Morze we krwi

Zanim zrobisz sobie kanapkę z tuńczykiem, pomyśl o trudzie rybaka...

tuńczyk

Sycylia. Przełom maja i czerwca. Morze Śródziemne w okolicy wiosek Favignana i Bonagia. Dziesiątki małych, drewnianych łodzi podpływają do sieci pełnej tuńczyków. Niektóre z ryb ważą nawet 500 kilogramów i mają do 3 metrów długości. W ruch idą harpuny. Woda, spieniona od uderzeń ogonów, spływa krwią. Sycylijczycy intonują pieśń: „Jakie piękne włosy ma ta dziewczyna, jaką piękną twarz, jakie oczy, jakie piersi...”. Rozpoczyna się mattanza, liczący tysiące lat rytuał ręcznego połowu tuńczyków. To rytuał krwawy, brutalny i przerażający. Tuńczyki, migrujące z Atlantyku do ciepłego Morza Śródziemnego, wpadają w tonnary, systemy stałych sieci, których wokół Sycylii jeszcze do połowy ubiegłego wieku było bez liku. Dziś na szczęście jest już inaczej. Coraz tańsze sposoby odłowu ryb oraz nowe przepisy prawne sprawiły, że krwawy rytuał mattanzy przetrwał już tylko w okolicach Bonagii i Favignany. Na szczęście przetrwało na tej wyspie kilka innych zwyczajów...


Dodał(a): ckm Poniedziałek 29.08.2011