Podziemny krąg

Marek Hoffmann i Darek Hoffmann, czyli vlogerzy AdBuster i SciFun, twórcy projektu Tube Raiders, o wałęsaniu się po kanałach, klaustrofobii, strachu i o tym, czy można zarabiać na youtube.
Tube Raiders


CKM: Jesteście braćmi. Który z was jest starszy?

Darek Hoffmann: Ja, o dwa lata.  

CKM: A który wpadł na pomysł, żeby zająć się miejską eksploracją? Zwykle to starszy podpuszcza młodszego.
Darek Hoffmann: Jako dzieciaki lubiliśmy łazić w różne miejsca...
Marek Hoffmann: To męska ciekawość zrodzona z filmów o Indianie Jonesie, z historii opowiadanych przez naszego tatę, speleologa amatora. To się powoli nakręcało, aż w końcu zaczęliśmy się tym zajmować – i powstał nasz projekt Tube Raiders na YouTube.

CKM: Macie zacięcie historyczne? Penetrujecie zabytkowe kanały burzowe, fortyfikacje, stare szpitale...
Darek Hoffmann: Skupiamy się na przygodzie i pokazywaniu miejsc, a do tego często opowiadamy ciekawostki z nimi związane.

CKM: Oglądało się Wołoszańskiego w młodości...
Marek Hoffmann: Bardziej Indianę Jonesa.
Darek Hoffmann: No i „The Goonies”.
Marek Hoffmann: „Gooniesów” mamy w jednym palcu! Indianę Jonesa w drugim. A do tego „Gwiezdne wojny” i serię „Alien” – z takiej mieszanki wyrośli Tube Raiders.

CKM: Macie wspólne zainteresowania?
Marek Hoffmann: Tak, albo ja się czymś zapalałem od Darka, albo Darek ode mnie.
Darek Hoffmann: Tyle że ja poszedłem na karate,  a ty na capoeirę.
Marek Hoffmann: Bo ja się śmiałem z ciebie, że pół roku uczycie się jednego ciosu (śmiech).

CKM: Harcerstwo?
Marek Hoffmann: Były jakieś próby, nasz najstarszy brat miał przygodę z harcerstwem...

CKM: Kolejny jutuber w rodzinie?
Darek Hoffmann: Nie. A czy będzie nim w przyszłości? Zobaczymy.
Marek Hoffmann: No więc nasz najstarszy brat miał przygodę z harcerstwem. My też mieliśmy mieć. Ale nie wyszło.

CKM: Nie wyżyliście się w harcerstwie i teraz to z was wychodzi.

Marek Hoffmann: No tak, miejska eksploracja to są trochę takie harcerskie przygody.

CKM: Jak to możliwe, że podczas  eksploracji nie tracicie orientacji  i potraficie odnaleźć wyjście?

Marek Hoffmann: A kto powiedział, że potrafimy?

CKM: Więc jak sobie radzicie?

Darek Hoffmann: Jeśli chodzi o eksplorację kanałów, to sprawa jest dość prosta – jest mało rozwidleń, kanały biegną prosto. Gdyby rozwidleń było kilkanaście, to byłoby gorzej. To oczywiście nie zmienia faktu, że, będąc pod ziemią, błyskawicznie tracisz orientację i poczucie czasu.

CKM: Czyli eksploracja ciemnych i zimnych wnętrz. Macie jakieś lęki?
Marek Hoffmann: Raczej nie.

CKM: Klaustrofobia?
Marek Hoffmann: Tak, ale naturalna, nie patologiczna, która objawia się paniką i totalnym paraliżem. My mamy taką zwykłą, tkwiącą w każdym człowieku.

CKM: Czy bycie eksploratorem miejskim robi wrażenie na kobietach?
Darek Hoffmann: Ostatnio jechaliśmy w góry z kilkoma osobami, które nas nie kojarzyły. I jedna z nich pyta: a czym wy, bracia, się zajmujecie? A my na to: jesteśmy łowcami przygód! Jak to? Ale żyjecie z tego? Tak. No i szok.
Marek Hoffmann: Nie zdradziliśmy do końca, jak z tego żyjemy, bo dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, ale da się z tego wyżyć. Jak się robi coś, co jest atrakcyjne dla kilkuset tysięcy ludzi, to naturalną rzeczą jest, że się na tym zarabia.

CKM: Dla większości ludzi jesteście jutuberami AdBusterem i SciFunem, a nie miejskimi eksploratorami...
Marek Hoffmann: Bywa, że ktoś kojarzy nas jako Tube Raiders, a pozostałych programów nie zna. Miałem śmieszne spotkanie  – ktoś mnie zaczepił na ulicy i mówi: ja cię znam. To świetnie – odpowiadam. Na to pada pytanie: kto wpadł na pomysł, żeby tam pójść? I konsternacja – o który program mu chodzi? (śmiech)

CKM: Macie kontakty z innymi miejskimi eksploratorami?
Darek Hoffmann: Właśnie nie... Odnoszę wrażenie, że w tej branży panuje konkurencja. Wydaje mi się wręcz, że niektórzy mogą nas nie lubić.

CKM: Dlaczego?
Marek Hoffmann: Ponieważ jesteśmy tak zajebiści (śmiech)

CKM: A może dlatego, że szerokiej widowni dajecie dostęp do tego,  co dotąd było elitarnym sportem?

Marek Hoffmann: Chyba powinniśmy zacząć obawiać się o swoje życie. Jak Bruce Lee. (śmiech)

CKM: Najbardziej niebezpieczna sytaucja, w której się znaleźliście?
Marek Hoffmann: Miałem taką sytuację. To znaczy mieliśmy ją obaj, tylko nie wiem, czy Darek zapamiętał ją tak jak ja. Wybraliśmy się do opuszczonego poradzieckiego miasteczka Pstrąże w zachodniej Polsce. Szliśmy dwoma wiaduktami oddzielonymi od siebie metrową szparą.
No i Darek wpadł na genialny pomysł, żeby przeskoczyć z jednego na drugi. A pod spodem 20 metrów w dół...

CKM: Nie masz lęku wysokości?

Darek Hoffmann: Powiedzmy, że nie mam.
Marek Hoffmann: Złapałem go za szlufkę od spodni,  by go ustabilizować. Ale on nie wiedział, że go trzymam! Jakby skoczył, to nie wiem, co by było, więc w okamgnieniu miałem serce w gardle.

CKM: Odważylibyście się wykonać jakąś eksplorację solo, bez brata?
Marek Hoffmann: W przypadku naszych wypraw byłoby to nieodpowiedzialne.
Darek Hoffmann: Poza tym co to za przyjemność iść samemu? To żadna zabawa.
Marek Hoffmann: To tak jak chodzenie do kina w pojedynkę.

CKM: Który z was jest rozważny, a który romantyczny?
Darek Hoffmann: Różnie. Czasami ja się pakuje  w coś głupiego, a Marek jest zachowawczy, a czasem odwrotnie.

CKM: Na przykład?
Darek Hoffmann: W poznańskich kanałach to brat  się pchał w najgorsze dziury, przeciskał, jeśli tylko się dało, a ja wolałem czekać. A na przykład w Prypeci, opuszczonym  mieście obok Czarnobyla, było odwrotnie. Ja właziłem do piwnic, a Maras...
Marek Hoffmann: A ja się trochę cykałem. (śmiech)

CKM: Prypeć to już nie zabawa, tam jest radioaktywny pył..
.
Marek Hoffmann: Byliśmy pod opieką naszego radiologa, Dariusza Hoffmanna, który pierwszy raz w życiu miał w garści dozymetr (śmiech). Ale dawaliśmy radę kontrolować promieniowanie. Mieliśmy mapkę  z zaznaczeniem obszarów o najwyższej radioaktywności.
Darek Hoffmann: I właśnie tam szliśmy. (śmiech)

CKM: Byliście tam kilka dni, chcecie wrócić?

Marek Hoffmann: Czy chcemy? Nie – my tam wrócimy, na sto procent!

CKM: Po co?
Marek Hoffmann: Ja na przykład chciałbym pochodzić po mieszkaniach, tak na luzie, wybrać blok i odwiedzić wszystkie. Kiedyś, gdy Prypeć była tylko w sferze marzeń, założyłem sobie, że tak zrobię. Teraz udało mi się zobaczyć tylko kilka... Chciałbym znaleźć jakiś zamknięty  pokój, albo chociaż komodę zamkniętą na klucz, taką, której nikt do tej pory  nie otwierał. Otworzyłbym ją i może  odnalazł w niej na przykład nieoglądane wcześniej albumy ze zdjęciami.
Darek Hoffmann: Coś, czego nikt nie oglądał...
Marek Hoffmann: Byliśmy w garażowisku w Prypeci, oczy mi się zaświeciły, że znajdziemy jakąś „nieśmiganą” Wołgę i zostaniemy bohaterami. No ale niestety... (śmiech) Wszystkie garaże były już otwarte  i wybebeszone.
Darek Hoffmann: Ale był za to wózek od Pannonii...

CKM: Dekalog miejskiego eksploratora mówi, że niczego nie wolno zabierać...
Marek Hoffmann: Szczerze mówiąc, nie czytałem żadnego dekalogu urbexowców. (śmiech)
Darek Hoffmann: Ale sami od początku takie zasady sobie ustaliliśmy.

CKM: Znaleźliście i zabraliście  Mausera z poznańskich kanałów...
Marek Hoffmann: Mausera musieliśmy zabrać. Bo inaczej by tam zgnił...
Darek Hoffmann: Albo jest duża szansa, że dzisiaj wisiałby u kogoś na ścianie. A tak został ładnie odrestaurowany i trafił na wystawę Muzeum Uzbrojenia w Poznaniu.

CKM: Czy podczas waszych wypraw zdarzyło się coś, co zasługiwało na komentarz w rodzaju WTF?

Marek Hoffmann: Cały czas szukamy skulonych Niemców...
Darek Hoffmann: To jest takie nasze powiedzenie.  Wymyśliliśmy sobie, że kiedyś, podczas eksploracji, trafimy do pomieszczenia, w którym uwięzieni zostali Niemcy w pełnym rynsztunku i z listami pożegnalnymi w zasuszonych dłoniach. Nasi fani to podchwycili i przyjęło się.
Marek Hoffmann: Na razie ani śladu Niemców,  ale jestem przekonany, że w końcu ich znajdziemy.
Darek Hoffmann: Na razie znajdujemy głównie militarne elementy – guziki, sprzączki, gazety, pamiątki z epoki.

CKM: Jakie dźwięki słychać pod ziemią, w kanałach?
Marek Hoffmann: Na przykład dudnienie samochodów przejeżdżających po klapach studzienek. Każdy dźwięk odczuwasz całym ciałem, bo są duże wibracje.
Darek Hoffmann: To jest surrealistyczne wrażenie. Nad nami jeżdżą auta, chodzą ludzie  zajęci swoim życiem, a pod nimi roztacza się inny wymiar, którego nie są świadomi. I tam jesteśmy my.

CKM: No pięknie – idziecie sobie,  jest ciemno i zimno, a w oddali jakieś tajemnicze dudnienie...
Darek Hoffmann: Tak. Na początku nie wiedzieliśmy, co to jest.

CKM: Pełne portki ze strachu?

Marek Hoffmann: Nieee, raczej zaciekawienie. A jak jesteś pod studzienkami, to dochodzi jeszcze dossier.jpgefekt w postaci światła przebijającego się przez otwory we włazach. To wszystko daje niesamowity efekt.

CKM: Skoro nie pełne portki, to może chociaż gęsia skórka?

Marek Hoffmann: Zdecydowanie tak. Trzeba się przekonać samemu (śmiech). Chociaż nie zachęcamy nikogo do takich wypraw.

CKM: Macie takie skrzywienie, że wypatrujecie włazów?

Darek Hoffmann: Trochę tak. Jak jedziemy przez jakieś miasto, to wymieniamy uwagi: patrz, jaki tutaj temat, albo tam...
Marek Hoffmann: Zacząłem zauważać dużo opuszczonych budynków i mieszkań.

CKM: Kombinujesz, jak do nich wejść?

Marek Hoffmann: Zastanawiam się, co jest w środku. Na przykład patrzę na tę kamienicę przed nami i zastanawiam się, co jest  w tym mieszkaniu na górze, bo nie ma tam firan w oknach. W Poznaniu, skąd pochodzimy, wciąż dużo jest starych mieszkań z drewnianymi podłogami  i kaflowymi piecami. Pod tymi podłogami pewnie kryje się niejedna tajemnica. To drugi nasz żarcik, obok skulonych Niemców – złoto Żydów.
Darek Hoffmann: Nie wiem, czy to może pójść do druku...
Marek Hoffmann: Może, przecież wiadomo, że złoto Żydów istnieje i wciąż spoczywa na strychach albo w skrytkach, w których zostało ukryte na czas wojny. Nie mówimy o tym w naszych klipach, bo nie chcemy nikogo urazić, ale jestem więcej niż pewny, że kiedyś trafimy na taki skarb. Nie spocznę, póki go nie znajdę.
Darek Hoffmann: Albo skulonego Niemca!

Artykuł pochodzi z magazynu CKM/7/2014


Dodał(a): Rozmawiał: Andrzej Chojnowski Poniedziałek 22.09.2014