Skąd się biorą korki i jak im zapobiegać

Niby proste, może nawet o tym wiedziałeś, ale warto sobie przypomnieć i wdrożyć, zanim doczekamy się ruchu drogowego zdominowanego przez autonomiczne pojazdy. Zastosuj, póki jeszcze jest sezon na góry i morze.
korki.jpg

KORKI W MIEŚCIE

Albo irytujesz, albo irytują Ciebie – wszystko zależy od tego, jak dobrym kierowcą jesteś. Korki w miastach biorą się (głównie) z braku płynnej jazdy na skrzyżowaniach. Zator powstaje, gdy ktoś za późno ruszy ze świateł i przyblokuje tym samym kierowcę za sobą, a efekt domino zrobi swoje i na zielonym przejedzie o trzecią część mniej aut, niż miałoby to miejsce przy płynnej jeździe. To wina spowolnionej ludzkiej reakcji lub rozkojarzenia. Inną kwestią jest próba wciśnięcia się na kolejny odcinek drogi, gdzie nie ma już miejsca (bo wielu kierowców na żółtym świetle próbowało zdążyć przebrnąć) i tamowanie przylegających prostopadle ulic.
Gdyby zmniejszyć częstotliwość skrzyżowań, problem by się zmniejszył. Ale nie rozwiązał.

KORKI NA DROGACH SZYBKIEGO RUCHU

Na tych zazwyczaj zatory występują ze względu na niezachowanie odpowiednich odległości między pojazdami, co powoduje chaotyczne reakcje kierowców. Gdy pierwszy z nich zahamuje, by wytracić prędkość, kolejni mogą reagować zbyt gwałtownie zwalniając jeszcze bardziej lub kilka wozów dalej – zatrzymując się. Wtedy nawet gdy zagrożenie lub przeszkoda znika z drogi, korek rozładowuje się jeszcze jakiś czas po zdarzeniu. Znów przyczyną jest płynność jazdy.
Pewnie czasem zastanawiasz się, jak potężny karambol musiał się wydarzyć, by zatrzymać kilkupasmowy przepływ samochodów. Gdy ruszasz, okazuje się, że na drodze nie ma ani rozbitych aut, ani trupów. Ale ktoś mógł zbyt gwałtownie zahamować, bądź chaotycznie zmieniać swój pas ruchu. To wystarczy.
Takie sytuacje przypominają skrzyżowania w miastach – musisz zatrzymać się co jakiś czas.



ROZWIĄZANIE
Na filmiku jest to świetnie zainscenizowane przy pomocy okręgu. Jeśli jakaś ilość aut poruszałaby się po kole, musiałaby utrzymywać stałą prędkość, by nie stać w zatorze. Pamiętasz bieganie dookoła Sali gimnastycznej w podstawówce? Za bardzo przyspieszyłeś – wpadałeś na kolegę przed Tobą, a ci za Twoimi plecami również hamowali.
Najlepszym rozwiązaniem jest zastosowanie autonomicznych pojazdów, czyli takich, które prowadzą się same. Można je zaprogramować, by kontaktowały się między sobą z otoczeniem oraz infrastrukturą drogową. Wystarczyłoby wtedy wprowadzić im wytyczne, by trzymały ustaloną odległość od siebie, przy zachowaniu pełnej płynności – dokładnie tak, jak możesz zrobić to przy pomocy wymyślnych asystentów w obecnych „zwykłych” autach. Jednak przewaga maszyn polega na tym, że reagują szybciej i mniej chaotycznie. Ich oprogramowanie daje im pewien bufor bezpieczeństwa dookoła karoserii, bańkę, która chroni przed zderzeniami z innymi obiektami.

Jednak póki co, sam również możesz przeciwdziałaniu zatorów na drogach. Zachowuj taką samą odległość między autem z przodu, a tym z tyłu. I pamiętaj, że „siedzenie na ogonie” czyjegoś pojazdu jest najgorszym z możliwych wyjść – nieoczekiwane hamowanie auta poprzedzającego Ciebie, w najszczęśliwszym przypadku spowoduje korek. W najgorszym wjedziesz mu do bagażnika.

Póki co samodzielne poruszanie się autonomicznych pojazdów jest dozwolone w niektórych stanach USA, ale systemy są dopracowywane, bo zdarzają się wypadki śmiertelne, gdy kierowcy oddają pełnię kontroli maszynie. Kiedyś oglądaliśmy o tym filmy, dziś widzimy to w serwisach informacyjnych.




Dodał(a): Paweł Jaśkowski Piątek 02.09.2016