Szybki bill

Pędzi szybciej niż osobowy z Kościerzyny do Osowy

narty

Na dwóch deskach nie trzeba wlec się niczym ceper, który dopiero co stanął na stoku Gubałówki. Na stoku nie obowiązuje, jak w Warszawie, ograniczenie szybkości do 50 km/h. Philippe Billy, zwany przez znajomych Szybkim Billem, goni na deskach szybciej nawet od polskich pociągów na Centralnej Magistrali Kolejowej. W Alpach udało mu się wyciągnąć coś koło 150 km/h, ale tego było mu za mało. Billy postanowił udowodnić, że na nartach potrafi jechać nawet 250 km/h i przeżyć. Z tą prędkością odległość z Sochaczewa do Poznania przebyłby w godzinę. Pod warunkiem, oczywiście, że w centrum Polski stałyby Alpy. Ale, jak wiadomo, nie stoją. Więc Billy, aby udowodnić swoje racje, poszusował do Szwajcarii. Tam stromych stoków jest tyle, co krzyży przy polskich drogach, ale Billy chciał być żywym mistrzem, a nie martwym. Dlatego próbę pobicia rekordu prędkości podjął w aereodynamicznym tunelu. Osiągnął 250 km/h, ustanawiając nowy rekord świata. Śniegu przy tym nie oglądał, ale co mu sztuczny wiatr zaszumiał w uszach, to jego...


Dodał(a): ckm Piątek 09.09.2011