Szef dowala ci coraz więcej roboty, przy czym jakakolwiek podwyżka oczywiście nie wchodzi w rachubę a jedyne na co możesz liczyć, to zmniejszenie pensji – jeżeli taki scenariusz znasz z własnego doświaczenia, to znaczy, że pracujesz w Polsce.
Zupełnie inaczej sprawy mają się w
USA, gdzie zdarzają się sytuacje, które mogą wzbudzić szacunek zarówno wobec dobrych szefów, jak i podwładnych, którzy ową dobroć potrafią należycie docenić.
Przykład? Pewnego dnia Dan Price, założyciel firmy Gravity Payments z Seattle, podjął dwie radykalne decyzje: po pierwsze podniesienie zarobków podwładnych tak, aby każda osoba zatrudniona w jego firmie zarabiała przynajmniej 70 000 dolarów (ok. 273 000 zł) rocznie.
Po drugie: postanowił, iż sam będzie pracować za taką właśnie kwotę 70 tysięcy zielonych. Dodajmy, iż to duża zmiana, ponieważ do tej pory zgarniał rocznie 1 100 000 dolarów (czyli niemal 4 300 000 zł)!
Mijały miesiące, podczas których dodatkowo zmotywowani pracownicy z radością przychodzili do biura oraz wykazywali się jeszcze większym zaangażowaniem, dzięki czemu zyski Gravity Payments wzrosły niebotycznie.
Sądzisz, że po godzinach nie przepijali wszystkie pieniądze z ogromnej podwyżki? Błąd. Okazało się, że część z nadwyżek finansowych odkładali na wspólnym koncie, aby zrobić ukochanemu prezesowi niespodziankę.
I oto nadszedł dzień, gdy zaskoczony szef otrzymał od swych pracowników nowiuteńką, wypasioną Teslę S, czyli elektryczny samochód rozpędzający się do pierwszej setki w 2,8 sekundy, posiadający funkcję
autopilota oraz system ochrony przed atakiem przy użyciu broni biologicznej.
Trzeba przyznać, iż zatrudnieni w Gravity Payments postawili się, ponieważ takie cacko w USA kosztuje równowartość ponad 285 000 zł.
Według dobrze poinformowanych źródeł pracownicy nie obrazili się na Dana nawet po tym, gdy z radości zaczął biegać po dachu swego prezentu.