Co cię nie zabije, to cię wzmocni

Chodzą po śniegu w samych slipkach, siedzą w lodowatej wodzie zanurzeni po szyje. Przeciętny człowiek patrzy na nich jak na wariatów. Wprawdzie każdy słyszał o terapii zimnem, no ale przecież nie aż tak...
iStock-1125270870.jpg

A jednak! Wim Hof, 60-letni Holender, sławę zawdzięcza m.in. pobiciu ponad 20 rekordów Guinnessa związanych z odpornością na zimno i wytrzymywaniem ekstremalnie niskich temperatur. Opracował także metodę nazwana jego nazwiskiem, dzięki której każdy (no, prawie) może posiąść takie umiejętności. Hof ma naśladowców na całym świecie, także w Polsce. Od kilku lat w okresie zimowym na Śnieżce odbywają się zloty zimnolubnych, a na warsztaty możesz się zapisać przez cały rok.

Wprawdzie z Wimem Hofem nie udało nam się spotkać, ale o swoich doświadczeniach
opowiedzieli nam dwaj jego polscy „uczniowie”: Marcin Petrus i Michał Sroka. Zapytaliśmy ich, o co właściwie chodzi z tym zimnem oraz o samego Wima. 

Wim Hof aka Ice Man

Wim urodził się w wielodzietnej rodzinie. Jego matka wierzyła, że jest wyjątkowy i ze będzie
kiedyś misjonarzem, który pomaga ludziom. Katolicka rodzina nie była w stanie odpowiedzieć
na wiele egzystencjalnych pytań stawianych przez Wima, dlatego szukał swojej drogi
przez religie Wschodu, o których opowiedział mu jego brat po powrocie z Indii. 

Zima 1979 roku to był przełomowy moment w jego zżyciu. Wim miał wtedy 20 lat, więc nie ma co się
dziwić, że poszukiwał wrażeń. Pewnego razu, przechodząc obok zamarzniętego zbiornika wodnego, po prostu poczuł potrzebę wejścia do niego – był to kanał w Beatrixpark w Amsterdamie. Możesz sobie łatwo wyobrazić, co stało się z jego ciałem w lodowatej wodzie. Oddech oraz tętno gwałtownie przyspieszyły. Jednak, kiedy Wim zanurzył się cały, pod wodą wszystko zaczęło spowalniać. 

ZOBACZ TAKŻE: RZECZPOSPOLITA PIJANA

Okazało się, ze spokój i powolny oddech to klucz do przetrwania w niskiej temperaturze. Hof od razu poczuł, że zimna kąpiel ma pozytywny wpływ na jego samopoczucie, a jak się później okazało, także i zdrowie. Od tego czasu regularnie praktykował zimne kąpiele oraz zgłębiał przeróżne praktyki medytacji i ćwiczenia oddechowe.

W 1995 roku zona Wima, Olaya, kobieta z kraju Basków, popełniła samobójstwo, skacząc z ósmego pietra apartamentowca w Pampelunie. By poradzić sobie z żałobą i z samotnym wychowywaniem dzieci, jeszcze bardziej poświecił się ćwiczeniom. Kilka lat po tym tragicznym wydarzeniu Hof zgłosił się do lokalnej gazety, która przygotowywała materiał o zimnolubnych.

Nie minął tydzień od publikacji artykułu, a telewizja zaproponowała mu nakręcenie jego porannej rytualnej kąpieli w zamarzniętym jeziorze. Pod sam koniec zdjęć kilka metrów dalej jeden z gapiów nieopatrznie nadepnął na cienką warstwę lodu i wpadł do zimnej wody. Był Wim, była kamera, więc wszystko dobrze się skończyło. Od tej pory Hof został mianowany narodowym bohaterem, który uratował topielca. Wtedy ukuto mu nowe imię – Ice Man.

Rekordy Guinnessa

Telewizja rzuciła człowiekowi lodu kilka wyzwań. Pierwsze z nich to przepłyniecie 50 metrów pod lodem tylko w spodenkach. Hof ustanowił wtedy rekord Guinnessa, choć o mało nie przypłacił tego życiem. Później były kolejne; obecnie ma ich na koncie po w tym najszybszy maraton na kole podbiegunowym (tylko w spodenkach) czy prawie dwie godziny stania w lodzie bez spadku temperatury] ciała. Znajdzie się też najszybsze grupowe wejście na Kilimandżaro, a także maraton na pustyni bez łyka wody. National Geographic, Discovery i inne międzynarodowe kanały zaczęły bić się o Wima.

Tylko ze jemu w pewnym momencie przestało podobać się traktowanie go jak cyrkowej małpy. Wtedy pomyślał o przeprowadzeniu badan klinicznych i uczeniu innych. Jak mówi Marcin Petrus, „mimo ze dla niektórych Wim może być zbyt ekscentryczny, to jest wielkim mistrzem, który przekazuje niesamowita mądrość w sposób bardzo dostępny i zrozumiały. Kiedy ostatnio widzieliśmy mistyka, który nie nosi białych szat i turbanu, a za to lubi imprezować i żartować o pierdzeniu? Wim jest totalnym zaprzeczeniem tradycyjnego guru”.

Stań się jednością z żywiołem

Jeśli myślisz, że metoda Wima Hofa polega wyłącznie na siedzeniu w lodowatej wodzie, to jesteś w ogromnym błędzie. Wim od dziecka odczuwał wewnętrzna potrzebę poszukiwania odpowiedzi na pytania o sens zżycia, na które ani rodzice, ani religia i inne autorytety nie mogły mu odpowiedzieć. Nie odnalazł się w żadnej z prac, których się podejmował.

Późniejsze trudne przeżycia tylko umocniły go w przekonaniu, że jego obowiązkiem jest niesienie pomocy ludziom z podobnymi problemami. Według Wima każdy ma prawo, a nawet obowiązek, być silnym, zdrowym i szczęśliwym. Metoda Wima opiera się na trzech zasadach: technice oddechowej, ekspozycji na zimno oraz mentalnym nastawieniem. 

Jak twierdza Marcin Sroka i Michał Petrus, adepci metody Wima często skupiają się tylko na dwóch pierwszych składowych, ale w praktyce to nastawienie mentalne jest najważniejsze.

Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę z tego, że myśli maja wpływ na funkcjonowanie ciała. Kiedy człowiek jest w stanie oczyścić swój umysł, ciało zaczyna funkcjonować tak, jak powinno. Można to porównać do stanu poza świadomością w buddyjskiej medytacji.

Możemy go doświadczyć, zanurzając się w lodowatej wodzie lub chodząc po rozżarzonych węglach – oczywiście po odpowiednim przygotowaniu i serii ćwiczeń.
Poczuć znaczy zrozumieć

ZIMNO DLA KAŻDEGO

Stosować metodę Hofa może prawie każdy – przeciwwskazania istnieją tylko dla osób z padaczka, chorobami serca i nerek, astma oraz dla kobiet w ciąży. Na początek, według Marcina, wystarcza ćwiczenia, które można wykonywać we własnym domu, w końcu każdy ma wannę, do której można nalać lodowatej wody. Jak mawia sam Wim, „poczuć, znaczy zrozumieć”.

Nawet jeśli twoim celem nie będzie medytacja oraz zjednoczenie ducha i ciała, to wystawienie ciała na ekstremalnie niskie temperatury, według ludzi, którzy to praktykują, poprawi funkcjonowanie organizmu i wzmocni odporność. „Na celowniku są choroby autoimmunologiczne , zły stan psychiczny, osłabienia odporności” – mówi Michał i przyznaje, że od zawsze był chorowity i bardzo wrażliwy na zimno.

Kiedy trenował kolarstwo górskie, chorował tak często, że prawie co miesiąc brał antybiotyki. Nie pomagało także zdrowe odżywianie czy suplementacja. Gdy w 2017 roku złapał infekcję bakteryjną, która trwała prawie dwa miesiące, stwierdził, że musi znaleźć sposób, by wzmocnić organizm. Wtedy natrafił w Internecie na filmik „How to never get sick again” z Wimem w roli głównej. Tak zaczęła się przygoda Michała z WHM (Wim HofMethod).

„Przez pierwsze sześć miesięcy nie odpuściłem nawet jednego dnia ćwiczeń, a przynajmniej od roku prysznic zawsze kończę zimną wodą. Zajmuje mi to tylko kilka minut” – mówi Michał Sroka.

Marcin Petrus zaś dodaje: „WHM wpływa na system krwionośny i poprawia krążenie w całym ciele. Więcej tlenu dociera do mózgu, co poprawia koncentrację oraz kreatywne myślenie. Wpływa pozytywnie na system odpornościowy – zwiększa się ilość białych krwinek i limfocytów T. Reguluje system hormonalny i wzmacnia system oddechowy. Wiele osób od razu zauważa wzrost energii, poprawia się też jakość snu i proces regeneracji”.

Warsztaty z hartowania

Petrus i Sroka zgodnie twierdzą, że najlepszym sposobem na rozpoczęcie hartowania swojego ciała będzie zapisanie się na warsztaty z certyfikowanym instruktorem. W końcu sami uczyli się od samego guru. „To najprostsza droga, dająca gwarancję, że przejdziesz przez proces adaptacji najpłynniej i świadomie – wyjaśnia Sroka. – Kiedy sam zaczynałem ćwiczyć, chciałem kilka osób wprowadzić w tę metodę. Wszyscy po pierwszej próbie zrażali się, bo uważali, że jest za ciężka, zbyt wymagająca. 

Obecnie, kiedy mam wiedzę instruktora WHM, wprowadzam ludzi stopniowo, z sukcesem”. Sama metodologia niewiele różni się od
treningu na siłowni. „Po prostu powoli zwiększasz obciążenie danych systemów w organizmie – tłumaczy Michał. – Tylko to jest siłownia dla systemów, którymi rzadko się zajmujemy z osobna: układu nerwowego, sercowo-naczyniowego, oddechowego oraz dla umysłu. A może powinienem zacząć od umysłu, bo jeśli poukładasz wszystko w swojej» jednostce centralnej«, to ciało podąży za twoimi myślami” – dodaje.

Powoli i spokojnie

Odpowiedni początek jest sprawą fundamentalną: źle zastosowana ekspozycja na zimno jest czasami nie do przejścia. Gdy idziesz pierwszy raz na siłownię, nie zakładasz na sztangę od razu krążków po pięćdziesiąt kilo, tylko najpierw uczysz się podnosić pustą sztangę, potem ciężar zwiększasz stopniowo.

Podobnie jest w metodzie WHM: nie wchodzisz za pierwszym razem do lodu na dwie godziny, bo to pewna śmierć, 30–60 sekund wystarczy, byś poczuł adrenalinę, a twój organizm zrobi całą resztę. Jeśli bodziec treningowy dobierzesz odpowiednio do stopnia wtajemniczenia, nic ci nie grozi. 

Swoją przygodę z zimnem możesz rozpocząć także w inne pory roku niż zima. Sposobów na schłodzenie wody jest wiele, a dziewictwo można przecież stracić w wannie. Wystarczy wypełnić ją zimną wodą z dużą ilością lodu. „Wyjazd w góry w poszukiwaniu zimnych potoków to już inny stopień wtajemniczenia. Tam woda ma dużo wyższą energię, którą można zmierzyć nawet prostym woltomierzem. Nie znajdziemy tego w wybetonowanych kanałach czy kranie” – podpowiada Michał.

Nic ci nie odpadnie

Jest jeszcze jedno bardzo ważne pytanie, które zada każdy facet przed zastosowaniem metody Hofa: „czy niczego sobie nie odmrożę?”. Zapytałem o to obu instruktorów. 

Michał Sroka: „Natura o to zadbała – mamy coś takiego, jak termoregulacja w naszym
organizmie oraz cudowny narząd zwany skórą. Wystarczy uaktywnić termoregulację i przywrócić skórze jej zaniedbane właściwości ochronne poprzez treningi. Testowałem do minus dwudziestu stopni Celsjusza, chodząc po górach, na sobie miałem tylko spodenki do pływania, bardzo przewiewne. Dla mnie
wtedy to była granica komfortu.

 Dobrą informacją – jeśli już jesteśmy przy temacie tego, co chowamy w spodniach – jest fakt, iż u wielu par znikają problemy z zajściem w ciążę, jeśli mężczyzna stosuje przez jakiś czas metodę Wima. Po prostu, tak jak cały organizm, nasz» sprzęt« zaczyna działać, tak jak natura
tego chciała”.

Marcin Petrus: „Moje wrażliwe części ciała mają się doskonale. Jeżeli nie przesadzamy
z zimnymi kąpielami, to nie ma zagrożenia odmrożeniem. Kiedy wychodzimy z wody i wieje bardzo silny wiatr, to lepiej nie stać tak zbyt długo, tylko się wytrzeć i ubrać. O odmrożenia łatwiej, kiedy staramy się przesuwać nasze granice. Wszyscy zwracają uwagę na spektakularne wspinaczki na Śnieżkę w szortach lub ustanawianie rekordów, ale takie aktywności wcale nie są nam potrzebne na co dzień. 

Powiedziałbym nawet, że te ekstremalne wyzwania mogą działać negatywnie, bo zwiększają prawdopodobieństwo, że zawładnie nami ego”. Dla zimnolubnych doświadczanie niskich temperatur stało się sposobem na życie. Ty nie musisz od razu chodzić prawie nago i boso po górach, ale jeśli chcesz poprawić swoją kondycję i odporność, od czasu do czasu wskocz do lodowatej wody.

TEKST: Konrad Siwik

Artykuł pochodzi z CKM 19 (256) 2019. 

ZOBACZ TAKŻE: ZACZNIJ NOWY ROK PO MĘSKU





Dodał(a): CKM /fot. iStock Niedziela 29.12.2019