Niszczyciel Fiodor

W Rosji jest kimś więcej niż w Ameryce Chuck Norris i Arnold Schwarzenegger. Rodacy widzą w nim półboga, a premier Władimir Putin ogląda prawie każdą jego walkę. Rywale umierają przed nim ze strachu, zaś renomowany amerykański magazyn „SPORTS ILLUSTRATED” uznaje go za największego wojownika naszych czasów. Damy i gospoda! Fiodor Władimirowicz Jemieljanienko!

siłacz

Niektórzy przysięgają, że Fiodor jest skutkiem tajnych eksperymentów nuklearno–genetycznych prowadzonych w laboratoriach ZSRR. Zapewne ma nawet pochodzenie podobne do komiksowego Hulka. W każdym razie – jak na człowieka jest zbyt doskonały. Ba! Gospodin Jemieljanienko posiada wręcz nadludzkie możliwości. Dowody? Na potrzeby amerykańskiego programu „Sport Science” przeprowadzony został zabawny test, którego celem było zbadać, z jaką siłą Rosjanin potrafi dusić rywali. Jednego z ochotników doprowadził do nieprzytomności, zakładając mu dźwignię o sile zaledwie 20 kg. Ale manekina przez 10 sekund dusił już z siłą 225 kg! Tak morderczy potrafi być tylko... niedźwiedź brunatny. A przecież najlepszy na świecie zawodnik MMA (mieszane sztuki walki) mierzy zaledwie 183 cm i waży 105 kg! W dodatku jego fizjonomia w niczym nie przypomina fizjonomii profesjonalnych fajterów – pokaźny brzuszek, poczciwa twarz, szczere spojrzenie, przyjazny uśmiech. W czym zatem tkwi jego niesłychany niszczycielski talent?

TWÓR DOSKONAŁY
Natura w osobie Fiodora stworzyła idealną kombinację siły i szybkości. Wyobraź sobie słonia o zwinności geparda i natychmiast zrozumiesz źródło sukcesów tego faceta. Technicznie jest bardzo przeciętny – jego weselniaki budzą naturalny śmiech – ale za to Rosjanin zawsze okazuje się wytrzymalszy i cierpliwszy od przeciwnika, potrafi również przewidywać jego reakcje i instynktownie je uprzedzać. No i nigdy nie traci zimnej krwi. Strategii mogliby się od niego uczyć sowieccy dowódcy bitwy na Łuku Kurskim. Nie używa tanich sztuczek, by deprymować rywali: nie robi groźnych min ani bojowego kamuflażu, nie odgraża się, nie pokrzykuje. Po prostu wchodzi na ring bez emocji, wykańcza przeciwnika i wraca do domu. Często po walce pociesza przegranego, przytulając go do serca i upewniając się, że nie zrobił mu zbyt wielkiej krzywdy. – Chcę, żeby ludzie oglądali na ringu przede wszystkim piękny sport, a nie okrucieństwo – twierdzi gość skuteczniejszy niż oddział Specnazu.

RUSKIE IDĄ!
Kiedy w roku 2000 debiutował na międzynarodowej arenie podczas japońskiej gali „Rings”, towarzyszyły mu drwiące śmiechy i lekceważenie.– Słyszeliśmy, że miał na koncie jakieś sukcesy w judo i sambo, ale przecież setki takich zawodników zabijaliśmy przed  śniadaniem. Szybko jednak okazało się, że ten facet to rewolucja. Po występach Jemieljanienki nic już nie było takie samo – obrazowo wspomina początki Rosjanina Kazushi Sakuraba, wielka legenda MMA. Fiedia parł naprzód niczym atomowy lodołamacz „50 Liet Pabiedy”. W tym okresie przegrał tylko raz (i do tej pory po raz ostatni) – podczas gali „King Of Kings” zmierzył się z Tsuyoshi Kohsaką, który w niedozwolony sposób uderzył go  łokciem w  łuk brwiowy. Choć Fiodor nawet nie zmienił po tym uderzeniu wyrazu twarzy, sędziowie przerwali walkę i podyktowali wygraną gospodarza przez nokaut techniczny. Fachowcy jeszcze teraz uznają ten werdykt za wielki skandal i haniebną manipulację. Rosjanin miał okazję zemścić się na Japończyku 5 lat później – sprawił mu takie lanie, że koleś wyglądał, jakby zderzył się z pociągiem Shinkansen. Kiedy Fiodor przeszedł do bardziej prestiżowej formuły Pride, od razu trafił na Semmy’ego Shilta – wielkiego Holendra (211 cm), przy którym wyglądał jak Zaporożec obok lotniskowca. Shilt dostał przykładny wycisk i od tamtego czasu jednym ze znaków rozpoznawczych Fiodora jest bicie większych od siebie. Do legendy przeszedł jego pojedynek z koreańskim mutantem Hong Man Choi (31 grudnia 2007 r.). Wielkolud z Dalekiego Wschodu, mający 218 cm wzrostu i ważący 145 kg, został wręcz pokawałkowany przez zwierzaka z Rosji.

GRA HARMONIA
W życiu prywatnym Fiodor nigdy nie wykorzystał swych zabójczych możliwości. Pod tym względem jest przeciwieństwem Aleksandra (29), swojego młodszego brata, również uznanego zawodnika MMA (to właśnie on w 2005 r. upokorzył na ringu Pawła Nastulę). Aleksander zawsze był niespokojnym duchem, co skończyło się pięcioletnim wyrokiem za rozbój. Wyszedł po 3,5 roku, pokryty więziennymi tatuażami i, jak twierdzi, zresocjalizowany. Dzisiaj nadmiar energii wyładowuje, polując na niedźwiedzie przy użyciu... noża. Fiedia nigdy nie zdradzał takiego temperamentu, jak jego brat. Więcej– gdy zaczynał ćwiczyć sambo i judo, od których zaczęła się jego przygoda ze sportami walki, specjaliści nie dostrzegali w nim nic nadzwyczajnego. – Był słabowity i niezbyt sprawny. Nie rokował dobrze. Ale nadrabiał nadludzkim uporem – przyznaje jego pierwszy trener Włodzimierz Woronow. Fiodor łączył zajęcia na macie ze szkołą oraz grą na akordeonie. Uczył się dobrze, planował nawet karierę kosmonauty. Został jednak najlepiej zarabiającym zawodnikiem MMA, który zgarnia za walkę nawet równowartość 6 mln złotych. Do jego fanklubu należy m.in. premier Władimir Putin, regularnie widywany podczas gal MMA, Junichiro Koizumi, były premier Japonii, Silvio Berlusconi i Jean–Claude Van Damme. Książki i płyty DVD z instruktażami Fiodora sprzedają się na całym świecie jak ciepłe bułeczki, popularnością cieszy się też firmowana przez niego gra komputerowa „EA Sports MMA”. W ubiegłym roku wystąpił w amerykańsko–rosyjskim filmie akcji „Pjataja kazń” („Piąta egzekucja”) obok Rutgera Hauera i... Pawła Deląga. Biega tam z Kałasznikowem, chociaż nie wiemy po co – przecież powszechnie wiadomo, że jego ręce są skuteczniejsze od karabinu.


NIEŚMIERTELNY
„Sowiecki eksperyment”, jak go niektórzy zwą, wolałby zostać zapamiętany jako dobry człowiek, a nie legendarny fajter. Unika skandali i publicznych wystąpień, większość czasu poświęcając treningom, drugiej żonie Marinie i dwóm córkom. Uwielbia słuchać muzyki, czytać dobre książki, również grę w szachy, saunę i rysowanie – specjalizuje się w obrazkach dla dzieci. Czasami jedynie napije się wódki z przyjaciółmi. Każdy dzień zaczyna od kilkunastokilometrowego biegu, później jest czas na wielogodzinne ćwiczenie technik walki. Dużą wagę przykłada do treningów wysokościowych na Kaukazie, które doskonale wzmacniają wytrzymałość organizmu. Aby dynastia trwała, skupia się na trenowaniu najmłodszego brata Iwana (rocznik 1988). Mało kto jednak wierzy, że szybko pojawi się następca Fiodora. Człowieka, który już w swojej ojczyźnie stał się nieśmiertelny! Dzięki krążącym na jego temat dowcipom. – Najlepsze mydła zabijają 99,9 proc. bakterii. Fiodor zabija 100 procent. – Kiedyś kobra ukąsiła Fiodora. Po pięciu dniach okrutnych mąk zdechła.– Kiedyś Fiodora kopnął jednorożec. Dziś jednorożców już nie ma. – Fiodor był kiedyś najskuteczniejszym negocjatorem Specnazu. Telefonował do przestępców i mówił: „Tu Fiodor”. Z miliarda kawałów na jego temat na pewno warto zapamiętać ten: – Najkrótsza droga do serca mężczyzny to pięść Fiodora. Czy kiedyś dosięgnie ona Mariusza Pudzianowskowo?! Boh znajet...


Dodał(a): Michał Jośko Poniedziałek 26.09.2011