7 razy wygrał życie, raz w lotto

Siedem razy oszukał śmierć, m.in. w katastrofie lotniczej i kolejowej. Po wszystkich próbach wygrał główną nagrodę w lotto. Nazywany jest największym szczęściarzem i pechowcem jednocześnie.
frane-selak.jpg

Frane Selak to chorwacki emeryt, który kiedyś uczył muzyki. Dziś ma 85 lat, ale już w wieku 1962 roku mógł po raz pierwszy zakończyć swój żywot. Łącznie uszedł śmierci spod kosy siedmiokrotnie, co dało mu przydomek największego szczęściarza świata. Prócz tego, że uszedł z życiem z niewyobrażalnych zdarzeń, wygrał główną nagrodę w lotto.

Śmierć pierwsza
Zimą 1962 roku Frane Selak podróżował pociągiem z Sarajewa do Dubrownika. Wypaczone tory spowodowały, że skład zjechał ze skarpy do lodowatej wody. Wszyscy pozostali pasażerowie (17 osób) zginęli, nauczyciel dopłynął do brzegu. Poza złamaną ręką, nie doznał innych obrażeń.

Druga gra o życie
Rok później wybrał samolot, jako bezpieczniejszy środek transportu. Oczywiście los go naprostował i udowodnił, że nie ma znaczenia, czym Frane będzie się przemieszczał. W pewnym momencie oba silniki przestały działać. Aeroplan zaczął spadać bezwładnie, ale wadliwe drzwi wypadły z zawiasów i ciśnienie wyssało Selaka ze środka. Tu zaliczylibyśmy mu trzecią wygraną ze śmiercią, bo zastanawiamy się jak jego organizm wytrzymał świadomość swobodnego spadania na ziemię bez spadochronu… Szczęśliwie wylądował na stercie siana, która zamortyzowała upadek. Poza lekkimi stłuczeniami, nie miał poważniejszego urazu. 19 innych osób z samolotu zginęło.

Śmierć po raz trzeci
1966 rok – czas na kolejną zmianę środka lokomocji. Frane wybiera autobus. Los karci go za próbę oszukania przeznaczenia. Na oblodzonym moście, pojazd przebija barierę i spada do rzeki w dolinie. Cztery osoby giną, ale Sela z lekkimi rozcięciami i siniakami dopływa do brzegu.



Czwarta szansa
W 1970 roku, z braku alternatywnych środków lokomocji, Frane kupuje auto i postanawia przemieszczać się tylko nim. Karma drwi z niego nieustannie, bo na prostej drodze, w samochodzie zapala się silnik. Nauczyciel w trakcie jazdy wyskakuje, auto po ujechaniu paru metrów wybucha. Kurtyna opada.

Piąte pukanie kostuchy

Chorwat nie miał pomysłu na kolejne zmiany sposobu przemieszczania się, więc został przy własnym aucie, nowszym. Na rozgrzany silnik wylał się olej z uszkodzonej pompy paliwowej. Płomienie osmaliły Frane`a przez kratki wentylacyjne. Opalony jak pieczony prosiak Selak nie miał owłosienia na głowie, ale przeżył. Rzecz działa się trzy lata po poprzednim wypadku.

Szósty zamach
Rok 1995 również nie był szczęśliwy dla naszego bohatera. Tym razem przemieszczał się na nogach, bo co mu pozostało… Naiwność Frane`a naprostował los za pomocą autobusu, pod którego koła wepchnął nauczyciela. Potłuczony i posiniaczony Chorwat otrzepał się po wypadku i poszedł do domu.

Ostatnia, ale nie ostateczna śmierć
W 1996 Frane jechał górską drogą. Nie kamienie, nie lawina błotna, a inny uczestnik ruchu drogowego pchnął go w objęcia kostuchy. By uniknąć kolizji Selak ominął nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę ONZ i przebił barierki zabezpieczające. Jego auto spadło 90 metrów w dół, by na końcu zamienić się w kulę ognia. Chorwat nie miał zapiętych pasów i to uratowało mu życie. Uderzenie w balustrady wycisnęło go z wozu.


Nagroda za wytrwałość
Z swoje siedem śmiertelnych przygód Frane został wynagrodzony przez los w 2003 roku, dwa dni po 73 urodzinach. Jego szczęśliwy kupon na loterii dał mu 1 110 000 dolarów. Za kasę kupił dwa domy, łódź, a resztę oddał bardziej potrzebującym. Pewnie asekuracyjnie, by karma nie skarała go za chciwość.

Istnieje teoria tłumacząca wytrzymałość Frane`a na ból, cierpienie i strach, których doznawał przez ponad 30 lat. Pan Selak był pięciokrotnie żonaty, zatem uodpornił się na stres i jego serce siedmiokrotnie wytrzymało zaglądanie śmierci prosto w oczy.




Dodał(a): gianni Poniedziałek 05.05.2014