Gra o smoki

Sądzisz, że efektowną scenę do serialu „Gra o Tron” można zrobić szybko i łatwo? Błąd. Zobacz, jak mozolnie osiąga się perfekcyjny efekt

game-of-thrones-movie-emilia-clarke-bokeh-blonde-girl-1440x900.jpg

Szybko, byle jak, no i oczywiście najlepiej za darmo – takie właśnie standardy obowiązują w wielu polskich firmach, zarządzanych przez szefów działających wg zasady „jest zadanie, które normalnie kilka osób wykonywałoby przez tydzień? A więc weź jednego pracownika i żądaj, aby uwinął się z tym w godzinę”. 

Okazuje się, że są na świecie miejsca, w których pracodawcy mają świadomość, że aby osiągnąć naprawdę wysoką jakość, nie można oszczędzać ani na ludziach, ani na czasie.

Idealnym przykładem jest tutaj przedsiębiorstwo Pixomondo Studios, zajmujące się filmowymi efektami specjalnymi. Ta firma z główną siedzibą w niemieckim Frankfurcie (oraz oddziałami w USA, Kanadzie i Chinach) zatrudnia ponad 400 osób, odpowiadając m. in. za najbardziej odjechane sceny w serialu „Gra o Tron”.

Aby zaspokoić wygórowane oczekiwania stacji HBO, nie uznaje się tu absolutnie żadnych półśrodków. Poniższy film pokazuje, jak powstawała zaledwie jedna scena ze smokami (oraz oczywiście Emilią Clarke) do „Gry o Tron” – dziesięć osób przez pół roku (!) nie zajmowało się niczym innym, jak realizacją czegoś, co na ekranie mogłeś podziwiać przez kilkadziesiąt sekund.

To się nazywa niemiecki pedantyzm!




Dodał(a): Michał Jośko/ fot.: HBO Wtorek 17.05.2016