Inwazja potworów

Prawdziwy mężczyzna musi spłodzić syna, zbudować dom, zasadzić drzewo i przespać się z… poczwarą

seks


Nie każda kobieta to urocza Zosia z „Pana Tadeusza” lub romantyczna Kinga z serialu „M jak miłość”. Jeżeli jeszcze się o tym nie przekonałeś, to znaczy, że ciągle powinieneś oglądać dobranocki i pytać tatę, czy możesz zjeść całego batonika. Oto pięć okrutnie męskich historii miłosnych. Ich autorem jest samo życie, które, jak powszechnie wiadomo, nie pieści...

KOMPANIA BRACI
Przyjechałem z kolegą w interesach do Białegostoku. Biznes załatwiliśmy dość szybko, a że nasz kontrahent akurat się żenił, wprosiliśmy się na jego wesele. Do restauracji dojechaliśmy już lekko pijani. Gdy chwiejnym krokiem weszliśmy na salę, zobaczyłem nieopodal baru szpetną, pryszczatą brunetkę. Obok stała jej jeszcze brzydsza koleżanka. Nie przeszkadzało to nam, gdyż niedawno wyszliśmy z woja i nie jesteśmy zbyt wybredni. Około północy zamówiliśmy dwie taksówki i ruszyliśmy do hotelu. W taryfie rzuciliśmy się na siebie jak dzikie koty. Gra wstępna? Jaka gra wstępna? Bez problemu zdjąłem jej majtki i zacząłem całować, a potem lizać jej krocze. Po chwili wsunąłem język głęboko w nią i poczułem dziwny, słonawy smak. Zaskoczony wycofałem się i zobaczyłem, że — o zgrozo!— z mojego języka zwisa...zużyta prezerwatywa! Zamarłem. „Nie wiedziałam, że tam została” — wymamrotała zdziwiona dziewczyna. Nie miałem pojęcia, co robić. Szczerze powiedziawszy, byłem o krok od puszczenia pawia. Na szczęście taksówka zatrzymała się na światłach. Wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem przed siebie.
Dyrektor sprzedaży, lat 30

CZAS APOKALIPSY
Było po czwartej nad ranem, kiedy z nowo poznaną panną wtoczyliśmy się do jej akademika na warszawskim Mokotowie. Zaczęliśmy się całować, rozbierać...Nagle świat zawirował mi przed oczami i jak długi padłem na tapczan. Nic więcej nie pamiętam, ale kilka godzin później ze snu zaczęły mnie budzić promienie słońca. Naciągnąłem kołdrę na głowę i spałem dalej. Jakiś czas później obudziła mnie delikatna dłoń pocierająca mojego ptaszka. Ponieważ byłem potwornie zmęczony, a oprócz tego ciągle jeszcze pijany, postanowiłem oddać się inicjatywie mojej nowej znajomej. Leżałem więc spokojnie i odbierałem najlepszą na świecie miłość oralną. Serio, takiego loda nigdy nie miałem! Kiedy skończyła, odrzuciłem kołdrę z głowy, by podziękować pannie i... zamarłem. Siedziałem twarzą w twarz z wielkim, łysym Murzynem. Miał strasznie głupią minę, ale ja chyba nie prezentowałem się lepiej. „Ty nie Mateusz?” — wybełkotał niewyraźnie, bo wciąż miał pełne usta. Okazało się, że wracając rano, pomyliliśmy pokoje i zamiast u niej, wylądowaliśmy u dwóch gejów (w tym jeden pochodzący z Ghany), których akurat nie było w pokoju. Gdy jeden z nich wrócił, wziął mnie za swojego partnera. Resztę znacie... Uciekłem do domu i przez dwa dni nie wychodziłem spod prysznica. 
Hydraulik, lat 22

O JEDEN MOST ZA DALEKO
Pewnego dnia byłem z kilkoma kumplami w małym barze w Kielcach, gdy przysiadła się do nas panna. Niewysoka, pyzata, w wytartej, wojskowej kurtce. Zamówiła piwo i zaczęliśmy rozmawiać. O samochodach! Dziewczyna znała się na wozach jak mało kto. Gdy dyskusja przeniosła się na drugi koniec stolika, dziewczyna wyjęła z kieszeni długopis, sięgnęła po papierową serwetkę i napisała: „Jutro wracam do domu, do Szczecina, więc jeżeli chcesz mnie przelecieć, to musimy to zrobić dziś”, po czym dopisała numer swojej komórki. Nie wiem, czy to alkohol, czy późna godzina, czy nierealność sytuacji sprawiły, iż... wybuchnąłem śmiechem. Zarżałem jak głupi, a ona wstała i wyszła. Na drugi dzień, już kompletnie trzeźwy, zadzwoniłem do niej i przeprosiłem. Następnie kupiłem bilet do Szczecina i... pojechałem. Gdy dojechałem, była już późna noc. Poszliśmy do jej mieszkania. Tam momentalnie na stole pojawiła się butelka Wyborowej. Rozpiliśmy flaszkę, a panna zaczęła opowiadać, jaka to ona jest twarda i jak raz złamała nos dziewczynie, która zwróciła jej uwagę, że przeklina. Zaraz też rzuciła się na mnie, zdarła ubranie i... przeleciała. Dosłownie. Rzuciła na łóżko i ujeździła. Nasz seks trwał minutę, po czym panna zeszła ze mnie, odwróciła się plecami i zasnęła. Kurczę, nawet nie miałem orgazmu! I po to tłukłem się tyle kilometrów? 
Młodszy sterowniczy procesów chemicznych, lat 30

TYLKO DLA ORŁÓW
Kraków. Akademik. Impreza. Tuż przed północą moi koledzy i koleżanki z roku uparli się, że będziemy grać w butelkę. W tym celu błyskawicznie opróżniliśmy dwulitrową tequilę. Zaszumiało mi trochę w głowie, ale postanowiłem być twardy. Do gry zasiedliśmy we trójkę: ja, dość atrakcyjna koleżanka i jej brzydsza siostra. Jak bardzo brzydka? Wielka, zbudowana jak zapaśnik, ze złamanym nosem i pryszczami. Ale... szczerze mówiąc, po takiej ilości alkoholu już mi to nie przeszkadzało. No i traf chciał, butelka wskazała najpierw na nią, potem na mnie. „Pocałuj ją!” — zaczęli skandować koledzy. Pocałowałem. „Teraz jesteś mój” — wycharczała i chwyciła mnie za koszulę. Znaleźliśmy się w pustym pokoju, zdzierając z siebie ubrania. Reszty nie pamiętam. Kiedy rano otworzyłem oczy, zobaczyłem ją nagą na środku pokoju. „Obudziłeś się, mój krokodylu” — zagruchało monstrum i rzuciło się na mnie. Cudem udało się jej postawić mojego ptaszka na baczność i usiąść na nim. I wtedy przyszło najgorsze. Gdy mnie ujeżdżała, zaczęła puszczać gazy! Pierdziała, jakby grała na trąbie! Momentalnie straciłem wzwód. „Co, możesz tylko raz na dobę?” — wrzasnęła obrażona panna i wyrzuciła mnie z pokoju. Zaraz potem wyleciały moje ubrania. Zebrałem je i powlokłem się do swego pokoju.  
Student, lat 23

POŻEGNANIE Z BRONIĄ
To stało się w Bydgoszczy. Zaczepiłem ją w barze. Gdy zaprosiła mnie do siebie — nie oponowałem. Zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak kilku bywalców lokalu pokazuje nas sobie palcami. Zastanawiałem się, dlaczego. Może zazdrościli mi, że dziś będę uprawiał seks? Może zastanawiali się, czy dam radę ją przelecieć po tylu drinkach? A może wiedzieli to, czego ja miałem się za chwilę dowiedzieć... Dość szybko wylądowaliśmy u niej. „Rozbierz się! — powiedziała — I połóż na łóżku”. Tak też zrobiłem z nadzieją na ostry numerek. Niestety. Najpierw przez 40 minut leżałem nago, kompletnie sam, czekając, aż ona „założy coś lżejszego”. Czymś lżejszym okazał się wielki, szary podkoszulek. Potem przyszła i wyszeptała namiętnie: „Zatańczę dla ciebie”. Ale zamiast wić się i prężyć, włączyła płytę U2, skakała po pokoju, potrząsała głową niczym Bono i udawała, że gra na tubie. Chciałem się ubrać, ale zaczęła płakać. Próbowałem wyjść, ale usiadła mi na nodze. „Teraz pokażę ci coś specjalnego” — obiecała. Zostałem. A ona znów zaczęła skakać jak kangur po pokoju. Tylko że tym razem naciągnęła podkoszulek na twarz i podśpiewywała: „Uga—buga, sandej, blady sandej!”. Gdzieś po godzinie takiego spektaklu zasnąłem. Gdy się obudziłem, niestety leżała obok. Przysięgam, po raz pierwszy w życiu miałem nadzieję, że nie uprawialiśmy seksu.
Akwizytor, lat 33


Dodał(a): Józef Warmiński Piątek 11.11.2011