Początek sławy – wywiad ze Smolastym

Wciąż wschodząca, ale z pewnością już gwiazda polskiej muzyki. Albo inaczej: 23-letni gość, którego obecność na scenie sprawia, że młode dziewczyny tracą rozum. Smolasty, czyli Norbert Smoliński, na scenie muzycznej zrobił już całkiem sporo, ale ma chrapkę na dużo więcej. Nam opowiada m.in. o tym, do czego zdolne są jego fanki, od czego jest uzależniony (a od czego nie jest) i czemu to ważne, żeby się dobrze ubierać.
smol.jpg

Czy muzykę robi się po to, żeby podrywać dziewczyny?
Smolasty:
To na pewno jeden z czynników, który jest bardzo miły...

Nie ściemniaj. W jakim stopniu – w procentach?
S.:
Trzydzieści procent. Pozostałe siedemdziesiąt to już pasja i naturalne endorfiny, których dostarcza mi muzyka: fani, koncerty, nagrywanie w studio. To są niezaprzeczalnie najważniejsze rzeczy. Dziewczyny są wisienką na torcie.

Fanki na ciebie lecą?
S.:
Aktualnie jestem w takim momencie w życiu, że nie szukam dziewczyn – że tak je nazwę – pokoncertowych. Ale nie ukrywam, że był taki czas, kiedy bardzo mi to sprzyjało. Dużo dziewczyn do mnie podbijało i nadal podbija. Zmieniło się tylko to, że teraz nie jestem nimi zainteresowany.

Od początku podrywałeś na muzykę?
S.:
Chodziłem do klubów i świrowałem, że jestem w trakcie rozpoczynania kariery, która za jakiś czas eksploduje. Bardziej chodziło o bajerowanie niż o rzeczywisty blask, który ode mnie bił, ale na szczęście wyszło na to, że nie kłamałem.

[…]

Sława daje kopa?
S.:
Jasne! Tym bardziej że jestem osobą, która potrzebuje bodźców zewnętrznych. Jeśli przez tydzień siedzę w domu i nic się nie dzieje, to popadam w depresję. Ale z drugiej strony sława bywa tez uciążliwa – na przykład nie mogę obecnie spokojnie wejść do centrum handlowego.

Przez fanki?
S.:
Nie uwierzyłbyś, do czego mogą być zdolne młode dziewczyny! Miałem kiedyś taką sytuację, że grałem koncert dla paru tysięcy ludzi. Po występie robiłem sobie zdjęcia z chętnymi, ale w pewnym momencie powiedziałem, że mam dosyć. Wtedy przy barierce zauważyłem dziewczynę, która wyglądała, jakby miała wściekliznę. Kiedy zobaczyła, że odchodzę, wskoczyła na barierkę i aż dwóch ochroniarzy wyglądających jak strongmani musiało ja powstrzymywać. Jednego z nich ugryzła w ramię, w okolicach bicepsa. Na marginesie, krzyknął jak kobieta...

[…]

Pytanie z innej beczki: co to za pigułka na twoim języku na okładce płyty „Fake Love”?
S.:
Pigułka szczęścia (śmiech)! Taka, która powoduje euforię. Może po prostu miłość? Jedni zobaczą w tej tabletce pudrowy cukierek, inni symbol miłości, kolejni symbol zepsucia, a jeszcze inni pigułę do wzięcia przed imprezą. Właśnie taki niejednoznaczny efekt chciałem uzyskać – dla jednych ta okładka jest cukierkowa, a dla innych wulgarna.

To był tylko fragment wywiadu, którego Smolasty udzielił magazynowi CKM. Resztę rozmowy znajdziesz tylko w nowym listopadowym numerze CKM – już w sprzedaży!

ckm-11-18-9d0d44b8672c24937079ae02113f028e_718536.jpg

Kup CKM przez internet: zamawiając prenumeratę na cały rok dostaniesz dwa numery za darmo i dodatkowy prezent gratis. KLIKNIJ TUTAJ.


Dodał(a): Radosław Pulkowski/ fot. Łukasz Falkowski Piątek 02.11.2018