560 km biegu ciągiem

Kiedyś w trakcie długiego biegu zasnął. Ocknął się na środku ulicy, gdy jechała na niego ciężarówka. Dean jest postrachem konkurentów w biegach długodystansowych. W 2005 roku pokonał 560 km w ciągu 80 godzin i 44 minut nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Dean-Karnazes.jpg

53-letni Dean Karnazes znany jest w środowisku biegaczy jako „Ultramaratończyk”. Pod takim tytułem wydał również książkę, w której opisuje swoje zamiłowanie do biegania i jak po 15 latach przerwy zaczął biegać nieludzkie dystanse. No bo gdy inni zmagali się z w dwunastoosobowej sztafecie na dystansie 320 km, on pokonał te odległość w pojedynkę. Był w tym lepszy niż kilka startujących tam ekip.

Na swoim koncie ma też wyczyn, który doczekał się kilku filmów dokumentalnych, a jeden z nich emitowany był nawet w kinach w całych Stanach Zjednoczonych. 50 maratonów w 50 stanach w 50 dni. Codziennie przebiegał dystans minimum 42 195 m po oficjalnych trasach, ale nie zawsze podczas zawodów (rywalizacja odbywa się zazwyczaj w weekendy).

Inne osiągnięcia Deana Karnazesa to m.in.: maraton na biegunie południowym w zwykłym sprzęcie – bez rakiet śnieżnych i w temperaturze sięgającej -25 stopni Celsjusza; zaliczenie Badwater Ultramarathon – 217-kilometrowego ultramaratonu prowadzącego przez Dolinę Śmierci podczas upałów sięgających prawie 50 stopni Celsjusza; 11 razy ukończył bieg wytrzymałościowy na dystansie 160 km, a także nakręcił 4 800 km w ciągu 75 dni, pokonując dziennie 65 – 80 km.



Dean Karnazes pytany o sekret jego wytrzymałości, twierdzi że najzwyczajniej w świecie prosto stawia stopy i biegnie. Nie ma więc problemów z pronacją czy supinacją. Jednak naukowcy tłumaczą, że tajemnica tkwi w bardzo szybkim usuwaniu przez jego organizm kwasu mlekowego, który przy dłuższym i bardziej intensywnym wysiłku powoduje ból i może unieruchamiać mięśnie. Coś w tym jest, bo Ultramaratończyk pytany co lubi w swoich wyczynach, przyznaje że jest to właśnie ból. A skoro przez taką dysfunkcję organizmu nie może go odczuwać jak zwyczajni ludzie, musi biec do skutku.

Co z głodem podczas długich dystansów? Dean mówi, ze zawsze ma ze sobą komórkę i kartę kredytową, więc czasem zamawia na trasę pizzę - pyta ile potrwa dostawa i przewiduje, gdzie wtedy będzie, by móc cieszyć się gorącym plackiem. Na deser bierze sernik.

Deana podziwiam też za cierpliwość. Już dwugodzinne bieganie jest cholernie monotonne, a co dopiero 80-godzinna przebieżka. Nie dziwię się, że w trakcie jednej z tras zasnął. To na pewno z nudów!






Dodał(a): Paweł Jaśkowski Poniedziałek 27.06.2016