matiz

Ponura i prawie pusta knajpa. Przy barze siedzi samotny, narąbany w drzazgi i krańcowo załamany psychicznie gość. Przed nim niedopita litrowa flacha "Czystej". Facet pije "do lustra". Co jakiś czas nalewa sobie pół szklanki, wychyla, ciężko wzdycha i powtarza dwa słowa: "Pier...........ny Matiz!"
W końcu we flaszce pokazało się dno. Barman pyta:
- Jeszcze?
- Niestety, koniec kasy... Pier.............ny Matiz!
- Panie, to ja mam propozycję. Następna flaszka na koszt firmy, tylko powiedz mi Pan, czego Pan ciągle jakiegoś Matiza przeklina.
- A zresztą, niech będzie. Uchlać się muszę, a i tak nic gorszego mnie w życiu nie spotka... Pier...................ny Matiz!
Flacha wyjechała na stół, gość i barman machnęli po pół szklanki...
- Widzisz Pan, to było tak. Jeżdżę na TIR-ach. Wczoraj wpieprzyłem się do rowu. Ani wte, ani wewte. Już chcę dzwonić po lawetę, gdy podjeżdża jakiś typek Matizem... Pier............ny Matiz!
- Dobra, co dalej?
- ...i pyta mnie, uważasz pan, czy chcę, żeby mnie wyciągnął. Tym jego Matizem... Pier...........ony Matiz!
- No, rzeczywiście dobrze. A co pan na to?
- No jak to co? Ryknąłem śmiechem i mówię: panie, jak mnie pan wyciągniesz, to ja panu obciągnę... Pier ........ ony Matiz!!!

Ocena:
Dodał: antonmed w dniu 2014-09-08
mailto PDF

Znasz lepsze kawały?

Dodaj dowcip