Numerek na pół nocy

Jednonocne przygody łóżkowe z przypadkowymi osobami to już przeżytek. Spokojnie, to nie tak, że wyszły już całkowicie z mody – po prostu teraz coraz mniej osób ma czas i ochotę spędzać całą noc w cudzym mieszkaniu. Dlatego po seksie zwijają manatki i wracają do siebie do domu.
iStock-628094422.jpg

Trzeba otwarcie przyznać, że większość millenialsów, zwłaszcza w Polsce, nie należy do finansowej elity społeczeństwa. Wiąże się to oczywiście z tym, że nie stać ich na własne, samodzielne mieszkanie i w wielu przypadkach gnieżdżą się w wynajętych klitkach z kilkorgiem znajomych, albo mieszkają wciąż z rodzicami. Millenialsi nie są też zbyt sentymentalni i raczej szybko się wszystkim nudzą, a poza tym podchodzą z dużo większą swobodą do tematów tabu, jak seks, i potrafią otwarcie mówić o swoich upodobaniach i potrzebach. 

Nie ma się więc co dziwić, że w takich warunkach narodziły się wśród nich nowe trendy związane z życiem erotycznym. A w zasadzie to jeden, konkretny trend – „pół-nocne przygody”. 

W tym przypadku łącznik między „pół” a „nocne” nie jest przypadkowy. Nie chodzi bowiem o przygody, które zaczynają się lub kończą o godzinie 00:00, a raczej o takie, które zaczynają się w łóżku jakiejś przypadkowej osoby, a kończą zamówieniem po seksie Ubera albo taksówki i powrotem do własnego mieszkania. Wszystko po to, by uniknąć niezręcznych porannych rozmów i udawania, że oboje chcieliście czegoś więcej niż zmniejszenia ciśnienia w kroczu. 

Oczywiście powód może być też bardziej prozaiczny – w końcu jeśli mieszkasz z mamą, to ta może być nie do końca zadowolona, że sypiasz z nieznajomymi. Cóż, jakie czasy, takie one-night standy. Zresztą, co tu dużo gadać – podobno nie ma to jak we własnym łóżku, nieprawdaż?

ZOBACZ TEŻ ZDJĘCIA SEKSOWNEJ STUDENTKI




Dodał(a): Tomek Makowski/ fot. istock.com Wtorek 01.08.2017