Spływ „kajakowy” dla twardzieli

Spływy kajakowe w górach to wielka frajda. Tym bardziej, gdy kajak zamienisz na prawdziwą, zbitą z drewnianych pali tratwę i będziesz na niej stał niezabezpieczony niczym.
splyw-otw.jpg

Japonia
to dość specyficzny kraj i nigdy nie przestanie nas zaskakiwać. Jednak w tym całym zalewie niemieszczących się w naszych głowach dziwactw, w rodzaju wirtualnej maszyny do seksu czy lasek paradujących po mieście z majtkami założonymi na głowę, znalazło się coś, co naszym zdaniem nie tylko nie jest nienormalne, ale wręcz można by nazwać „fajnym”. A nawet zajebistym!

Tym czymś jest spływ kajakowy na rwącej, pełnej małych wodospadów i ostrych skał górskiej rzece. I teoretycznie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kajaki są tu zastąpione przez prawdziwe, znane z filmów podróżniczych, zbite z drewnianych pali tratwy.

Tratwy, wyposażone jedynie w dwie barierki, między którymi uczestnicy spływu po prostu stoją, za dodatkowe zabezpieczenie mając jedynie wątły kapok i mglistą wizję pomocy ze strony któregoś z przewoźników. Ci zaś, nawiasem mówiąc, stoją na dwóch pierwszych tratwach kompletnie bez żadnych zabezpieczeń, a przed znalezieniem się w rwącej rzece i roztrzaskaniem się o skały chroni ich wyłącznie ich własny zmysł równowagi i znajomość sztuki raftingu.





Dzięki temu uczestnicy mogą poczuć się jak XVII-wieczni flisacy transportujący towar rzeką i, cholera, to wszystko wygląda jak naprawdę świetna zabawa, a na samą myśl o czymś takim aż przyjemny dreszcz ekscytacji przebiega po naszych plecach. Zwłaszcza gdybyśmy mogli brać udział w takim spływie w roli przewoźnika.

Japonia to naprawdę specyficzny kraj. Ale w końcu udało nam się znaleźć coś, co jest dziwne, jednak w tych dopuszczalnych granicach „fajności”.




Dodał(a): Jakub Rusak Środa 03.08.2016