Postpunkowy warszawiak

Z raperem Eldo rozmawialiśmy o muzyce, stolicy, podróżach, punk rocku, Internecie i o tym, któremu politykowi chętnie dałby po pysku
Eldo
CKM: Zawsze wydawałeś płyty w regularnych odstępach, ale na nowy album czekaliśmy aż cztery lata. Czemu?

ELDO: Po ostatniej solówce graliśmy koncerty non stop przez dwa lata. Wiedziałem, że po wydaniu nowej płyty znowu dwa lata spędzę w trasie, a miałem tego serdecznie dosyć. Chciałem po prostu chwilę odpocząć i porobić rzeczy, na które miałem ochotę.

CKM: Chciałeś w tym czasie pojeździć trochę po dzikich krajach. Udało się?

eldo_dossier.jpgELDO: Główny wyjazd jeszcze czeka, bo muszę się do niego bardziej przygotować i więcej odłożyć na koncie. Ale udało mi się uciec w parę miejsc, bo już jako dziecko postanowiłem, że jak będę miał możliwość, to pojeżdżę trochę po świecie. I robię to, gdy mogę.

CKM: Dokąd chciałbyś pojechać?
ELDO: Moja lista „the best of” to dość dalekie miejsca, gdzie sama podróż kosztuje sporo. Nowa Zelandia, do Japonii chciałbym wrócić, bo jest przepiękna...

CKM: Lubisz zwiedzać, ale sporo inspirujesz się Polską i samą Warszawą...
ELDO: Zawsze powtarzam, że mógłbym mieć mieszkania w różnych miejscach na świecie, ale na stałe mogę mieszkać tylko w Warszawie. Lubię z niej wyjeżdżać, bo jest czasem nieznośnym miastem, ale lubię też do niej wracać. To dlatego, że tu się urodziłem i spędziłem 35 lat życia – gdybym pochodził np. z Rzeszowa, to pewnie dużo opowiadałbym o Rzeszowie. Moja rodzina od wielu pokoleń mieszka w stolicy i czuję się zobowiązany, by znać jej historię. Przy okazji fajnie się o tym rapuje, na nowej płycie też mam kawałek o Warszawie.

CKM: Ważne jest, by raper podkreślał swój patriotyzm lokalny? W Stanach jest to na porządku dziennym...
ELDO: Nie uważam, by to było ważne. W Stanach jest też dobrze widziane eksponowanie fascynacji sportowych, mówisz, za jaką drużyną jesteś, jedziesz do innego miasta i normalnie grasz. Gdybyś u nas zaczął występować na scenie np. w koszulce Legii, to nie wiem, jak reagowałaby publika w Krakowie i Poznaniu.

CKM: Często podkreślasz, że sporo czytasz. Jak odnajdujesz się w kulturze obrazkowej i erze internetu?

ELDO: Uwielbiam kulturę druku i choć coraz częściej korzystam z nowych wynalazków, to przyzwyczajenia robią swoje. Kupuję wprawdzie coraz mniej gazet, ale tygodniki opinii wciąż czytam. Jednak żyjemy w XXI wieku i muszę orientować się w zmianach, które dotyczą też mnie – sprzedaję bowiem swoją wartość intelektualną. Muszę wiedzieć, jakie są trendy i jakimi drogami muzyka trafia
do słuchacza. Śledzę liczby na iTunesie czy YouTube i to, ile dają zysku, by nie robić za pierwszego naiwnego, który ma trzydzieści parę lat i uważa, że wszystko w życiu dzieje się za friko i na kredyt. Tempo zmian technologicznych jest dla mnie fascynujące – choć nie wiem, czy mentalność ludzka nadąży za tym i czy nie staniemy się niewolnikami własnych wynalazków. Lubię też czasem odciąć się
od natłoku głupich informacji i po prostu pojechać do lasu czy w góry. Gdyby padł internet i cała elektryczność, to z rozbawieniem patrzyłbym na ludzi, którzy załamują ręce, bo ja po prostu wziąłbym siekierę i narąbał sobie drewna (śmiech).

CKM: Uważasz, że hip hop w Polsce nadal jest kulturą buntowniczą, offową, czy został już oswojony przez media?
ELDO:  Część została w pełni oswojona przez pop i odłączyła się. Część istnieje w mediach i musi być zauważana, bo tak jak ja sprzedaje złote nakłady płyt i gra mnóstwo koncertów w całym kraju. Ale my całkiem ucywilizować się na pewno nie damy, bo pochodzimy z postpunkowej ery i nonkonformistycznego podejścia do rapu. O ile raperzy mojej generacji zajmowali się zjawiskami społecznymi, to nie sądzę, by spośród młodych ktoś poza 2–3 zespołami zajmował się czymś innym niż swagiem. Świat  się zmienił, rzeczywistość bloków też. Trudno, by 17–latki rapowały o tym, że jest ciężko, bo już przestało być.



CKM: Młodzi czerpią bardziej z nowego rapu amerykańskiego niż tak jak wy z punkrocka?

ELDO: Bardzo celna uwaga. Choć my nie tyle czerpaliśmy z ideologii punkrocka, co wyrośliśmy na tym, że z „tamtą stroną” – establishmentem, mediami – się nie gada. Przekonaliśmy się, że jesteśmy im potrzebni tylko po to, by mogli na nas zarobić pieniądze. Traktowali nas jako zjawisko socjologiczne, a nie muzykę, odłączyliśmy się i – jak widać – my, jak  i oni radzimy sobie doskonale sami.

CKM: Trzymasz się z dala od dużych mediów, ale wystąpiłeś w TVN–ie  w roli eksperta od islamu, napisałeś tekst dla Moniki Brodki...
ELDO: Tak, jednak to było wiele lat temu. Przyjmowałem takie zaproszenia, ale od wielu lat odmawiam. Teraz obchodzą mnie wyłącznie propozycje muzyczne i nie chcę rozmawiać o ideologiach.  eldo_ulubione.jpgA jak widać, gdy chcę rozmawiać tylko o muzyce, to nie ma mnie nigdzie. Wcale tego nie żałuję. Nie uważam za złe, gdy zespoły występują na festiwalach muzycznych, nawet organizowanych przez TVP. Jeśli umiesz wbić się tam  ze swoją muzyką i osiągnąć sukces  z czymś, co jest dobre – gratulacje.

CKM: Siedem lat temu wziąłeś udział w akcji zachęcającej do głosowania w wyborach. Co dziś byś zrobił?
ELDO: Twierdzę, że na wybory warto iść, nawet po to, by oddać nieważny głos. Zdarzyło mi się to zrobić – pokazałem, że nie ma dla mnie kandydata i dziękuję. Nie dziwię się, że ludzie są źli, bo widzą, jak rosną koszty życia. Ale smutne jest, gdy na wybory idzie 30 procent osób. Czyli 70 procent ma w nosie, co się z nimi dzieje? Kiedyś bardzo martwiłem się tym, co będzie, ale przestałem. Gdybym miał rodzinę, dwójkę dzieci i chorych rodziców, to bym się przejmował, ale żyję sam i stać mnie na żarcie dla dwóch kotów, więc przyjmuję z pokorą opłaty i podatki, bo nie jestem w stanie tego zmienić. Najchętniej dałbym w pysk głównodowodzącemu „Kaczorowi Donaldowi” za robienie z ludzi idiotów, ale trudno... Na wybory pójdę, ale od klasy politycznej trzymam się z daleka. Znam kilku polityków, ale na wigilię do mamy bym ich raczej nie zaprosił (śmiech).

Artykuł pochodzi z magazynu CKM/7/2014


Dodał(a): Rozmawiał: Mateusz Natali / fot. Tomasz Karwiński Środa 24.09.2014