Tak wygląda człowiek po dwóch atakach grizzly

Ten facet został zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly. Przetrwał atak i zaczął iść do najbliższego szpitala. Niedługo później ten sam niedźwiedź zaatakował go ponownie. Facet znów przetrwał i zaraz potem nagrał film, który udostępnił na swoim Facebooku. Zobaczcie więc jak wygląda człowiek, po dwóch atakach grizzly.
atak-grizzly.jpg

Todd Orr z Montany, tropiciel dzikiej zwierzyny z wieloletnim stażem, może mówić o prawdziwym szczęściu w nieszczęściu.

W niedzielny poranek 2 października mężczyzna był na tropie łosia w parku narodowym Madison Valley w okolicach Seattle. Jako doświadczony tropiciel znał to miejsce jak własną kieszeń. Niestety nie był jednak w stanie przewidzieć, że w trakcie wędrówki napotka na niespodziewaną przeszkodę w postaci dorosłej samicy niedźwiedzia grizzly z dwoma małymi.

I mimo że Orr zachował wszelkie środki ostrożności – miał przy sobie gaz pieprzowy oraz krzyczał co 30 sekund, informując leśną zwierzynę o swojej obecności – nie udało mu się uniknąć ataku niedźwiedzicy. Ta, gdy go tylko dostrzegła z odległości 70 metrów, rozpoczęła swój atak w obronie młodych.

Nie pomogły krzyki ani użycie gazu – w kilka sekund potężna niedźwiedzica znalazła się przy Orrze i zaczęła go gryźć po ramionach i uderzać łapą uzbrojoną w ostre jak brzytwa pazury po twarzy, głowie i plecach. Po kilku minutach (które zapewne trwały tyle, co wieczność) niedźwiedzica oddaliła się.

Poraniony Orr, czując się szczęściarzem, ponieważ bez większych obrażeń przetrwał atak, zawrócił i wzdłuż szlaku zaczął wracać do swojego auta, by pojechać do szpitala. Miał do pokonania 3 mile, czyli blisko 5 km. Niedźwiedzica miała jednak inne plany. Ledwie 5 czy 10 minut Orr spotkał ją ponownie, a ta ponownie się na niego rzuciła.
Drugi atak okazał się znacznie silniejszy niż pierwszy. Niedźwiedzica strzaskała kości w barku Orra, a pazurem zrobiła gigantyczną i głęboką ranę wokół jego prawego ucha. To był koniec, niedźwiedzica miała dość.



Mimo ran i licznych obrażeń Todd Orr zachował trzeźwość umysłu. Upewnił się, że tym razem niedźwiedzica naprawdę zniknęła i rozpoczął wędrówkę do auta. W międzyczasie zdążył jeszcze nagrać filmik (powyżej), w którym opowiedział o tym, co mu się przydarzyło, zadzwonić do swojej dziewczyny i do szpitala, by przygotować lekarzy na swoje przybycie.



Poskładanie go w całość i zszycie wszystkich ran zajęło lekarzom 8 godzin. Mimo to Todd Orr jest w zadziwiająco dobrej formie i już niedługo wróci do pełnej sprawności. Facet ma naprawdę sporo szczęścia.




Dodał(a): Jakub Rusak/ fot. Facebook Tod Orr Środa 05.10.2016