Kurierzy marihuany

Abe i Brian poprzez swoją firmę kurierską dostarczającą klientom marihuanę. Ich pracownicy mogą zarobić nawet ok. 660 zł dziennie plus trochę zioła na użytek własny.
kurierthc.jpg

fot.: Hunter Stuart

Abe wcześniej pracował na giełdzie Wall Street, później był kurierem wożącym rowerem marihuanę. W tej pracy poznał Briana. Pewnego dnia zdecydowali się założyć własną `firmę`, bo poprzedni szef ich wykorzystywał. Czasem jeździli przez pół miasta żeby dowieźć mu energetyka, czasem w połowie dnia zwalniał ich ze `służby`, by obciąć im wypłatę. Pilnował żeby nie mieli oszczędności, żeby byli uzależnieni od niego.

Dlatego zdecydowali się odejść i założyć swój biznes. Swoich kurierów na rowerach i klientów prześwietlają bardzo dokładnie i skrupulatnie. Jedni i drudzy dobierani są z polecenia. Odbiorcy i dostawcy, tworzą specyficzną sieć przyjaciół. Atmosfera w pracy jest bardzo przyjazna, a klienci często zapraszają kurierów na wspólne jaranie (jednak odmawiają, gdyż jest to wbrew polityce `firmy`). Wszystko to powoduje, że zmniejszają ryzyko wpadki do minimum. Również niewielkie zaopatrzenie magazynu powoduje, że w każdej chwili w centrali są małe ilości sprzętu.


Tygodniowo sprzedają około 1,5 kg zioła. 3,5-gramowy woreczek kosztuje 65 dolarów. Z takiego pakunku, kurier zatrzymuje dla siebie 20 zielonych. Dostawca, pod którego podczepił się dziennikarz, miał 11 przystanków, zarobił więc w przeliczeniu około 660 złotych. Prócz tego, dostaje codziennie trochę trawki na użytek własny. W ofercie Abe`a i Briana są również ciasteczka z marihuaną – 10 baksów za sztukę.

Chłopaki zatrudniają 12 kurierów, którzy pracują na zmiany. W jednym momencie jeździ ich 4-5. Zdarzają się dni, w których łącznie realizują nawet 55 zleceń. Do tej pory nikt z nich nie wpadł, ani też nie został okradziony. Abe i Brian są z tego dumni i uznają to za sukces swojej polityki doboru współpracowników i klientów.

Brian tłumaczy się rodzinie, że jeździ jako `regularny` kurier, by dorobić do studiów aktorskich. Z kolei mama Abe`a wie, czym zajmuje się jej syn i martwi się o niego. Za swoją działalność chłopaki mogą odsiedzieć po 15 lat więzienia. Obawy rodzicielki są zatem uzasadnione.




Historię kurierów opisał dziennikarz Huffington Post - Hunter Stuart, który spędził z chłopakami cały dzień, towarzysząc im i ich pracownikom podczas kolejnego, żmudnego dnia w pracy.


Dodał(a): gianni Środa 12.03.2014