Ekstaza nie jest dźwignią krzyku

Gdy kochasz się z dziewczyną, a ona krzyczy tak głośno, że słychać ją w promieniu 100 kilometrów, to wcale nie musi oznaczać, że przeżywa właśnie orgazm swojego życia! To szpan, nie ekstaza

punkt g

Okazuje się, że stopień jej przyjemności zazwyczaj jest sprawą drugorzędną. Dowiodły tego eksperymenty przeprowadzone na szkockim University of St Andrews (prowadzone nie tylko na ludziach, ale także na szympansach karłowatych).


Badacze dowiedli, że zarówno małpie, jak i ludzkie samice krzyczą w trakcie seksu głównie po to, aby... pochwalić się innym samicom tym, że kopulują właśnie z niezłym samcem. I o wzbudzenie zazdrości w rywalkach głównie im chodzi a nie o ekstazę albo otarcie się o punkt g. W uproszczeniu: w trakcie numerka z brzuchatym niedołęgą, mającym jednak miliony dolarów na koncie i Rolls Roycea'a, kobieta zazwyczaj krzyczy głośniej, niż podczas seksu życia z superkochankiem; świetnie obdarzonym, lecz biednym i jeżdżącym Maluchem.

– Oczywiście dochodzą tutaj kwestie takie, jak np. to, że krzykiem chcemy dać do zrozumienia kochankowi, że jest naprawdę dobry. Jednak wcale nie musi to być zgodne z prawdą. Robimy to z premedytacją: takie działanie pozwala po prostu na zwiększenie poczucia bliskości oraz zwiększa nasze szanse na to, że ów samiec do nas wróci – tłumaczy badaczka Zanna Clay.

Do tego momentu pewnie sam w ekstazie myślałeś o sobie jako o zdobywcy punktu g – teraz możesz włożyć to między bajki i kupić wzmacniacze.

Poznaj ich opinię.


Dodał(a): Wong Pytong Wtorek 02.08.2011