Jak (prawie) zostałem off roadowcem

Loty samochodami, najpiękniejsza kobieta w polskich rajdach i adrenalina pod korek. Postanowiłem sprawdzić czym pachną rajdy off road i wybrałem się do Ogrodzieńca na RMF MAXXX KAGER Rally 2013.
off road polska


I tak naprawdę nie wiem do końca czym pachną, bo kurz i piach zatkały moje drogi wentylacyjne w kilka minut po wylądowaniu w campie, czyli obozie, gdzie stacjonowały wszystkie załogi.

Swoje kroki kieruję w stronę największego obozowiska, które zajmuje RMF 4RACING Team.
-Niezły cyrk rozstawiliście – badawczo żartuję, sprawdzając ile dystansu do całego przedsięwzięcia ma ekipa.
-Rafał chciał rozstawić więcej namiotów, ale organizatorzy się nie zgodzili, bo i tak zajmujemy najwięcej miejsca – wita mnie Iza, specjalistka od PR w sztabie moich gospodarzy.

PROWODYR
Rafał Płuciennik to ojciec-założyciel i inicjator całego przedsięwzięcia zwanego RMF 4RACING Team. Wita szerokim gestem i zaprasza do największego namiotu, w którym zawodnicy odpoczywają, posilają się, a wieczorami relaksują. Opowiada genezę i historię teamu oraz czym pachnie off road. Mówi to w taki sposób, że już czuję piach w zębach. Widzę, że błyszczą mu oczy w taki sposób, jak świecą się młodym rodzicom, gdy zachwycają się nowo narodzonym dzieckiem. I poniekąd to porównanie jest na miejscu, bo zespół rajdowy RMF4rt ma ledwie dwa lata, ale w innym kształcie funkcjonował od dawna.

Szef ekipy zaraził się off roadem oglądając jako dziecko zawody Camel Trophy – najbardziej wymagające rajdy terenowe jeżdżone w latach 1980 – 2000. W dorosłe życie wszedł z dala od swoich dziecięcych marzeń. Studiował chemię, na trzecim roku studiów założył agencję marketingową, później otworzył fabrykę słodyczy. W pewnym momencie dusił się w nienaturalnym dla siebie środowisku. Sprzedał wszystko, co do tej pory stworzył i postanowił gonić swoje szczęście. Terenówką.



Miał seryjnego Jeepa Wranglera, ale w cywilnej wersji nie wytrzymywał trudów bezdroży. Oddał go do przeróbki Aleksandrowi „Faziemu” Szandrowskiemu, który obecnie przygotowuje auta całej ekipie oraz jest najlepszym kierowcą zespołu, w RMF4rt dosiada „Biedronkę” – wózek najmocniejszy w swojej klasie w tej części Europy, zbudowany przez niego od podstaw. Po wymianie silnika i mostów Rafał zaczął startować w rajdach. Jednak nadal jego pojazd był niedoinwestowany, a on widział potencjał w tym sporcie i postanowił zrobić coś większego. Założył team RMF Caroline Team, w którym swoje pierwsze kilometry jeździł Adam Małysz. Po serii nieporozumień i spięć w kierownictwie drużyny, Rafał został z niczym. A właściwie z niczym materialnym.

FENIKS Z POPIOŁÓW
Pozostała w nim ogromna pasja, otoczył się również zaufanymi ludźmi. Miał też wsparcie głównego sponsora – radia RMF, które postanowiło wspierać go w budowaniu nowej stajni od podstaw. Wiedział, jak zabrać się za to logistycznie, stali również za nim sprawdzeni ludzie. Część z nich poznał przez eks wspólnika, ale oni zdecydowali się wspierać Rafała. Tak narodził się RMF 4RACING Team. Dowódca, który zakochał się w prowadzeniu rajdówek, przesiadł się na fotel pilota. Doszedł do wniosku, że jeśli połączy siły z „Fazim”, to mogą nie mieć sobie równych. Tak jest do dziś.

NA POLIGON!
Szef ekipy zahipnotyzował mnie tym, co mówił. W głowie miałem obrazki z poligonu w Drawsku Pomorskim, Dakaru i innych miejsc usianych drzewami, zasypanych piachem i wylanych wodą. Chciałem jak najszybciej zobaczyć zawodników w akcji. Pojechaliśmy na trasę rajdu. Ustawiłem się w najbardziej obleganym miejscu, ale wyszedłem przed szereg, bo nic nie widziałem. Dookoła pagórki, koleiny, drzewa i krzaki, przede mną nasyp wysokości 30 metrów. Niczym japoński turysta wyciągnąłem aparat i gdy ustawiałem parametry na ścieżce przebiegającej przede mną, zauważyłem pędzące auto u góry kadru. Ewakuacja! Odskoczyłem w bok, a rajdówka sypnęła kamieniami na zewnętrzną. Od tej pory będę pamiętał, że mam się ustawiać na wewnętrznej stronie wirażu.



Niesamowity ryk silników brzmiał jakbym uczestniczył w nerwowych dyskusjach wszystkich znanych demonów. Jednak nic nie pobije odgłosu ciężarówki pędzącej po samym szczycie skraju piaskowni! Bulgotanie olbrzymów i czarny dym wypuszczany z rur wydechowych wyglądało jak nalot smoków na spokojną dolinę. Po paru minutach te kolosy pojawiały się na moim ulubionym zakręcie. Kilka ton pędzących na oślep w stronę kibiców przyprawiało o dreszcze. Jednak wolę mniejszy kaliber.

Po powrocie do campu spłynęły częściowe wyniki - Rafał z „Fazim” prowadzili w swojej klasyfikacji. Wyprzedzali nawet ekipę „Smoczycy” – auta o klasę lepszego. Mogli chwilę odpocząć, jednak trzeba było przygotować samochody na kolejny dzień, tym bardziej, że jeden z nich miał dachowanie.

PIMP MY RIDE
W garażu RMF4racing Team stoi przede wszystkim wspomniana „Biedronka” – rajdówka złożona przez „Faziego” m.in. z silnika V8 od BMW X5 o pojemności 4,4l., mostów z Nissana Patrola, skrzyni biegów również z BMW i z części od...Robura. Prędkość nie jest zawrotna, ale nie to się w tym sporcie liczy. 320 koni mechanicznych i wysoki moment obrotowy oraz odpowiednia konstrukcja przekazująca te wartości na podłoże, sprawiają, że ten pojazd mógłby kołami ryć ziemię niczym koparka.
Pozostałe samochody to Nissany Patrole. Jednak z seryjnymi wersjami mają wspólną nazwę, kształt przodu i kratki wentylatorów. Reszta została wyciągnięta poddana ekstremalnemu tuningowi i włożona z powrotem. Choć i to nie do końca, bo przy budowaniu rajdówek liczy się ograniczanie ich masy. Obicia, klimatyzacja, radio – to niektóre ze zbędnych elementów, o które Patrole można było „odchudzić”.

Tak w skrócie można opisać to, o czym z pasją opowiadali mechanicy przez ponad godzinę. Nie skończyli, bo odciągnął mnie Rafał – właśnie rozstawili kino plenerowe. Oglądamy na nim produkcje Bartka – człowieka, który z kamerą niemal wpadł pod koła Krzysztofowi Hołowczycowi, a wszystko po to, by mieć jak najlepsze ujęcia. W trakcie seansu zagaduje się z „Albinem”, czyli Maćkiem Albinowskim – kierowcą quada ekipy RMF 4RACING Team. Chwila rozmowy i znów stwierdzam, że mam do czynienia z maksymalnie zafiksowanym off roadowcem. Kolejne ich słowa utwierdzały mnie w przekonaniu, że nikt w tej ekipie nie znalazł się przypadkiem, ani nie jest na siłę lub ze względów finansowych.
Nakręcony do granic możliwości, chłonę opowieści kolejnych członków teamu. Człowiek z zewnątrz może ich uznać za sekciarzy. Po całym dniu z nimi, znajduję inne określenie – pasjonaci. Plują olejem, serca pompują im paliwo, a część ich organizmów stanowią śruby i blachy – „Albin” na swoim quadzie nigdy się nie oszczędza.



Niestety, dziś nie pojeżdżę – samochody przygotowywane są do drugiego dnia rajdu, więc muszą być gotowe do rana, a robi się ciemno. Znikam w czeluściach namiotu, gdzie didżeje i barmani dbają o regenerację.

TAJEMNICZA BRUNETKA
Drugiego dnia wstaję zmęczony wieczorną regeneracją, ale wdech kurzu, piekące słońce na spalonej już skórze, po kilogramie piachu do każdego buta i już wiem, po co tu przyjechałem. Ekipy po kolei zjeżdżają z trasy, kończąc swoje starty w RMF MAXXX KAGER Rally. Czasy są jeszcze zliczane, bo reszta ekip wciąż śrubuje swoje wyniki. Jedziemy na piaskownię.

Po wystartowaniu kolejnych drużyn z RMF 4RACING Team, m.in. uroczej i roześmianej brunetki, zabieramy jednego Patrola i jedziemy na mniejszą pętlę, biegnącą obok toru dla zawodników. Miała to być wisienka na torcie, ale ta dziewczyna w kasku sprzed paru minut nie daje mi spokoju. Czuję, że jeszcze się spotkamy, i ustalam to jako kolejny obowiązkowy punkt wyprawy. Mój tort w Ogrodzieńcu będzie miał dwie wisienki!

POWRÓT NA TRASĘ
Wsiadam do Nissana z silnikiem 2,8l i mocy 170 koni mechanicznych, który rwie się żeby przeorać cały tor, po którym będę za chwilę jeździł. Żeby jednak chciał współpracować trzeba mu dociskać do 6000 obrotów na minutę, w przeciwnym wypadku jest niczym kot z internetowych memów – leniwy i niezdarny. Tyle, że lekko przykurzony. Balaklawa, kask, czteropunktowe pasy i siedzę sztywno za kółkiem. Mój pilot spokojnym i stonowanym głosem tłumaczy potęgę tego wozu i wlewa mi pokorę wiadrami. Czuję się jak na kozetce u psychologa. Wysłuchałem, przytaknąłem, jedziemy!

Wchodzę na obroty i nie odpuszczam bestii ani na moment. Gdybym to zrobił, samochód zgaśnie, a przyjechałem tu jeździć, a nie kręcić kluczykiem w stacyjce. Pierwsza długa prosta – badawczo sprawdzam czułość gazu. Pilot zachęca do ostrzejszej jazdy, wciskam więc w podłogę. Widzę kończącą się drogę i drzewa, pilot milczy – co robić?!
–Zrzuć bieg – mówi jakby od niechcenia.
Sprzęgło, dwójka, szarpnięcie, ucisk w jajkach, oczy na wierzchu, zwolniliśmy. Ufff, myślałem, że opuszczamy pojazd w biegu, bo komenda padła tuż przed wirażem. W połowie zakrętu słyszę żeby prostować kierownicę. Oczywiście robię to po swojemu i kontruję na wyjściu, co wyrzuca nas na brzozy z drugiej strony!
- Gaz, gaz! – mój pilot wie jednak co to emocje!
Znów pedał w opór i wychodzimy zygzakiem z kolein. Długo to nie trwa, bo przed nami kolejny prostopadły zwrot. Redukcja, kierownica w lewo, prostujemy i but! Kolejna prosta, na której udaje mi się wrzucić trzeci bieg. Drzewa śmigają z zawrotną prędkością, omiatając naszego Patrola gałęziami. Zakręt! Za późno zrzucam przełożenie i wynosi nas na obserwujących kibiców. Szybka kontra poza koleinami (w nich nie pomanewrujesz) i kolejnych kilka nawrotów. Wychodzimy na prostą startową, jest szansa na `zapięcie czwórki`. Zgodnie z zaleceniami – na długich odcinkach rozpędzam auto ile się da. Przede mną dwie hopki, a z ust pilota słyszę
-...gazu! – swój człowiek, da pofruwać!
Wybijamy się w powietrze na pierwszej górce i wskakujemy od razu na drugą! Lądując ryjemy przodem i osłoną mostu w ziemi, auto chwieje się na boki. Zrobiło się naprawdę głośno – pilot coś krzyczy, ja nie słyszę. Redukcja do dwójki, lewa, kontra i gaz! Robimy kilka kółek i wpadamy na metę przykrywając kibiców `falą` piachu. Warto było tłuc się 250 kilometrów dla tych chwil!

Wysiadam z auta i prawie ląduję twarzą w piachu – nie poczułem, że nogi mam jak z waty. Dołącza do mnie pilot. Dziękuję mu za przejazd, a szczególnie za możliwość polatania Patrolem. Zdziwił się. Przytaczam jego słowa sprzed hopki – „gazu”. Spokojnym, profesorskim tonem tłumaczy, do czego zawodnikom przydają się interkomy w kaskach podczas rajdu, a ja nie wiem do czego pije.
- Po to właśnie, żeby dotarła do ciebie pełna komenda: noga z gazu! – znów te emocje...



CZYM CHATA BOGATA
Wózek cały, my też, wracamy do bazy. W oczekiwaniu na wyniki, wszyscy goście i zawodnicy innych drużyn przychodzą do jednego z namiotów RMF4rt, przy którym stoją komputery.
- To nasze centrum multimedialne. Co prawda Lenovo postawiło i wyposażyło ten namiot dla nas, ale każdy może przyjść, skorzystać z szybkiego internetu i z komputerów odpornych na rajdy – śmieje się Rafał. – Widzisz, mimo że rywalizujemy, pomagamy sobie.

To fakt. W planach miałem przejazd „Biedronką”, ale „Fazi” urwał na ostatnim odcinku most i pojazd miał problemy z dojechaniem do mety. Żebym poczuł emocje z jeszcze wyższej półki, swoją „Smoczycą” przewiózł mnie Damian Baron – główny konkurent Szandrowskiego i Płuciennika. Nie wiedziałem, że da się uzyskać jeszcze większe stężenie adrenaliny, niż miałem dotychczas. Teraz dopiero lataliśmy. I to dosłownie! Po przejeździe wysiadłem z jeszcze bardziej rozdygotanymi nogami. Z ekipą RMF4rt wracamy do campu, gdzie trwa właśnie ogłaszanie wyników.

WYNIKI
Mimo uszkodzonego samochodu, Rafał i „Fazi” wygrywają swoją kategorię – aut powyżej 150 koni mechanicznych odstawiając aż o 28 sekund ekipę „Smoczycy”. Co warte wzmiany – ten wdzięcznie nazwany potworek to pojazd o klasę wyższy od „Biedronki”.
Bank rozbija również quadowy kamikadze – Maciek Albinowski. Spośród wszystkich ekip, załoga RMF 4RACING Team zgarnie najwięcej trofeów, co daje im zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Rajd bardzo udany – dla moich gospodarzy i dla mnie. Ale moment, druga wisienka!



DRUGA WISIENKA
Pytam Rafała, kim jest tajemnicza nieznajoma, która z takim zacięciem przeciskała się przez wąskie dróżki, głębokie koleiny i gęste drzewa.
- To Gosia Kosińska, następczyni Adama Małysza. Jeździ z Andrzejem Derengowskim, który próbuje ją nakierować na odpowiedni tor. Osiem miesięcy przygotowywała się do rajdów i na mecie zadziwiła wszystkich. Trzeba ją jeszcze trochę utemperować i będzie wygrywać.
- A ty nie mogłeś odżałować tego Małysza?!

Gosia dojechała czwarta w wyższej klasie, w swojej byłaby pierwsza. Gdy nie jeździ, myśli o rajdach. Jej życie zmieniło się od momentu, kiedy wsiadła do rajdówki. Prywatnie jest przedsiębiorcą i... modelką! Wywiad z Gosią przeczytacie już wkrótce. Póki co, odkrywamy przed wami jej oblicze i prezentujemy fotorelację z RMF MAXXX KAGER Rally w Ogrodzieńcu.

Jeśli chcesz zobaczyć na żywo latające samochody, ciężarówki, quady i motocykle, śledź stronę www.rmf4rt.pl RMF 4RACING Team w poszukiwaniu kolejnego off roadowego przystanku i przybij piątkę z ekipą podczas jednego z rajdów!


fot.: Sandra Biegun, Karolina Czaja, Paweł Jaśkowski

ZOSTAŃ KIEROWCĄ RAJDOWYM!
Lenovo Polska oraz zespół off-roadowy RMF 4RACING Team zapraszają do niezwykłego konkursu. Zabawa potrwa do 20 sierpnia, a Wielki Finał zostanie rozegrany 30 sierpnia 2013 roku. Zwycięzca zasiądzie na początku września za kierownicą auta rajdowego i stanie do walki w jednym z najważniejszych wyścigów off-roadowych w Polsce - Baja Challenge.

Wystarczy wziąć udział w grze wyścigowej dostępnej na profilu facebookowym Lenovo Polska - https://www.facebook.com/LenovoPolska. Wejdź na https://apps.facebook.com/rajd-terenowy i rywalizuj
z innymi uczestnikami oraz wymyśl hasło promujące zespół RMF4rt. Spośród haseł osób z pierwszej 100-tki jury wybierze 5 najlepszych. Te osoby zmierzą się w Wielkim Finale w bazie zespołu.

Rajd Baja Challenge
Międzynarodowy rajd typu cross-country, który odbędzie się w dniach od 6 do 8 września. Stworzony dla pasjonatów jazdy off-road, poruszających się motocyklami, quadami i oczywiście samochodami. Baza rajdu zlokalizowana jest w miejscowości Czarne w woj. Pomorskim. Na zawodników czeka 33 km pętla, na której spotkamy różne rodzaje nawierzchni do jazdy: szerokie piaszczyste pasy czołgowe, krótkie dukty leśne, długie twarde proste. Wyścig trwać będzie dwa dni i podzielony jest na dwa etapy. Każdego dnia zawodnicy pokonają pętlę pięć razy, poruszając się według notatek nawigacyjnych. Łączna długość trasy to 330 kilometów. 

Dodał(a): Paweł Jaśkowski Wtorek 04.06.2013