić sobie siebie w roli Borata?
B.S.: Zastanawiałem się nad tym wiele razy, ale chyba nie miałbym tyle odwagi. Mnie to niesamowicie śmieszy, ale zarazem żal mi ludzi, których wkręca w swoim filmie. Ja chyba nie umiałbym tak, za dobrze jestem wychowany (śmiech).

CKM: Mówi się,  że nawiązujesz świetny kontakt z kobietami...
B.S.: Myślę,  że dotyczy to nie tylko kobiet, generalnie nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktu z ludźmi.

CKM: Przypominasz sobie najbardziej żałosne próby podrywu?
B.S.: Oczywiście! Znam siebie i wiem, że kiedy naprawdę mi zależy, robię z siebie idiotę. Zmieniam się w Borysa z podstawówki, który udaje Michaela Jacksona, podskakuje, robi idiotyczne żarty, próbuje wszystkich metod i stosuje je jednocześnie (śmiech). Odcina mi się mózg. Lecę na oślep: śpiewam, tańczę, piszę wiersze, jeżdżę konno – pełen pakiet. Próbuję nad tym panować, bo wiem, że są sposoby, które rzeczywiście działają i trzeba się ich trzymać.

CKM: Co w takim razie działa?
B.S.: Kobiety trzeba słuchać, poświęcać jej dużo czasu i sprawić, że poczuje się wyjątkowa. Nie chodzi o to, żeby miała poczucie, iż siedzi obok wyjątkowego faceta. Oczywiście, zawsze działają kwiaty, ale całość musi być podana w nowoczesnym opakowaniu. Jest też jedna rzecz, która działa na te naprawdę fajne kobiety. To intelekt – dzięki niemu nie musimy być wyrzeźbieni i ubrani w modne ciuchy. Myślę,  że większość najfajniejszych kobiet w Polsce wolałaby przebywać nie z gwiazdorem z okładki, ale z Leszkiem Kołakowskim.

CKM: Oraz z redaktorami miesięcznika CKM!

Dodał(a): Andrzej Chojnowski Piątek 23.09.2011