Głębokie gardło

Jeśli nasza europejskość mierzyć miłością do piwa i gorzały, to zdecydowanie europeizujemy się

alkohol


W czasach PRL—u tzw. tradycyjny model picia polegał na opróżnianiu flaszki wódki (piwa zazwyczaj nie było). Był to model zdecydowanie odbiegający od wzorów zachodnich (gdzie preferowano właśnie piwo, wino i tzw. drinki), bliski natomiast modelowi wschodniemu (gdzie opróżniano po kilka flaszek gorzały). Okres III RP okazał się czasem klęski dla wódki: jej spożycie stale maleje (tylko w latach 1997—99 aż o 23 procent!) i obecnie — jak wynika z ankiet agencji badawczej ACNielsen — bierze się z niej tylko co trzeci promil alkoholu we krwi statystycznego Polaka. Dziś do picia wódki przyznaje się w Polsce zaledwie 16 milionów osób, podczas gdy piwa 18,5 mln (wina 11 mln). Od 1990 roku spożycie piwa wzrosło nad Wisłą i Odrą niemal dwukrotnie, z 30 do 58 litrów rocznie na tzw. statystyczną twarz. Spragnieni rodacy uczynili z III RP dynamicznie rosnący rynek, dzierżący już 13. miejsce w świecie (i 6 w Europie) pod względem łącznej konsumpcji piwa (w roku 2000: ok. 2,4 miliarda litrów). A przyszłość zapowiada się dla polskich browarników jeszcze lepiej, bo np. do przodujących w spożyciu Niemców (126 litrów na gardło) wiele nam jeszcze brakuje. Upodabniamy się do krajów Unii Europejskiej w tym, co pijemy, pozostajemy natomiast wierni tradycji, gdy chodzi o to, gdzie to robimy: głównie w domu (65 procent), rzadziej w restauracjach i pubach (29 proc). Przeciętny polski piwosz jest średnio wykształconym mężczyzną w wieku 25—35 lat (ale już 40 procent kobiet sięga po piwo), mającym partnerkę i kupującym ulubiony napój w małym sklepie blisko domu. Więcej niż przeciętnie pije się piwa w dużych miastach oraz w niektórych regionach, np. na Śląsku.


Dodał(a): ckm Środa 14.09.2011