Epicki breakdance!

Próbowałem to obejrzeć podczas obiadu (nie mylić z lunchem) i nie wytrwałem. Nie ze względu na obrzydliwe sceny. Denerwowało mnie, że jak tylko spuszczałem wzrok z monitora, by ukroić kawałek schabowego (to nie jest biedna redakcja), w słuchawkach rozlegały się jęki zachwytu, bo właśnie ktoś wykonał karkołomny trik.
epicki-breakdance.jpg

Nawet gdy w studiu czeka półnaga modelka, musi marznąć, gdy na nasze stoły wjeżdżają obiady od „Pana kanapki”, ale reakcje tłumu z wideo sprawiły, że kotlet odgrzewany był po wszystkim drugi raz. Trafiłem bowiem na niezwykłe występy ekipy brekdance`owej z Korei Południowej.

Morning of Owl dorobili się nawet swojej strony w Wikipedii, a to juz według gimbazy „coś”. Piszą tam o nich, że na b-boyskiej scenie sieją zamęt od 2002 roku i oprócz tego, że wygrywają wszystko co możliwe w swoim regionie, ale podbijali też wielokrotnie Francję, Wielką Brytanię, Szwajcarię czy inne Szwecje.

Jednak współzawodnictwo w ich wydaniu, to coś w rodzaju breakdance`owego stand upu. Jest pysznie (nawiązując do schabowego), poetycko, kąśliwie i przede wszystkim zabawnie. Tak, połamany taniec może być ujęty w żartobliwym świetle i nie tylko przez pokazanie dupy – jak to podkreśliłem zdjęciem otwarciowym.

Gdy podniosłem wzrok znad posiłku, najpierw przerzuty kotlet wysunął mi się z pyska z powrotem na talerz, a później zachłysnąłem się upchaną wcześniej w paszczy mizerią. Panowie zachwycają i bawią. Szczególnie ten mały rozbierający się podczas windmilla koks, a ściąganie koleżki ze sceny na żywych balach było nad wyraz kreatywne. Z drugiej strony ludzka stonoga to temat już oklepany...






Dodał(a): Paweł Jaśkowski Środa 15.06.2016