Superego

José Mourinho – trener, który obraża kolegów po fachu, piłkarzy i dziennikarzy, a jednak wszystko uchodzi mu na sucho. Dlaczego?

Superego


Aroganckie wypowiedzi nowego trenera Realu Madryt, José Mourinha, doprowadzają ludzi do szału. Jeszcze bardziej rozwściecza wszystkich fakt, że ten wiecznie naburmuszony szkoleniowiec z Portugalii zdobywa wszystko, na co tylko ma ochotę. Sześć lat temu zaplanował, że doprowadzi do zwycięstwa w Lidze Mistrzów portugalską drużynę FC Porto, piłkarskiego outsidera, i udało mu się. W ubiegłym sezonie ogłosił, że na czele włoskiego Interu Mediolan wygra Champions League i ponownie dopiął swego. W drodze po puchar Inter rozbił w puch takie potęgi, jak FC Barcelona czy Chelsea Londyn, i wygrał Ligę Mistrzów. Teraz Mourinho prowadzi drużynę Realu Madryt. Jeszcze nic z tym klubem nie zwojował, ale już snuje plany, że po odejściu z Madrytu odeśle na emeryturę sir Alexa Fergusona, przejmie stery w Manchesterze United, a do tego poprowadzi angielską reprezentację narodową. I to wszystko mówi facet, który piłkę kopał na poziomie polskiej ligi, a karierę w wielkim futbolu zaczynał od pracy... tłumacza!

WAŻNIEJSZY OD PAPIEŻA
„Nie chcę, byście pomyśleli, że jestem arogancki, ale właśnie wygrałem Ligę Mistrzów i uważam, że to czyni mnie wyjątkowym” – tymi słowami Mourinho przedstawił się brytyjskiej prasie w 2004 roku po objęciu posady trenera Chelsea Londyn. Po tym stwierdzeniu media ochrzciły go mianem „The Special One”. To określenie idealnie opisuje José Mourinha. Ten portugalski trener stał się tak popularny, że gdy w 2005 roku umierał papież Jan Paweł II, portugalska telewizja przerwała transmisję z Watykanu, aby podać plotkę, że Mourinho rozważa odejście z posady trenera Chelsea. Gdy nasz bohater pożegnał się z londyńskim klubem, premier Wielkiej Brytanii oświadczył, że Imperium utraciło jedną z najważniejszych postaci we współczesnej piłce nożnej. Gdy prowadził włoski Inter, zarabiał jedenaście milionów euro za sezon (40 mln zł), więcej niż którakolwiek z piłkarskich gwiazd w jego zespole. Dzisiaj, gdy przewodzi drużynie Realu Madryt, hiszpańskie gazety drukują plakaty z jego podobizną, by nastolatkowie mogli wieszać sobie jego zdjęcia nad łóżkiem. José Mourinho to więcej niż tylko imię i nazwisko bardzo zarozumiałego trenera z portugalskiego miasteczka Setubal. To zjawisko.

Sonda

Czy jesteś The Special One?


SCHODY DO NIEBA
José Mário dos Santos Félix Mourinho urodził się w piłkarskiej rodzinie. Jego ojciec, José Félix Mourinho senior, był bramkarzem w portugalskiej lidze. Nie został gwiazdą, grywał w słabych klubach i brak talentu piłkarskiego przekazał w genach synowi. José junior w piłkę grał krótko, o jego futbolowej karierze niewiele wiadomo, poza tym, że zawodnikiem był przeciętnym i szybko podjął decyzję o rozstaniu z murawą i rozpoczęciu kariery szkoleniowca. Prawdopodobnie i w tej robocie byłby zawodnikiem drugiego planu, gdyby nie zrządzenie losu. Pracujący w latach 90. w Portugalii angielski trener Bobby Robson poszukiwał tłumacza, który pomógłby mu porozumieć się z zawodnikami. Trafiło na Mourinho, który kilka lat spędził u boku Robsona w takich klubach, jak Sporting Lizbona, FC Porto czy FC Barcelona. Stąd droga do wielkiego futbolu była otwarta. W 2002 roku trafił jako trener do FC Porto, z którym już rok później wygrał Puchar UEFA, a dwa lata później – Ligę Mistrzów. Te osiągnięcia otworzyły mu drogę do londyńskiej Chelsea, Interu Mediolan i Realu Madryt.

BIBLIA FUTBOLU
Nieodżałowany Kazimierz Górski mawiał, że w futbolu można wygrać, przegrać albo zremisować. Portugalczyk wyśmiałby jednak taką filozofię. W piłkarskim uniwersum Mourinha nie ma miejsca na przypadkowość. Każde posunięcie jest precyzyjnie zaplanowane. Didier Drogba, podpora ataku Chelsea, wspominał: „Przed meczem José mówił nam dokładnie, co zdarzy się na boisku. Chwilami ciarki chodziły mi po plecach, bo był piekielnie precyzyjny i nigdy się nie mylił”. Skarbnicą wiedzy Mourinha jest jego słynna „biblia”, notatnik, w którym od lat zapisuje spostrzeżenia nt. taktyki, treningów i zagrań. Nikt, poza nim, nie ma dostępu do tych informacji. Portugalczyk twierdzi, że dzięki swym notatkom umie rozwiązać każdy problem w piłce nożnej. To z tej księgi pochodzą rewolucyjne metody, np. rezygnacja z treningów biegowych na rzecz ćwiczeń z piłką. Gdy znawcy futbolu pytali, dlaczego, odpowiadał: „A widzieliście pianistę, który biega wokół fortepianu, zamiast ćwiczyć gamy?”. Metody Mourinha działają. Jego drużyny przez blisko osiem lat nie przegrały meczu na własnym boisku, a José dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów.
Superego

NA ZAKUPACH
Portugalczyk kocha wydawać bajońskie sumy na zawodników. Od właściciela Chelsea Romana Abramowicza wyciągnął prawie dwieście milionów funtów (920 mln zł) na nowych piłkarzy, jednak w wielu przypadkach jego transferowe plany okazały się wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Nietrafione zakupy piłkarzy kosztowały kilkadziesiąt milionów funtów i przypieczętowały odejście Mourinha z Londynu. Ale rozstanie było aksamitne: na pożegnanie José dostał od Abramowicza Ferrari 612 Scaglietti. W Realu Madryt, w którym zaczął pracę w połowie 2010 roku, szybko przekonał prezesa do wyciągnięcia książeczki czekowej i wydania ok. osiemdziesięciu milionów euro (312 mln zł). Por tugalczyk buduje wunderteam, bo chce jako pierwszy wygrać Ligę Mistrzów z trzema różnymi klubami i zarazem przejść do historii jako jedyny trener, który zwyciężył w angielskiej Premier League, włoskiej Serie A i hiszpańskiej Primera Division.

ZNIENAWIDZONY IDOL
„The Special One” uwielbia skupiać na sobie uwagę mediów. Na konferencjach prasowych Portugalczyk daje taki popis pyszałkowatości, że nawet dziennikarzom opadają szczęki. Arsene’a Wengera, menedżera londyńskiego Arsenalu, nazwał podglądaczem, który ma obsesję na punkcie Chelsea. Włoskim sędziom groził więzieniem, dając do zrozumienia, że są przekupieni. Gdy w 2005 roku zasugerował, że norweski sędzia Anders Frisk sędziował nieczysto, fala agresji pod adresem arbitra rozlała się tak szeroko, że Frisk postanowił rzucić sędziowanie. Mourinho nazwał Cristiana Ronalda z Realu Madryt niewykształconym dzieciakiem, mówił też, że trenerzy największych włoskich klubów to nieudacznicy, a włoscy dziennikarze – prostytutki. Zapytany, jak to jest być wygwizdanym przez osiemdziesiąt tysięcy fanów na stadionie Barcelony, gdzie jest szczególnie znienawidzony, „The Special One” odpowiedział: „To cudowne, magiczne”. A gdy

reporterzy wytykają mu, że swoimi uwagami narobił sobie wrogów w futbolu, odpowiada: „Cóż, nawet Jezus nie był kochany przez wszystkich”.

POWRÓT KRÓLA
Dlaczego Mourinho jest taki, jaki jest? Jego matka wyjaśniła to dziennikarzowi „The Guardian”: „ José zapamiętał, że jego ojciec był skromny i w piłce zwojował tyle co nic”. Dlatego on mierzy wysoko. Sam przyznaje: „Lubię duże statki. FC Porto było dużym statkiem, Chelsea i Inter również. Teraz jestem w Realu Madryt, największym okręcie na tej planecie”. Znawcy futbolu wiedzą jednak, że José marzy o powrocie na Wyspy Brytyjskie.

Wesley Sneijder, lider Interu Mediolan, mówi wprost: „Jest mu pisane objęcie Manchesteru United”. Sam zainteresowany też nie owija w bawełnę: „Rozważyłbym objęcie MU, ale to szefowie klubu muszą zdecydować, czy mnie chcą. Jeśli tak, to jestem gotów”. 67–letni dzisiaj sir Alex Ferguson, słynny trener MU, mówi, że zdrowia starczy mu jeszcze na dwa, trzy sezony. To akurat tyle, by José zdążył nacieszyć się swoją nową zabawką, Realem Madryt.

TAKO RZECZE MOURINHO
„Mamy najlepszych piłkarzy oraz, wybaczcie brak skromności, najlepszego trenera”
O sobie i piłkarzach Chelsea Londyn

„Jesteśmy na szczycie nie ze względu na sytuację finansową klubu, ale z uwagi na moją ciężką pracę”
O sobie w czasach, gdy prowadził Chelsea Londyn

„Gdyby kręcono film o mnie, moją rolę winien zagrać George Clooney. Jest świetnym aktorem, a moja żona uważa, że byłby idealny w tej roli”


Dodał(a): Andrzej Chojnowski Poniedziałek 16.05.2011