Michał Materla [wywiad]

Czekasz na kolejną galę KSW? Przekonaj się dziś, że Michał Materla jest nie tylko mistrzem MMA wagi średniej, lecz także sympatycznym facetem. Oto nasza rozmowa o seksie, tańcu i hipsterach.
materlaSG1111.jpg
CKM: Gdy widzisz zdjęcia pięknych dziewczyn, to... 

MICHAŁ MATERLA: Zachwycam się ich pięknem. Kobiety to zjawiskowe stworzenia i nierzadko podnoszę sobie poziom testosteronu, podziwiając np. sesje w CKM. To zupełnie normalne i nie kłóci się z miłością do mojej kobiety. Na szczęście mam wspaniałą żonę, która nie jest typem chorobliwej zazdrośnicy. Potrafię w jej obecności pochwalić cielesne cechy innej dziewczyny i nie ma z tym najmniejszego problemu – ma świadomość, że mogę patrzeć na piękne kobiety, lecz najpiękniejsza zawsze będzie ona. To ją najbardziej komplementuję i rozpieszcza. 

CKM: Czy umiejętności parterowe przydają się w łóżku? 
MICHAŁ MATERLA: Jak najbardziej! Wiadomo, że „chwytacze” są bardzo wygimnastykowanymi sportowcami, a to chyba plus w sypialni, prawda? Jest wiele technik z brazylijskiego jiu–jitsu, które świetnie można przełożyć na grę wstępną. Swoją drogą można posunąć się dalej i stwierdzić filozoficznie, że to wcale nie piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie, lecz właśnie walki w parterze, skoro cała uprawiająca seks część ludzkości stosuje elementy parterowe. 

CKM: Seks już omówiliśmy. A co ze słowami „drugs & rock’n’roll”? 
MICHAŁ MATERLA: Od dzieciaka zawsze na pierwszym miejscu stawiałem sport, chociaż przyznam, że jako nastolatek przeżyłem okres buntu. Trwał około pół roku, było olanie treningów, jakieś popijanie itp. Ale na szczęście szybko się ocknąłem i stwierdziłem, że to niefajne. Póniej, już jako dorosłemu człowiekowi zdarzało mi się pić alkohol średnio dwa razy w roku. Jednak, co wyznam ze wstydem, konsumowałem go wówczas w sposób „zerojedynkowy” – do upadłego, padając pod stół. Typowo polskie zero kultury picia. Jakieś cztery lata temu przeprowadziłem sam ze sobą poważną rozmowę i od tamtego czasu jestem totalnym abstynentem. Z używek wyłącznie sport – takie podejście do życia polecam wszystkim. I podkreślam, że nie chodzi tylko o treningi MMA, uwielbiam poznawać inne dyscypliny: czy to squasha, czy tenis ziemny i stołowy. Mówię ci – niedługo będę grał w ping ponga niczym Forrest Gump! No a póniej dorobię się takiej fortuny, jak on. 

CKM: No ale co z tym rock’n’rollem? 
MICHAŁ MATERLA: Jestem tak wyluzowanym gościem, że świetnie odnajduję się w imprezowym towarzystwie, w którym tylko ja nie piję alkoholu. Oczywiście do chwili, w której nie jestem już w stanie ogarnąć stanu współimprezowiczów, wówczas po prostu wracam sobie do domu. No, a jeśli rock’n’roll mogę skojarzyć się z tańcem, to jestem na tak! Na weselach jestem prawdziwym królem parkietu. Wywijam wówczas z żoną niczym John Travolta z Umą Thurman. Normalnie zrywam obcasami parkiet! 

CKM: Brody może ci pozazdrościć niejeden hipster. Myślałeś kiedyś, żeby zmienić stylówkę: nosić rogowe okulary i jeździć na holenderskim rowerze?
MICHAŁ MATERLA: Nigdy. Jestem zwykłym konserwatywnym facetem, zdecydowanie bardziej retro, niż metroseksualnym. Nie przykładam zbyt wielkiej wagi do wyglądu i tego, co jest aktualnie na topie. Tak, nawet wśród zawodników MMA widać jakieś oszołomskie mody, jak obecnie tzw. fryzura na warszawiaka (zaczeska u góry, wygolone boki), ale to nie mój świat. 

CKM: A co, jeśli za jakiś czas twój kilkuletni dziś syn zacznie nosić spodnie–rurki? 
MICHAŁ MATERLA: Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale cóż – każdy ojciec musi przygotować się na okres buntu swoich pociech. Wiesz, znaczna część współczesnych facetów jest coraz bardziej zniewieściała, ale oglądając takich typów po prostu się śmieję. Nic złego mi nie robią, więc mnie nie irytują, to ich wybory, wolna wola. Ale moje dzieci staram się wychowywać w normalności, dawać im dobre wzorce osobowe – facet ma być facetem. Wolę syna pouczyć podstaw jiu–jitsu, niż rozmawiać z nim np. o modnych fatałaszkach. Mam nadzieję, że dzięki takiemu podejściu rodzice mogą wychować dzieci na nie–cudaków. 

CKM: Skoro o cudakach mowa, co sądzisz o występowaniu w MMA postaci takich, jak np. Bonus BGC? 
MICHAŁ MATERLA: Tzw. freak fights kiedyś mnie irytowały, lecz z czasem zrozumiałem, że to widzowie dyktują warunki szoł. Jeśli od wielu lat na gale, podczas których występuje znany cudak przychodzi kilkadziesiąt lub kilkaset procent więcej widowni, to trudno dziwić się organizatorom, że takie pojedynki organizują. Szukam jednak w tym plusów – nawet jeśli ktoś przyjdzie, aby zobaczyć owego cudaka, to przy okazji ma szansę podziwiać kilka dobrych walk prawdziwych sportowców i może mu się to spodoba. Zainteresuje się MMA na serio, zacznie chodzić na imprezy bez freak fights, interesować się sportem, a nie tylko widowiskiem. Wracając do Bonusa BGC – nie wiem, czy w ogóle komentować kogoś, kto nie jest dla mnie osobą w pełni poczytalną, lecz pomijając go, powiem ci tak: gdyby przyszedł do mnie organizator gali i zaproponował duże pieniądze za walkę z jakimś Panem Cudakiem X czy Y, dlaczego miałbym się nie zgodzić? Zarobiłbym w łatwy sposób, zdobywając środki na poważne treningi i walki z poważnymi sportowcami. 

wywiad pochodzi z magazynu CKM 10/2014

ZOBACZ TAKŻE:


Dodał(a): rozmawiał: Michał Jośko Piątek 02.01.2015