Dogonić czas!

Dostaliśmy wóz, jaki grał w „Powrocie do przyszłości”, i ruszyliśmy nim na polskie ulice! Często jest tak, że piękne i szalone samochody umierają młodo. Ale kolejne pokolenia pamiętają je lepiej niż rozsądne i nudne wozidła.
Powrót do przyszłości film
Jeśli chcesz zbudować wehikuł czasu na bazie samochodu, czemu nie zrobić tego z odrobiną stylu – pytał retorycznie dr Emmett Brown, bohater serii filmów „Powrót do przyszłości”. Szalony naukowiec wybrał DeLoreana DMC–12, futurystyczny pojazd, który stylem zachwycał i szokował w latach 80. ub. wieku i będzie szokował za kolejne sto lat. Dziś przeobrażę się w swego idola z dzieciństwa, Marty’ego McFly, drugiego głównego bohatera wspomnianych filmów Roberta Zemeckisa. I nic nie powstrzyma mnie przed odbyciem szalonej wędrówki w czasie!

SEKS, NARKOTYKI I AUTA
Niska, klinowata sylwetka, otwierane do góry drzwi i niezwykła karoseria z gołej nierdzewnej stali – oto samochód, który zobaczysz raz, a nie zapomnisz do końca swoich dni. Powstał jako życiowe dzieło człowieka, który był marzycielem, szaleńcem oraz wizjonerem. John Z. DeLorean, w latach 70. ub. wieku wiceprezes koncernu General Motors, zarabiał 700 tys. dol. rocznie, ale dusił się w białym kołnierzyku. Nie pasował do korporacyjnych norm wykluczających tak lubiane przez niego burzliwe romanse z gwiazdkami filmowymi i alkoholowo–narkotykowe imprezy. W końcu odszedł z GM, by spełnić swoje marzenie o budowie własnego auta. Dzięki temu dziś ja spełniam swoje marzenie: unoszę niezwykłe drzwi i wchodzę do wozu, o którym śniłem nie raz.

dmc1a.jpg

FABRYKA MARZEŃ

W 1978 roku Amerykanin założył firmę DeLorean Motor Company. Kosmiczną karoserię swego auta zamówił u samego Giorgetta Giugiara, Michała Anioła włoskiego dizajnu samochodowego. W stworzeniu podwozia i zawieszenia pomogli spece z angielskiego Lotusa, wykorzystując m.in. rozwiązania z modelu Esprit. Po uzyskaniu ogromnych subwencji od rządu Wielkiej Brytanii w ekspresowym tempie zbudowano ultranowoczesną fabrykę w Irlandii Płn. Ruszyła produkcja samochodu, który miał być piękny, szybki i niedrogi. Nazwa DMC–12 wzięła się od planowanej ceny – 12 000 dol. Brzmi bajkowo? Każdy, kto zna twórczość braci Grimm, wie, że bajki często nie kończą się wesoło. Pierwszy seryjny DMC–12 wyjechał na drogi w 1981 r. Z powodu kosztownej produkcji, wahań walutowych i wysokiego cła cena auta wzrosła... dwuipółkrotnie. Nie była to już żadna okazja, zwłaszcza za pojazd z przeciętnym silnikiem, znanym z... Renault, Volvo i Peugeotów.

dmc6a.jpg dmc7a.jpg

ZDERZENIE Z RZECZYWISTOŚCIĄ

To aluminiowe V6 o pojemności 2,8 l i mocy zaledwie 130 KM zaczyna pracować za moimi plecami. Jak poradzi sobie z masą 1,2–tonowego auta? Wciskam mocno pedał gazu. DMC–12 nie jest na szczęście totalnym zawalidrogą. Silnik ma 207 Nm momentu obrotowego przy 2750 obr./min. Dzięki temu wóz ciągnie konsekwentnie od samego dołu i setkę osiągam po ok. 9 s. Ale temu pojazdowi daleko jest do DeLoreana z „Powrotu do przyszłości”, w którym dr Emmett Brown zamontował... atomowy silnik zasilany plutonem. Jest inna rzecz, która spowalnia DMC–12 bardziej niż słabowity silnik – po prostu auto generuje niesamowite zainteresowanie otoczenia. Na stacjach benzynowych momentalnie otacza mnie zaciekawiony tłum, na trasie jestem regularnie zatrzymywany przez policjantów. Pytają, co to za dmc8a.jpgauto, i robią sobie przy nim zdjęcia. Gdy parkuję obok nowego Porsche  i Aston Martina, ludzie ignorują te współczesne cacka na rzecz DeLoreana. Obserwuję to z jego wnętrza, które jest jak na wóz sportowy zdumiewająco wygodne i przestronne. Zrezygnowano tu ze zbędnych luksusów. No, może oprócz elektrycznie sterowanych szyb i klimatyzacji. Zaskakuje praktyczność auta – jeśli tylko przyzwyczaić się do półleżącej pozycji, którą wymusza to niskie coupé, można nim łatwo manewrować po mieście. Widoczność jest niezła. Tylko przy naprawdę skomplikowanych manewrach z wbitym biegiem wstecznym trzeba podnieść drzwi, wychylić się nieco i tak obserwować otoczenie z tyłu.

BOLESNY KOMPROMIS
Za kierownicą fabrycznego DeLoreana nie dokonam rzeczy takich jak filmowy Marty McFly – nie pofrunę ani nie przemieszczę się w czasie na Dziki Zachód. A mogło być inaczej. Ten 130–konny silnik planowano jedynie jako tymczasowe rozwiązanie. Z czasem DMC–12 miał być o niebo szybszy. Jego potencjał pokazało chociażby kilka zbudowanych sztuk wersji biturbo, w której doładowany silnik dysponował już 250 KM i rozpędzał pojazd 5,5 s do pierwszej setki. Taki wóz, gdyby tylko wszedł do dmc3a.jpgprodukcji, byłby poważną konkurencją nawet dla ówczesnych Ferrari! Nie płaczę jednak nad rozlanym mlekiem. Poprawiam efektowne buty Nike w stylu lat 80., obcisłe dżinsy i stylowy bezrękawnik, wbijam kolejne biegi w pięcioprzełożeniowej skrzyni (dostępna była też wersja z trzybiegowym automatem). Ale zaraz, co to?! Licznik jest wyskalowany do ledwie... 85 mil na godzinę (w filmowym pojeździe było to 95). To ok. 140 km/h, czyli tyle, co licznik w Maluchach! Jednak bez obaw, tego wymagały kiedyś amerykańskie przepisy. W rzeczywistości DMC–12 na autostradzie osiąga 210 km/h, co można sprawdzić za pomocą nawigacji GPS. I czuć, że lubi duże prędkości – chociaż zawieszeniu daleko do współczesnych standardów, pojazd jest przewidywalny i stabilny. W prowadzeniu przypomina „normalne” usportowione auto, a nie dzikie superbolidy – narowiste i nieprzewidywalne potwory.

dmc4a.jpg dmc5a.jpg

LEGENDY NIE UMIERAJĄ

Już w drugim roku istnienia firma DeLorean Motor Company legła w gruzach w wyniku czarnej serii zdarzeń: rząd Wielkiej Brytanii cofnął jej dofinansowanie, pojawiły się problemy finansowe, które pogłębiał rozrzutny styl życia Johna DeLoreana i oskarżenie go o handel narkotykami. Jankesa w końcu uniewinniono, ale było już za późno – w 1982 r. marka ogłosiła bankructwo. Powstało tylko ok. 8600 sztuk DMC–12. W 1984 r. dzieło zagłady dopełniło się – komisyjnie zniszczono wszystkie matryce do produkcji modelu. Samochód umarł, ale pozostała po nim pamięć wszystkich małych–dużych chłopców, kochających w motoryzacji prawdziwe szaleństwo i pasję.

dmc2a.jpg
Artykuł pochodzi z naszej wędrówki w czasie i numeru 7 CKM/2011

ZOBACZ TEŻ "KROK W PRZYSZŁOŚĆ" 

Dodał(a): Michał Jośko Środa 21.10.2015