Samolot na popych

Gdy samochód nie chce ruszyć, odpalasz go "na popych". To samo robią Rosjanie na Syberii, gdy ich samolot nie drgnie z miejsca. Pasażerowie, jeśli chcą polecieć, muszą w tym pomóc...
syberia-samolot.jpg

Rzecz działa się w 8-tysięcznym miasteczku Igarka na kole podbiegunowym, na miejscowym lotnisku. Samolot do Krasnojarska nie mógł wystartować, bo przy temperaturze -52 stopnie Celsjusza zamarzły mu hamulce i całkowicie zblokowały się koła. Wszystko przez smar nieprzystosowany do ekstremalnie niskich temperatur.

Obsługa samolotu poprosiła 74 pasażerów o opuszczenie maszyny i przeczekanie w autobusie do rozwiązania problemu. Na miejscu zjawił się mały ciągnik, który siłował się ze stalowym ptakiem, ale nie zdołał go poruszyć. Niektórzy zniecierpliwieni podróżni opuścili pojazd i przyłożyli ręce do kadłuba i skrzydeł. Chcieli rozbujać Tupoleva 134, by w końcu opuścić lotnisko Igarka.



Właściciele linii lotniczych twierdzą, że nie prosili pasażerów o pomoc, ale jeden z ochotników mówi, że było inaczej. Twardzi mieszkańcy Syberii okazali się silniejsi niż konie mechaniczne, bo samolot ustąpił, gdy rozbujali go raz do przodu, raz do tyłu. Rozgrzani Rosjanie wskoczyli na pokład i odlecieli do Krasnojarska po dobowym opóźnieniu.

W Polsce takie rzeczy nam na szczęście nie grożą. Gdyby takie mrozy zblokowały hamulce „polskich” samolotów, wystarczyłoby zadzwonić po Mariusza Pudzianowskiego, który liną trzymaną w zębach, mógłby przeciągnąć samolot do samego celu. Nawet jeśli byłyby to Stany Zjednoczone!





Dodał(a): carlo / fot.: siberiantimes.com Piątek 28.11.2014