Podniósł pół tony i prawie umarł

„To prawie mnie zabiło. Ciśnienie w moim ciele było niewyobrażalne. Straciłem przytomność. Krwawiłem z nosa. To niezdrowe robić coś takiego, ale udało się. I jestem przekonany, że zapisałem się na kartach historii na długi czas” – powiedział Eddie Hall, zaraz po tym jak się ocknął. Swój wyczyn porównał do pierwszych kroków na Księżycu.
rekord-deadlift.jpg

Eddie „The Beast” Hall z angielskiego miasta  Stoke-on-Trent dokonał w Leeds Arena czegoś, co nie udało się jeszcze nikomu na Ziemi. Jest pierwszą osobą na świecie, która w martwym ciągu dźwignęła 500 kg. Co prawda dwa lata temu Litwin Zydrunas Savicka na zawodach Arnold Strongman Classic 2014 dźwignął 524 kg, ale wtedy na gryfie założone były opony, które podniosły sztangę i bardziej przypominało to ruch rack pull, czyli dźwignięcie z wyższej pozycji, nie obciążające tak nóg i pośladków.

Po dźwignięciu Eddie osunął się na kolana, co jest zrozumiałe – po wysiłku masz ochotę rozluźnić wszystkie mięśnie, poza tym był przypięty do sztangi paskami. Ale odpłynął na chwilę, a z jego nosa leciała krew. Oprócz widzów, wyczyn oglądała z publiczności również jego rodzina.



Nikt przed nim nie przebił magicznej granicy pół tony, a wcześniej ustanowiony rekord należał również do niego. Jednak poprzednie 465 kg udało się dźwignąć dwóm innym siłaczom. Eddie się wkurzył i dorzucił sporo na gryf. Teraz może spać spokojnie i skupiać się na treningach przygotowawczych do zawodów strongmanów.

28-letni Eddie Hall przymierza się do konkursu World's Strongest Man, czyli zawodów, które zdominował niegdyś Mariusz Pudzianowski (Polak do tej pory jest jedynym człowiekiem na świecie, który zgarnął tytuł najsilniejszego pięciokrotnie; dwa razy zgarniał też srebro).




Dodał(a): Adam Wawrzyniak Wtorek 12.07.2016