Zimna wojna: Innsbruck Fun
GDZIE SIĘ BAWIĆ I PIĆ
Temat najważniejszy. Na samym wstępie wspaniała informacja. Innsbruck jest zdecydowanie najtańszym ze wszystkich alpejskich kurortów. Wjazd na imprezę i jakiś mało wyszukany drink to koszt raptem 3—6 euro. Bać się o siebie nie musisz. Tyrol to region mocno konserwatywny i nie uświadczysz w nim żadnych gej—barów. Żyć, nie umierać. Polecamy szczególnie Maria—Theresien—Strasse, na której mieszczą się najciekawsze kluby w mieście, np. Wild Club. Po całonocnej balandze żadnego z kumpli nie dziwiło, że pomyliliśmy rękawiczki ze skarpetkami.
GDZIE JEŹDZIĆ
W sumie to nie opłaca się zakładać nart na nogi. Szczególnie po paru piwach. Czemu? Straż na stoku tylko czeka, by wlepić ci mandat za rzekome stwarzanie zagrożenia. Jeśli już musisz, polecamy wykupienie skipassa Olimpia SkiWorld, który otworzy przed tobą chyba najciekawsze wyciągi w Innsbrucku i okolicach. Koszt takiego cuda to około 20 euro na dobę. My się nie narażamy i zostajemy w barze.
GOŁY FAKT!
1830 - w tym roku Austriacy uznali keczup za lekarstwo. Szybko zmienili zdanie
DOBRE RADY
- Nad polskim morzem zygzakami wracasz po nocy do hotelu z
piwem w ręku? W Austrii policja od razu cię zatrzyma i reszta nocy może być
mało sympatyczna.