Miejski surfing

Żeby posurfować, nie musisz wyjeżdżać do Portugalii, Kalifornii. Możesz wybrać się do Monachium, gdzie na przepływającej przez centrum miasta rzece tworzą się fale ujeżdżane przez śmiałków na deskach.
miejski-surfing.jpg

Izara to rzeka przepływająca m.in. przez Monachium. Jej odnoga, Eisbach, jest ulubionym miejscem spotkań niemieckich surferów. Ma dwa kilometry długości i została stworzona przez ludzi. Przepływa przez malowniczy Ogród Angielski ma kilka uskoków, które zostały dodatkowo zmodyfikowane, by można było na nich poszaleć na desce.

Zaraz za mostem Reichenbach znajduje się miejsce, gdzie surferzy czekają w kolejce na swój czas na fali. Z racji tego, że woda jest dość płytka, a dno niepewne (po ulewach i powodziach pełno jest gałęzi, mułu i innych przeszkód), ujarzmianie fal sugerowane jest tylko doświadczonym zawodnikom. Początkowo tego typu zabawy były zakazane, jednak od 2010 roku oficjalnie można oddawać się swojemu mokremu hobby. Wcześniej władze miasta chciały zburzyć spiętrzenie i złagodzić bieg rzeki, ale protesty surferów skutecznie obroniły falę.



Dziś odbywają się tam zawody surfingowe oraz kajakarskie, a Niemcy – mimo niskiej temperatury wody – wskakują na falę przy każdej możliwej okazji i gdy rzeka jest spokojna. Aczkolwiek sami podnieśli spiętrzenie, by fala była jeszcze wyższa.

Jak widzisz, rzeka w mieście to nie tylko tramwaje wodne, ogródki piwne i przygodny seks w szuwarach.





Dodał(a): Jan Rzeźnik Piątek 21.08.2015