Niebo w ogniu

Grzeczni chłopcy nie wygrywają wojen

Niebo w ogniu

Osiem F—16 wystartowało późnym popołudniem. Maszyny, obładowane bombami i dodatkowymi zbiornikami z paliwem, czekała długa, niebezpieczna droga — ponadtysiąckilometrowy lot nad państwami, które wcale nie były do nich przyjaźnie nastawione. Żeby uniknąć wrogich radarów, F—16 i osłaniające je F—15 leciały tuż nad pustynią. Udało się.

Pierwszy zobaczył cel kpt. Ilan Ramon: „Widzę srebrną kopułę reaktora atomowego! Stąd nie możemy spudłować!”.

Szesnaście 900—kilogramowych bomb oderwało się spod skrzydeł F—16. Spóźniony, chaotyczny ostrzał przeciwlotniczy nie zrobił im krzywdy.

— To było fantastyczne. Widziałem, jak bomby uderzały w reaktor, a kopuła waliła się do środka — wspominał potem kpt. Ramon.

7 czerwca 1981 roku osiem izraelskich F—16 zrównywało z ziemią iracki reaktor pod Bagdadem, raz na zawsze grzebiąc plany Saddama Husajna budowy własnej bomby atomowej. Wielozadaniowy myśliwiec F—16 Fighting Falcon po raz pierwszy pokazał, jak śmiertelną jest bronią. Nie po raz ostatni.

GRA DO ZERA

9 listopada 2006 roku pierwsze cztery F—16 Fighting Falcon (Waleczne Sokoły) z biało—czerwonymi szachownicami wylądują na lotnisku w Krzesinach pod Poznaniem. Tego dnia Polska znajdzie się wśród 24 krajów używających F—16. Będziemy ich mieli 48 w bardzo nowoczesnych wersjach C/D Block 52+, wartych razem 2 miliardy dolarów, czyli jakieś 7 miliardów złotych. Drogo? Tak, ale wydanie tych pieniędzy usprawiedliwia niesamowita skuteczność F—16. Od czasu izraelskiego nalotu na iracki reaktor Sokoły w barwach różnych państw brały udział w kilkunastu konfliktach zbrojnych, m.in. w Panamie, Grenadzie, Iraku, Libanie, Kuwejcie, Bośni oraz Afganistanie. We wszystkich tych wojnach stracono łącznie tylko osiem F—16 — w wypadkach lub zestrzelone rakietami przeciwlotniczymi z ziemi. W bezpośrednich walkach powietrznych Sokoły odniosły łącznie 72 zwycięstwa bez żadnych strat własnych! F—16 jest nie do pokonania.

NA GRANICY ROZSĄDKU

— Latanie samolotami bojowymi to praca na granicy bezpieczeństwa, a często zdrowego rozsądku i ludzkich możliwości — mówi ppłk Rościsław Stepaniuk, pierwszy polski pilot latający na F—16. Ma na koncie ponad tysiąc godzin lotów na różnych samolotach naddźwiękowych i 200 na Walecznym Sokole.

— Podczas lotu nieodłączny jest stres i nerwy. Ale trzeba umieć sobie z nimi poradzić — tłumaczy.

Współczesne lotnictwo bojowe ma niewiele wspólnego z chłopakami z filmu „Top Gun” z Tomem Cruise’em. Czy w tym filmie cokolwiek jest prawdziwe?

— No, trochę jest... Mam takie same okulary przeciwsłoneczne jak Tom Cruise — uśmiecha się ppłk Stepaniuk.

DUMA PREMIERA

Okazję do lotu na F—16 miał były premier Leszek Miller. — Kiedy zgodziłem się, żeby pilot wykonał manewr z przeciążeniem 3g, poczułem jakby uderzenie potężnym młotem. Gdy przeciążenie sięgnęło 4g, śmierć zajrzała mi w oczy. Miałem serdecznie dość — wspomina ekspremier. Nim przeżył mrożące krew w żyłach chwile, Leszek Miller zdążył obejrzeć dwuosobową kabinę Sokoła (premier leciał samolotem w wersji treningowej). Jest ciasna i niewygodna. W twardym fotelu pilot raczej leży niż siedzi. Przed hałasem podczas lotu chronią go zatyczki w uszach. Temperatura w kabinie często przekracza 40 stopni. Takie warunki łamią największych twardzieli. Miller do tej pory jest dumny z tego, że wytrzymał lot F—16.

— Przyznaję jednak, że po lądowaniu chwilę dochodziłem do siebie. Ale chętnie bym poleciał jeszcze raz!— mówi polityk najbardziej zadowolony z tego, że nie nacisnął dźwigni do katapultowania i wyszedł z kokpitu na własnych nogach...

CAŁKOWITE ZAĆMIENIE

— Zdrowy człowiek dość dobrze znosi przeciążenia rzędu 4g — mówi doc. dr hab. Wiesław Kowalski z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej. Ale F—16 osiąga w pół sekundy przeciążenie 9g! Pilot czuje się, jakby ważył 9 razy więcej...

Lotnik ma na sobie kombinezon, który pozwala znieść duże przeciążenia. Mimo to, nawet wytrawni myśliwcy tracą czasem przytomność. Podczas prawie każdego lotu na F—16 ppłk Stepaniuk mierzy się z przeciążeniem 9g. — Jest ciężko, ale nigdy nie straciłem przytomności — mówi.

I całe szczęście — żeby ją odzyskać, potrzebowałby 20—30 sekund. To wystarczy, by samolot wbił się w ziemię!

Były pilot wojskowy Piotr Łukaszewicz zdradza, że kiedyś przeżył całkowite zaćmienie. Robił pętlę na polskim odrzutowcu treningowym Iskra TS 11. — Najpierw wszystko stało się czarno—białe, a potem pole widzenia zwęziło mi się do cienkiego paska, który w końcu też zniknął — wspomina oficer. Na szczęście odzyskał świadomość, zanim doszło do katastrofy.

SERCE I OKO

Kto może zostać pilotem F—16?

— Idealny kandydat jest niski, krępy i ma nadciśnienie. Ale tak naprawdę decyduje odległość oka od serca — twierdzi dr Wiesław Kowalski. Im jest krótsza, tym krew później odpłynie z oczu i z mózgu podczas manewrów z dużymi przeciążeniami — czyli pilot później straci przytomność.

Niewielu lotników jest w stanie sprostać wymogom zdrowotnym stawianym kandydatom do latania na F—16. W Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej zbadano 173 zawodowych pilotów; nadawało się 59. Jak wyglądają polskie superorły?

— Nie zawsze są dobrze zbudowani, nie zawsze są przystojni, ale zawsze są wybitnymi i bardzo inteligentnymi fachowcami — charakteryzuje ich dr Kowalski.

Więcej powiedzieć nie może, bo złamałby tajemnicę wojskową. Chroni ona zarówno personalia, jak i wizerunki lotników przygotowywanych do pilotowania F—16 (ppłk Stepaniuk jest wyjątkiem). Za kilka lat gotowych do misji bojowych ma być 72 Polaków.

CZYSTY HAZARD

Latanie amerykańskim myśliwcem Rościsław Stepaniuk porównuje do hazardu albo szybkiej jazdy samochodem — z prędkością ok. 300 km/h. Wyobrażasz sobie prowadzenie takiej maszyny po piwie? Właśnie dlatego od pilotów F—16 codziennie żąda się wysokiej sprawności i przytomności umysłu. Alkohol? Tylko na urlopie. Tytoń? Rzadko. Nie można zbytnio tyć ani chudnąć. Nie można intensywnie biegać. Dlaczego? Bo każda nagła zmiana w organizmie grozi osłabieniem, a co za tym idzie — zwiększa ryzyko utraty przytomności przy dużych przeciążeniach.

— Po każdym locie człowiek jest zmęczony i fizycznie, i psychicznie — przyznaje ppłk Stepaniuk. A przecież po lądowaniu pilot jeszcze przez kwadrans zdaje sprzęt, a potem przez następne godziny (czasami jedną, czasami trzy) musi omówić z dowództwem lot. Przerąbane.

CZAS NA WOJNĘ

Pełną gotowość bojową polskie Waleczne Sokoły osiągną w 2012 roku. Ale może już za rok dwa pierwsze F—16 z szachownicami na skrzydłach wyruszą w różne niespokojne rejony świata. Rzadko będą to misje pokojowe. Irak, Iran, Afganistan — wszędzie tam trwa albo lada chwila może wybuchnąć wojna, na którą pod flagami NATO lub ONZ mogą trafić i polscy piloci.

Czy warto ryzykować? Czy warto się szkolić, męczyć, odmawiać sobie piwa i papierosów? Ppłk Rościsław Stepaniuk nie ma wątpliwości, że tak.

— Ja latam dla ojczyzny — mówi skromnie. Potem uśmiecha się i mruga okiem. — A poza tym wiadomo... Każdy pilot chciałby latać na F—16. Z tymi myśliwcami jest jak z kobietami. Zakochałeś się i nie ma ratunku. Później trudno się odkochać i być grzecznym jak gdyby nigdy nic. Grzeczni chłopcy nie wygrywają wojen. 

KRÓTKA HISTORIA F–16

Prace nad myśliwcem F–16 zaczęto w połowie lat 70. XX wieku. Pierwsze maszyny weszły do służby w US Air Force w 1979 roku. F–16, projektowane jako uzupełnienie ciężkiego myśliwca F–15, okazały się równie dobre w zadaniach myśliwskich, jak i bombowych czy szturmowych. Dziś na świecie lata ok. 4200 F–16 różnych wersji (w Europie ok. 1000). W 2003 roku RP kupiła 36 jednoosobowych F–16 (wersja C) oraz 12 dwuosobowych (wersja D). Pierwszy polski F–16 (numer fabryczny: JC–1 03–0040) wzbił się w powietrze w Fort Worth w Teksasie w marcu 2006 roku. Grupa polskich pilotów szkoli się w amerykańskim 162. Skrzydle Myśliwskim w Arizonie.


Dodał(a): Jowita Frankowska Poniedziałek 25.07.2011