Waleczne serce

Sheamus, gwiazda wrestlingu, w wywiadzie dla ckm opowiada o choreografii w ringu, spotkaniu oko w oko z Mikiem Tysonem i o tym, dlaczego nigdy nie będzie sił bił w MMA
wrestlerART.jpg


CKM: Mierzysz dwa metry, a ważysz ponad sto dwadzieścia kilogramów. Czym matka karmiła cię w dzieciństwie, bo chyba nie samymi płatkami kukurydzianymi?


Sheamus:
Matki na całym świecie starają się dawać synom to co najlepsze. Nie inaczej było z moją. A że irlandzka kuchnia przypomina polską i jest bardzo sycąca – to wyglądam tak, jak wyglądam.

CKM: Jesteś dwukrotnym mistrzem świata WWE, organizacji promującej wrestling. Jak ci się to udało?


Sheamus: Sukces w WWE zależy od wielu czynników. Pierwszy to prezencja. Musisz wyglądać tak, by ludzie chcieli cię oglądać na ringu. Widuję gości, którzy próbują zaczepić się w tym sporcie. Bardzo często mają nadwagę! A więc punkt pierwszy: spraw, byś wyglądał jak wojownik. Chciałbyś wydać forsę na bilet, żeby oglądać kogoś w rodzaju Homera Simpsona? Ja na pewno bym nie chciał.

CKM: Dobry wygląd wystarcza?
Sheamus: Nie. Trzeba jeszcze być wytrwałym. Nasz rytm pracy jest ciężki, a treningi – wycieńczające. Przez cztery dni w tygodniu jesteśmy w trasie. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś obolały, musisz iść na siłownię, bo ludzie nie chcą oglądać twojego wiszącego brzucha.

CKM: A umiejętności aktorskie?

Sheamus: Gwiazda WWE musi umieć występować publicznie. Jeśli nie jesteś w stanie powiedzieć słowa do mikrofonu w obecności kilkudziesięciu tysięcy ludzi, to nie pchaj się do WWE.

CKM: A doświadczenie w zapasach?

Sheamus: Nie jest konieczne. Kilku zawodników trenowało kiedyś zapasy, jednak większość tego nie robiła. Ja w młodości grałem w rugby i futbol gaelicki.

CKM: To wystarcza?

Sheamus: Widziałeś kiedyś mecz rugby? Zapewniam, że w zupełności wystarcza. Po prostu wchodzę do ringu i rozwalam wszystkich.

CKM: Ale wy nie walczycie na serio!

Sheamus: To prawda, nie jesteśmy jak zawodnicy MMA, oni leją się rzeczywiście. WWE to zabawa dla całej rodziny, każdy z zawodników gra jakąś postać. To oczywiście wcale nie znaczy, że nie obrywamy w czasie walk. Kopiemy się, rzucamy sobą o ziemię. To faktycznie boli. Po całym tygodniu walk człowiek czuje się obity jak worek bokserski. Ale gwarantuję, że nie ma w tym odrobiny choreografii.

CKM: Zdarza się, że uderzysz za mocno i zabawa zmienia się w zadymę?

Sheamus: Jesteśmy profesjonalistami, wiemy, jak daleko możemy się posunąć. Zawsze ostro reaguję na mocny cios. Ale żeby któryś z nas zaczął bójkę? Nie, coś takiego nie ma prawa się wydarzyć.

CKM: Nie myślałeś o przejściu do MMA ani o prawdziwych walkach?
Sheamus: Nigdy. MMA jest niesamowicie nudne. Pomyśl – idziesz na długo zapowiadaną walkę, a tu bach! Jeden nokaut i po minucie zabawa skończona, można iść do domu. To nieuczciwe! Jeśli ludzie płacą za trzy godziny zabawy z WWE, to dostają te trzy godziny. W sportach walki to niewykonalne.

CKM: W WWE poznałeś Mike’a Tysona. Jaka dzisiaj jest słynna „Bestia”? 

Sheamus: Zdziwisz się – to bardzo miły człowiek. Jest zdystansowany, wyciszony i bardzo uprzejmy.

CKM: Nie obawiałeś się, że rzuci się na ciebie i odgryzie ci kawałek ucha?
Sheamus: Nie. To jedna z najbardziej sympatycznych osób, które spotkałem!

CKM: Skąd wziął się twój pseudonim „Człowiek majonez”?
Sheamus: Kiedy zaczynałem karierę, byłem jak większość zawodników. Smarowałem się samoopalaczem, goliłem głowę, aż uznałem, że powinienem być sobą. Zapuściłem włosy, wróciłem do naturalnego koloru skóry. Byłem biały jak majonez, ale wyglądałem wyjątkowo! Wyróżniałem się i zdobyłem kontrakt z WWE.

CKM: Jak zarabiałeś na życie, zanim zacząłeś karierę w WWE?

Sheamus: Pracowałem jako wykidajło w elitarnym nocnym klubie Lille’s Bordello w Dublinie. Wpada tam wiele gwiazd – Leo DiCaprio, Bono, Colin Farrell. Moją rolą było zapewnienie im bezpieczeństwa.

CKM: Wrestling to wielkie widowiska, występujecie na stadionach jak gwiazdy rocka! Czy jeżdżą za wami groupies?
Sheamus: Niestety nie...

CKM: Oczywiście żartujesz?
Sheamus:  Chciałbym, aby było inaczej, chłopie. Gdybyś słyszał o fajnych dziewczynach, daj mi znać (śmiech).

CKM: Widziałeś film „Zapaśnik” z Mickeyem Rourke w roli głównej?

Sheamus: Widziałem.

CKM: Prawda czy bujda?
Sheamus: Dla mnie – bujda.

CKM: Nie spotkałeś takich gości?

Sheamus: Wstrzykiwanie sobie sterydów w szatni? Przemoc, krew? Może tak widzą wrestling w Hollywood, ale to nie ma nic wspólnego z moją pracą. Występowałem kiedyś w mniej zamożnych organizacjach, ale nawet wtedy nie spotkałem czegoś takiego. Jeśli pytasz mnie o zdanie, to równie wiele wspólnego z wrestlingiem ma film „Władca pierścieni”.



Dodał(a): Andrzej Chojnowski Piątek 15.06.2012