Surfing przy wulkanie w bikini

Ta dziewczyna jest równie szalona co seksowna. Wpadła bowiem na pomysł, by surfować tuż obok aktywnego wulkanu, który pluł gorącą lawą wprost do oceanu kilka metrów od niej.

Surfing sam w sobie jest dość niebezpiecznym sportem. Radzenie sobie z gigantycznymi i nieprzewidywalnymi masami wody zgromadzonymi w kilkumetrowej fali, to sztuka wymagająca nie lada umiejętności, a tym bardziej nie lada odwagi.

Nie wiem jednak, jakiej odwagi wymaga podpłynięcie na desce surfingowej do aktywnego, plującego rozgrzaną do czerwoności lawą wulkanu, jedynie w samym skąpym bikini. I nie wiem też czy w ogóle można nazwać to odwagą, czy może po prostu czystą głupotą.

Zresztą, jak zwał, tak zwał, jest to w tym momencie nieważne, ponieważ to już się wydarzyło, a tego szalonego czynu dokonała młoda (i całkiem seksowna) Hawajka Alison Teal. 



Dziewczyna jest podróżniczką, poszukiwaczką przygód i reżyserką, która jeździ po świecie ze swoją różową deską surfingową i filmuje różne ciekawe i niesamowite zjawiska kulturalne i środowiskowe. I, jak sama mówi, jednym z jej największych marzeń było właśnie podpłynięcie na desce możliwie jak najbliżej wulkanu. Wszystko po to, by poczuć „prawdziwą więź z Ziemią”.

No faktycznie, zważywszy na kilkusetstopniową lawę, lejącą się kilka metrów od niej wprost do oceanu, który nawiasem mówiąc zaczął się lekko gotować, wszystkie śmiertelnie trujące opary, wydobywające się wprost z krateru no i oczywiście całą nieprzewidywalność dwóch żywiołów, z którymi Alison miała do czynienia, to dziewczyna mogła zdecydowanie poczuć więź z ziemią. Tyle że wąchając kwiatki od dołu.




Dodał(a): Jakub Rusak Piątek 12.08.2016