Student wykorzystany seksualnie i oskarżony o gwałt
Nie wiadomo, co strzeliło do głowy dziewczynie, która oskarżyła o gwałt swojego kolegę, ale faktem jest, że chłopak ma przez nią teraz niemałe kłopoty. Jako, że uczelnia wyznaje zasadę "zero tolerancji", wedle której to oskarżony o molestowanie musi udowodnić swoją niewinność, studenta zawieszono w prawach ucznia i wyrzucono ze szkoły, zanim zdołał się obronić przed zarzutami. Fakt, że nie dopuścił się on czynu zabronionego nie ma tu znaczenia. Nic nie wniosły także dowody, które potem pojawiły się w tej sprawie.
Co tu dużo gadać - dziewczyna była napalona, o czym świadczą SMS-y, które wysyłała chłopakowi. W dodatku po fatalnej nocy wysłała także wiadomość do swojej przyjaciółki. Pisała w niej: "O mój Boże, zrobiłam coś bardzo głupiego. Mój współlokator mnie znienawidzi, bo nie byłam tutaj wcale stroną bierną". Na winę oskarżycielki wskazują także inne dowody. Mimo to uczelnia nie chce ponownie rozpatrzeć tej sprawy i przyjąć niesłusznie wyrzuconego ucznia z powrotem.
Adwokat poszkodowanego chłopaka jest oburzony. Wygląda na to, że w podobnych sytuacjach, mężczyźni zawsze są z góry uznani za winnych.