Robert Serwański, Polak w Koenigseggu – wywiad
Robert Serwański
Rocznik 1987. Kierowca wyścigowy. Fabryczny kierowca szwedzkiego producenta supersamochodów Koenigsegg. Ustanowił m.in. rekord w kategorii samochodów seryjnych w przyspieszaniu od 0 do 300 km/h, a potem hamowaniu do zera – dokonał tego w 2015 roku samochodem Koenigsegg One:1. Jego wynik to 17,95 sekundy.
CKM: Twój ojciec, zanim wyemigrował z Polski do Szwecji, startował w rajdach. Czy to miało wpływ na to, że ty też zacząłeś się ścigać?
Robert Serwański: Ojciec, Wojciech Serwański, rzeczywiście był rajdowcem. I faktycznie pomysł, żebym zaczął się ścigać, wyszedł od niego – ale z czasem zauważyłem, że mam dar do jazdy i pracy z autami.
CKM: Rodzinę imigrantów stać było na sfinansowanie twoich startów?
Robert Serwański: Gokartami zacząłem jeździć w 1998 roku, gdy miałem 11 lat. Ale w 2004 roku zrezygnowałem. Motosport jest bardzo drogi i to był powód, dla którego musiałem przestać się ścigać. Brakowało pieniędzy na to, żeby rywalizować na najwyższym poziomie, mimo że ojciec pracował dnie i noce. Wróciłem do wyścigów już jako dorosły człowiek, w latach 2009–2011 sam finansowałem starty w zawodach. Dzięki temu, czego ojciec nauczył mnie przy gokartach i dzięki moim osiągnięciom z wyścigów, zwróciłem na siebie uwagę Christiana von Koenigsegga.
CKM: Zaczynałeś jako kierowca testowy. Na czym to polegało?
Robert Serwański: Na początku moim zadaniem było dopilnowanie i zadbanie o to, by samochód, który miał trafić do klienta, był gotowy do wysyłki. Chodziło o wiele
drobiazgów, w tym tak prozaiczne jak to, czy części we wnętrzu są dobrze spasowane i czy samochód w każdej sytuacji zachowuje się tak jak powinien. Inżynierowie szybko zauważyli, że mam talent do dopracowywania zawieszenia, układu kierowniczego czy systemów komputerowych w samochodzie – i to też zaczęło należeć do moich obowiązków. Zacząłem coraz więcej pracować w dziale rozwoju, a dwa lata temu w całości poświęciłem się tylko temu.
CKM: Udało ci się popsuć ktoryś z wozów, nad którym pracowałeś?
Robert Serwański:
Oczywiście, były bączki, była „trawa” i pobocze, ale przez pięć i pół
roku nie zniszczyłem żadnego auta. Rzecz jasna różne rzeczy się dzieją,
gdy się rozwija nowe komponenty i robi się z samochodami rzeczy, których
w branży nikt wcześniej nie robił. W firmie wiedzą jednak, że nie
potrzebuję szpanować i nie muszę nikomu pokazywać, co potrafię. Wyciągnę
z samochodu 95 procent, ale bez ryzyka, nie przesadzę.
CKM: Samochody Koenigsegg kosztują ponad milion dolarów. Co z nimi robią ich właściciele?
Robert Serwański: Większość z nich to mężczyźni, choć jest kilka kobiet. Wśród nich są tacy, którzy nigdy nie pojadą tym samochodem, wystarczy im to, że stoi w garażu. Ale są i tacy, którzy są świetnymi kierowcami wyścigowymi, ścigają się np. w Le Mans, a Koenigsegga kupują, bo lubią osiągi i możliwości jakie im daje. Dla wielu to realizacja potrzeby podkreślenia swojej indywidualności. Kiedy kupujesz Ferrari to twój wybór ogranicza się do tego, na co pozwoli ci Ferrari. W Koenigseggu każde życzenie klienta może zostać zrealizowane. Nie zapominajmy też o osiągach – pod tym względem tylko kilka aut na świecie jest w stanie dorównać Koenigseggom.
CKM: Upewniasz się, że nabywca wie jak jeździć autem, które rozpędza się do ponad 400 km/h?
Robert Serwański: Tak, jeśli klient sobie tego życzy. Ale żeby była jasność: każdy będzie w stanie poprowadzić Koenigsegga. Od kilku lat te samochody mają wszystkie
systemy bezpieczeństwa, które można znaleźć we współczesnych autach. Nie są trudne w prowadzeniu, pod warunkiem, że nie wyłączysz systemów bezpieczeństwa... Jeśli je powyłączasz, to zostajesz sam na sam z mocą 1500 KM. Trochę się wtedy dzieje, więc trzeba być świadomym tego, co się robi (...).
Rozmawiał Andrzej Chojnowski
To tylko fragment naszego wywiadu z Robertem Serwańskim, fabrycznym kierowcą Koenigsegga. Cały wywiad przeczytasz we wrześniowym numerze CKM (w kioskach!):
Po co iść do kiosku? Zamów CKM prosto do domu!
Nie tylko zaoszczędzisz pieniądze, ale dostaniesz ekstra książkę gratis: