Anna Matysiak - mocne wejście w rolę

Anię widziałeś m.in. w serialach „Tancerze”, „Na dobre i na złe” oraz „Klan” – a ostatnio w kinowym hicie „Listy do M. 2”. Teraz zobacz, jak szykuje się do kolejnej roli...
HR-151126_CKM_Anna_Matysiak_0493.jpg

CKM: Lubisz komedie romantyczne?
Anna Matysiak: Jestem fanką dobrych komedii romantycznych – takich, w których następują nagłe  zwroty akcji, gdzie fabuła jest nieoczywista. Takich jak mój trzeci film kinowy, czyli „Listy do M. 2”. Wygląda na to, że został świetnie przyjęty przez publiczność, co bardzo mnie cieszy, gdyż właśnie w tym kierunku chciałabym iść.

CKM: Pamiętasz, co robiłaś 22 lutego 2012 roku, czyli w strasznym dniu, w którym zginął taksówkarz Ryszard Lubicz?
Anna Matysiak: Mówiąc szczerze, nie pamiętam (śmiech). Przyczyna jest prosta: w ogóle nie mam telewizora i wtedy nie oglądałam „Klanu”. Mam tak dużo pracy, że nigdy nie miałam możliwości oglądania „tasiemców”.

CKM: Więc jak to się stało, że teraz grasz w tym „tasiemcu”?
Anna Matysiak: W końcu „Klan” to w Polsce rzecz absolutnie kultowa! Z jednej strony zagranie w tym tytule pozwoliło mi dotrzeć do naprawdę szerokiej publiczności. A z drugiej to świetne doświadczenie aktorskie: scenariusz jest pisany na bieżąco i nie wiadomo, jaki dany bohater będzie za cztery odcinki. Trzeba być elastycznym, starać się, aby mimo tego postać wciąż była grana w sposób wiarygodny.

ANNA MATYSIAK W SESJI DLA CKM:


CKM: A zaczynałaś od... baletu. Czy to pomaga ci dziś w karierze aktorskiej?
Anna Matysiak: Jak najbardziej. Niektórzy aktorzy mają taki problem, że ich ciało nie za bardzo współgra z tym, co chcą przekazać w swej roli głosem, tekstem... A moje ciało dzięki tańcowi jest przyzwyczajone do przekazywania emocji i to procentuje w grze aktorskiej – nawet bez słów mogę powiedzieć to, co chcę zagrać.

CKM: Co dalej? Pociąg do Hollywood?
Anna Matysiak: Zdecydowanie tak! Może trochę głupkowato to brzmi, ale bardzo chciałabym kiedyś zagrać nawet jakąś ósmoplanową rolę u Tarantino albo Burtona. Bo widzisz, np. chętnie zagrałabym wampirzycę, ale w Polsce nie kręci się zbyt wielu takich filmów. Chętnie sprawdziłabym się też w science–fiction, a to znów gatunek, który nie rozwija się u nas. Trudno liczyć, że nad Wisłą zostanie nakręcony „Łowca androidów”...

CKM: Oglądasz z chłopakiem film, a ten zaczyna płakać jak bóbr. Myślisz „wspaniały wrażliwiec” czy „żałosny mięczak”?
Anna Matysiak: Zdecydowanie ta pierwsza opcja. Jako artystka doceniam, że druga osoba potrafi uzewnętrznić swe emocje. Zwłaszcza gdy jest to mężczyzna.

CKM: Boisz się czarnych kotów przebiegających przez drogę?
Anna Matysiak: Chyba jestem trochę czarownicą – od zawsze znaki uznawane przez większość ludzi za pechowe traktowałam jako przynoszące mi szczęście: uwielbiam liczbę 13, a na widok czarnego kota przyśpieszam tak, żeby tę drogę na pewno mi przebiegł.

CKM: Więc ten fantastyczny obrazek na ramieniu to nie przypadek?
Anna Matysiak: Od zawsze kochałam koty i wybór tematu na tatuaż zdecydowanie nie był przypadkowy!




Dodał(a): Miron Lipski / fot.: Hanna Barbes Czwartek 08.12.2016