Wakeboarding i pusta motorówka

Najprostsza recepta na nieszczęśliwy wypadek? Wystarczy rozpędzić motorówkę i, będąc jej jedynym pasażerem, wysiąść z niej i zacząć surfować. Dokładnie to zrobił pewien Szwajcar.
debil.JPG

Czym jest prawdziwe ryzyko? Od razu zaznaczamy, że picie herbaty z łyżeczką w kubku, ani jazda komunikacją miejską bez biletu się nie liczy. Otóż prawdziwe ryzyko jest wtedy, gdy próbując zrobić coś szalonego, narażacie się na śmierć albo bycie warzywem do końca swoich dni. I tak, to jest ryzyko, bo narażacie tylko siebie i w razie czego sami będziecie ponosić konsekwencje swoich czynów.

Kiedy jednak starając się być fajnymi, narażacie też życie lub przynajmniej zdrowie innych ludzi dookoła, to już nazywa się czystą głupotą.

Dokładnie tak można więc nazwać zachowanie Olivera Lawsona, wakeboardera, który samotnie rozpędził się motorówką, po czym postanowił schwycić swój selfie stick i wskoczyć na wakeboard, pozostawiając łódź płynącą samą sobie.



Nie chce mi się wymieniać wszystkich możliwych konsekwencji tej próby, bo chyba doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, co mogło się stać, gdyby cokolwiek poszło nie tak – a mogło pójść wiele, bo surfowanie z kijkiem do selfie w ręku z pewnością nie należy do najłatwiejszych czynności.

Ograniczę się więc tylko do komentarza, że głupsze i bardziej irytujące od wyczynu Lawsona, pozostają jedynie jego tępe, troglodyckie okrzyki radości. I nie, nie ma żadnego znaczenia, że wszystko skończyło się dobrze, a całość mu się udała. Bo kto wie, może następnym razem przyjdzie mu do głowy, by pojeździć na desce za samochodem, którego był jedynym pasażerem. A wtedy nie będzie już tak różowo.




Dodał(a): Jakub Rusak Poniedziałek 18.07.2016