Zabójcza broń

Jeśli chcesz poczuć w żyłach odrobinę adrenaliny, nie musisz wcale wypić setki wódki. Wystarczy Ci lekka pięćdziesiątka, najgroźniejszy karabin snajperski świata

Zabójcza broń

Wczesnym rankiem 9 kwietnia 2004 roku para snajperów amerykańskiej piechoty morskiej zajęła pozycje na dachu wielkiego zbiornika po ropie nieopodal miasteczka Lutafiyah w Iraku. Zadanie było rutynowe: osłaniać drużynę marines patrolującą oddalone o półtora kilometra przedmieścia. Sierżant Reichert uważnie śledził okolice przez celownik swego potężnego karabinu snajperskiego.Jego uwagę przykuły zwłoki psa przy drodze, którą powoli posuwał się patrol. Pamiętając o licznych w Iraku pułapkach bombowych, snajper ostrzegł przez radiostację dowódcę patrolu, by zachował ostrożność. Zanim jednak marines zdążyli cokolwiek zrobić, w ich kierunku poleciał z dachu pobliskiego budynku pocisk z granatnika, a po nim długie serie z karabinu maszynowego. Patrol wpadł w zasadzkę i choć odpowiedział ogniem, nie mógł skutecznie razić terrorystów na wyżej położonych stanowiskach. Reichert błyskawicznie odszukał celownikiem ich pozycje. Pierwszy, szybki strzał chybił minimalnie, ale i tak wzbudził popłoch wśród zamachowców — byli ostrzeliwani pociskami o wielkiej mocy, z przerażającą jak na tę odległość precyzją. Kilku terrorystów, nieświadomych potęgi broni snajpera, skryło się za małym, ceglanym murem. Sierżant marines wymierzył w jego środek i nacisnął spust. Mur rozsypał się na kawałeczki— przeciwpancerny pocisk przebił go i śmiertelnie trafił jednego z Irakijczyków. Dwóch innych upadło ranionych odłamkami strzaskanych cegieł. Pozostali natychmiast stracili ochotę do walki — patrol był uratowany.

ZABÓJCZA BROŃ

Iracki epizod nie byłby niczym szczególnym, gdyby nie odległość, z jakiej snajper tak skutecznie raził wroga

— i to przez przeszkodę. Typowe karabiny snajperskie kaliber 7,62 mm umożliwiają teoretycznie strzelanie na dystansie do 1400 m, ale tylko najlepsi strzelcy, przy sprzyjających warunkach, ryzykują strzał z odległości około 1000 m, nigdy zresztą nie mając pewności, czy trafią. Nawet tak precyzyjną broń używa się więc w praktyce do strzelania maksymalnie na 600—800 m. Tymczasem sierżant Reichert ostrzelał cele z odległości dwa razy większej — dokładnie z 1614 m, a skuteczność jego pocisków nadal była aż nadto wystarczająca. Reichert użył karabinu Barrett M82, najsłynniejszego przedstawiciela klasy Light Fifty. To wielkokalibrowe karabiny wyborowe na potężną amunicję kaliber 12,7 mm, od amerykańskiego zapisu kalibru w calach, czyli .50 (pół cala) zwane „pięćdziesiątkami”. Dla odróżnienia od strzelających taką samą amunicją ciężkich karabinów maszynowych, montowanych na podstawach trójnożnych lub pojazdach, dodano do niego przymiotnik „lekki” i tak pojawiła się nowa kategoria broni — Light Fifty.

BĘKART WOJNY

Light Fifty określają jako dziecko z nieprawego łoża klasycznego karabinu snajperskiego i rusznicy przeciwpancernej, czyli „powiększonego” karabinu na amunicję dużego kalibru. Pierwsze takie modele wprowadzono już podczas pierwszej wojny światowej, na początku zaś drugiej ich pociski wystarczały do przebijania słabego opancerzenia ówczesnych czołgów. Potem rusznice straciły na znaczeniu i poszłyby całkowicie w zapomnienie, gdyby nie poszukiwania czegoś, czym można razić cele z bardzo dużej odległości. Zainteresowanie dalekosiężnymi karabinami szczególnie wzrosło w czasie wojny wietnamskiej. Używano w tym celu ważących 50 kilogramów z podstawą karabinów maszynowych Browning M—2 HB,

z których strzelano ogniem pojedynczym, odnotowując czasami doskonałe wyniki. Rekord ustanowił słynny snajper piechoty morskiej sierż. Carlos Hathcock, który z takiej broni zaopatrzonej w celownik Unertl o powiększeniu ośmiokrotnym trafił partyzanta Vietcongu z odległości aż 2300 m — pierwszym strzałem! Rozbudziło to wyobraźnię wojskowych i konstruktorów. Musiała jednak powstać broń lżejsza i bardziej precyzyjna. Taka jak samopowtarzalny karabin firmy Barrett.

WYNALAZCA

Ronnie G. Barrett z Murfreesboro w stanie Tennessee, zapalony strzelec, stolarz i wynalazca miał 26 lat, gdy w 1981 roku rozpoczął w swoim garażu prace nad pierwszą wersją Light Fifty. Bardzo dobrze poradził sobie z problemem pochłonięcia energii odrzutu potężnego naboju, czyli silnego kopa w ramię strzelca

— spożytkował ją do napędzania automatyki broni, resztę łagodził gruby amortyzator z miękkiego, ale wytrzymałego elastomeru Sorbothane na kolbie. Karabin Barrett M82 z celownikiem optycznym Leupol —Stevens M3a Ultra o 10—krotnym zoomie spełniał wstępne oczekiwania US Army: można było z niego trafić cel o szerokości ludzkiej klatki piersiowej na dystansie do 1500 m, z energią wystarczającą do zniszczenia np. silnika samochodu lub motocykla. Mierzył prawie półtora metra i ważył blisko 15 kg, był więc dwa razy dłuższy i trzy razy cięższy od zwykłych karabinów, ale jest to niewielka cena za dwukrotnie większy zasięg i wielokrotnie większą moc pocisków.

PUSTYNNY EGZAMIN

Wojskowi nie od razu dostrzegli atuty Light Fifty. Dopiero w 1986 roku amerykańskie siły specjalne zakupiły małe partie zmodernizowanych karabinów Barrett M82A1, głównie do testów. Przełomem okazały się spektakularne wyniki działania Barrettów w pierwszej wojnie z Irakiem — niszczenie sprzętu i żołnierzy wroga pojedynczymi strzałami z odległości 1600—1800 m. To używając takiej broni, sierżant Kenneth Terry z 3. batalionu marines wziął do niewoli iracką kolumnę pojazdów opancerzonych. Najpierw dwoma strzałami zatrzymał czołowy transporter, potem strzelając do następnych, tak sterroryzował Irakijczyków, że podnieśli ręce. Terry strzelał z dystansu 1500 metrów. Nikogo już nie trzeba było przekonywać do zalet nowej broni. Podczas drugiej wojny irackiej każda kompania strzelecka US Army posiadała już po dwa karabiny kaliber .50, a dwoma dodatkowymi dysponowali snajperzy z plutonu rozpoznawczego.

REKORD AFGAŃSKI

Pojawienie się karabinów kaliber .50 zmieniło obraz pola walki. Wcześniej ostrzał z ręcznej broni strzeleckiej z odległości półtora kilometra był niewielkim zagrożeniem. Stosowano czasami zmasowany ogień karabinów maszynowych, licząc na przypadkowe trafienie celu przez któryś z tysięcy wystrzelonych pocisków. Teraz, w sprzyjających warunkach terenowych, np. w górach, kilku snajperów z karabinami 12,7 mm może zatrzymać i zniszczyć nawet duży pododdział zmechanizowany. Wielkokalibrowe karabiny okazały się też skuteczne jako broń zespołów saperskich do niszczenia min i ładunków wybuchowych strzałami z dużej odległości oraz efektywne narzędzie w działaniach stabilizacyjnych i antyterrorystycznych (np.

do rażenia celów żywych za osłonami). Potwierdziło się to w 2002 roku w Afganistanie. Kanadyjski komandos Alex oddał tam rekordowy strzał w historii współczesnych snajperów. Trwała ope- racja Anakonda przeciwko talibom w górach Szah—i—Kot. Śmigłowiec Chinook przerzucił trzyosobowy zespół snajperski na jeden z górujących nad doliną szczytów. Alex strzelał wyczynową amunicją Amax Match z karabinu McMillan M87 LRSW kaliber 12,7 mm z celownikiem Leupold x16. Dystans do wroga, ustalony za pomocą laserowego dalmierza Leica Vector, wynosił 2310 m. Z tej odległości i przy strzale z góry w dół chybienie dwoma pierwszymi strzałami nie było żadnym wstydem. Pierwszy minął cel z lewej, nieco zbyt wysoko. Drugi był już na wysokości celu, ale nadal odchylony w lewo. Skrupulatne obserwacje i podpowiedzi kolegów z zespołu pomogły dokładniej wymierzyć snajperowi i trzeci strzał był dla taliba śmiertelny.

ZABIĆ FIDELA

Dziś produkcja karabinów Barrett przekroczyła 3500 sztuk. Używa ich wojsko i policja co najmniej 35 państw. Rosnąca popularność sprawiła, że konstruowaniem broni kaliber .50 zajęło się wiele firm, od Chin i Rosji, po Kubę i RPA (wub.r. powstał pierwszy polski wielkokalibrowy karabin wyborowy Wilk). Tylko w USA w cywilnych rękach jest już ponad 20 tysięcy sztuk takiej broni. Łatwość jej zdobycia, to pokusa dla potencjalnych zamachowców. Uzbrojony w Light Fifty strzelec może np. z kryjówki w okolicach lotniska strącić startujący lub lądujący samolot albo z dużej odległości ostrzelać skutecznie podróżującego w opancerzonej limuzynie VIP—a. Prędkość pocisku kaliber 12,7 mm wynosi 800—900 m/s, więc ochrona usłyszy huk wystrzału dopiero po ok. 3 sekundach. Nawet jeśli uda jej się ustalić kierunek, z którego padł strzał, i natychmiast ruszy tam pościg, to zanim pokona 1,5—2,5 kilometra przez miasto, zamachowiec spokojnie oddali się z zagrożonego miejsca... W roku 1998 przed sądem w USA stanęło siedmiu kubańskich uchodźców oskarżonych o planowanie zamachu na przywódcę Kuby Fidela Castro przy użyciu karabinu snajperskiego kaliber .50. Dyktator miał zginąć podczas mityngu szefów państw Ameryki Łacińskiej na wyspie Margarita, u wybrzeży Wenezueli. Zamachowcy zawczasu odwiedzili wyspę i wybrali stanowisko strzeleckie na szczycie wzgórza obok miejscowego lotniska. Dawało doskonały wgląd na teren portu lotniczego. Plan przewidywał zabicie Castro, gdy ten będzie opuszczał samolot lub strącenie jego maszyny przed lądowaniem.

W RĘKACH TERRORYSTÓW

Ofiarami Light Fifty nie muszą być ludzie. Pojedynczymi strzałami można zniszczyć silniki lekko opancerzonych pojazdów zestrzelić wolno lecące śmigłowce, a nawet zatrzymać pracę elektrowni czy fabryki (dlatego karabiny te nazywa się „antysprzętowymi”). Co ważne, imponujący efekt osiąga się kilkoma pociskam dość taniej amunicji karabinowej kaliber .50. Nie trzeba używać bardzo drogiej i trudno dostępnej amunicji rakietowe lub artyleryjskiej, przeciwpancernych pocisków kierowanych czy choćby wystrzeliwanych z granatników. To czyn z lekkiej pięćdziesiątki wymarzoną broń dla terrorystów! Już w latach 80. FBI zatrzymało w Arizonie kilku członków IRA, próbujących zakupić m.in. karabiny snajperskie dalekiego zasięgu. W 1986 roku w Dublinie przechwycono przesyłkę z rozłożonym Barrettem M82. Ale IRA i tak weszła w posiadanie tej broni, o czym świadczy kilka zamachów snajperskich z początku lat 90. na patrole policyjne w Irlandii Północnej. Snajper (strzelał z zaledwie pół kilometra) na szczęście walił chyba na postrach, bo nikt nie został wówczas poszkodowany. Kilka lat temu pojawiły się plotki o poszukiwaniu "lekkich pięćdziesiątek” przez terrorystów z Al—Kaidy. Wiadomo też, że prymitywne, ale skuteczne odpowiedniki Barrettów produkowano w ukrytych wytwórniach na terenie Czeczenii na zamówienie słynnego watażki Szamila Basajewa.

CYWILE TEŻ LUBIĄ STRZELAĆ

Strach przed skutecznością .50 jest tak wielki, że nawet w liberalnych dla posiadaczy broni palnej Stanach Zjednoczonych trwa dyskusja nad ograniczeniem jej dostępności. Lobby cywilnych miłośników Light Fifty jest jednak silne i wciąż rośnie, mimo że cena oryginalnego Barretta sięga 7 tysięcy dolarów. W odludnych kanionach Kalifornii ci pasjonaci wprawiają się w strzelaniu na dystansie... 3 kilometrów (zasięg maksymalny amunicji wynosi 7 km) do skałek o średnicy... 30 centymetrów! Lekka pięćdziesiątka stała się ulubioną bronią, z której na tzw. farmach strzeleckich widowiskowo rozwala się stare samochody i przebija metalowe płyty grubości kilku centymetrów. A niejaki Skip Talbot ustanowił z niej w 1999 roku rekord świata, trafiając z odległości 900 metrów pięć razy pod rząd w tarczę o średnicy 6,6 centymetra. Wot, mołodiec!


Dodał(a): ckm Poniedziałek 25.07.2011