Najszybszy polski pociąg

Pendolino nie sięga luxtorpedzie do pięt. Ten polski pociąg, który w latach 30. pobił rekord prędkości odszedł dawno w zapomnienie. A szkoda. Powinniśmy się nim chwalić.
5.jpg

Po odzyskaniu niepodległości polskie władze musiały stanąć przed nie lada wyzwaniem. Trzeba było odbudować kraj praktycznie od podstaw. Duże znaczenie miała kolej, która była w fatalnym stanie. Były trzy różne systemy, różniące się rozstawem torów i taborem. A do tego kiedy zaborcy wycofywali się, zabrali większość sprzętu i maszyn. Włożono więc środki w odbudowę infrastruktury.

Budowanie jednolitego systemu kolejowego od podstaw, otwierało wiele możliwości. Można było tworzyć go tak, aby był dostosowany do najnowszych technologii europejskich. Na początku 1933 roku władze postanowiły sprowadzić wagon motorowy z Austrii, napędzany dwoma silnikami benzynowymi generującymi moc 80 koni mechanicznych i osiągający prędkość 100 km/h. Został on okrzyknięty przez media mianem lux-torpedy. Już dwa lata później zaczęto projektować polską jego wersję.

PKP zamówiło nowe polskie pociągi, będące jeszcze szybsze i lepsze od austriackich. Napędzały je dwa sześciocylindrowe diesle o mocy 125 koni mechanicznych. Ich długość wynosiła 22,5 metra, a szerokość 2,8 metra. Mieściło się w nich od 48 do 52 pasażerów

Podczas pierwszych prób, które odbyły się już latem 1936 roku pobito rekord prędkości na trasie Kraków-Zakopane. Polska luxtorpeda przejechała całą odległość, czyli jakieś 109 kilometrów w 2 godziny i 18 minut. Dla porównania dzisiaj czas podróży pociągiem wynosi niewiele mniej bo 2 godziny i 15 minut. Wolimy nie komentować tego faktu.

Luxtorpeda osiągnęła wtedy prędkość 120 km/h w zaledwie 3,5 minuty, a hamowanie trwało 17 sekund. Jak na tamte czasy, taki wynik robi niemałe wrażenie. Dlatego wszystkie pięć egzemplarzy uznano za pociągi ekskluzywne. Cieszyły się niemałym zainteresowaniem nawet pomimo wysokiej ceny biletów. Jednakże już pierwszego dnia II Wojny Światowej zniszczono trzy z nich, a pozostałe przejęli Niemcy.

Po wojnie udało się odzyskać oba wagony, jednakże były w fatalnym stanie, a w 1954 roku postanowiono je zezłomować. I tak najsłynniejszy polski pociąg przeszedł do historii. I chociaż minęło wiele lat, jak pokazują dane dotyczące czasów podróży w PKP niewiele się zmieniło. A wręcz podejrzewamy, że w luxtorpedzie było wygodniej niż w Pendolino.




Dodał(a): Paweł Zieleń / fot.: Narodowe Archiwum Cyfrowe Wtorek 06.06.2017