Muzyczny orgazm

Choć pogoda nie rozpieszczała, a pole namiotowe tonęło w błocie, jedenasta edycja Open'era potwierdziła, że Polacy potrafią zorganizować naprawdę godny festiwal. Każdego dnia 50 tysięcy ludzi oddawało się muzycznej ekstazie

Heineken Opener Festival.JPG

Wbijaj na fejsa - nokautujemy codziennie

Zanim przejdę do rzeczy najistotniejszej, czyli muzyki, kilka słów o mniej istotnym tle. Na początek ciężko nie wspomnieć o pogodzie, która najogólniej mówiąc była skrajna. Kiedy nie topiliśmy się w upale, topiliśmy się w prawdziwym bagnie. Bajoro po kostki (o zapachu dalekim od fiołków) pochłaniało nawet kalosze, nie j.kernbach (552).jpgwspominając o innym obuwiu. A skoro o butach mowa, na własne oczy widziałam laskę bawiącą się na koncercie w… szpilkach (!). Trzeba przyznać, że Open'er stał się na tyle popularny, że dla części festiwalowiczów był po prostu istną rewią mody i miejscem lansu (koronkowe bluzeczki, rajstopki w groszki w 30-sto stopniowym upale, eleganckie sukienki i czerwone pomadki). Kopara mi opadła kiedy usłyszałam od wystylizowanej panny „Ojej nie wzięłam na festiwal swojego żabociku z Miu Miu”. No, ale czego się spodziewać po dupach, które zabierają na pole namiotowe prostownice do włosów?

Opener Silent DiscoNo dobra, a teraz o tym, co naprawdę ważne... Artyści jak co roku dali prawdziwy popis. The Kills i Franz Ferdinand wycisnęli z siebie 100% mocy, Björk swoim nieziemskim wokalem przerżnęła moje wnętrze (10/10 za charyzmę na scenie), Justice wysadzili scenę w powietrze, SBTRKT zafundował grubą imprezę, a Major Lazer totalnie rozwalili system (brawa za interakcję z publiką). Jeśli chodzi o spokojniejsze występy, uznanie dla Mumford & Sons, którzy przyciągnęli tłum mimo ostrej ulewy (publika bawiła się świetnie, nawet gdy grali nieznane nikomu, nowe kawałki) i szacun dla The xx ogarniających chillout najwyższych lotów. Koncerty były genialne, ale jeśli mimo to ludziom wciąż brakowało wrażeń, można było się udać na Silent Disco i z słuchawkami na głowie drzeć japę, ze złudnym wrażeniem, że tego nie słychać.

Z czystym sumieniem potwierdzOpener festivalam, że Open'er to naprawdę wielkie wydarzenie muzyczne i nieziemski melanż w cudownej atmosferze, przez cztery bite dni. Wykonawcy dali z siebie wszystko, by nie zawieść swoich fanów, a ci z kolei odwdzięczyli się gorącym aplauzem. O wielkim sukcesie imprezy świadczy również fakt, że festiwal co roku ściąga do Polski coraz więcej gości zza granicy. Kto był ten na pewno nie żałuje, a kto nie był ten trąba.


Dodał(a): Karolina Pękalska, fot.Tomek Kamiński/Alter Art Wtorek 10.07.2012